Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Wadliwa ustawa o zniesieniu limitu składek ZUS. Głosowanie w Senacie było nieważne

240
Podziel się:

Problem polega na tym, że głosowanie w Senacie było niezgodne z przepisami i z prawnego punktu widzenia było nieważne.

Senat przyjął projekt ustawy bez wymaganego kworum.
Senat przyjął projekt ustawy bez wymaganego kworum. (JACEK DOMINSKI/REPORTER)

Przyjęta przez Sejm i oczekująca na podpis prezydenta ustawa o zniesieniu limitu składek ZUS ma poważną wadę prawną. Głosowanie w Senacie odbyło się niezgodnie z przepisami, ponieważ nie wzięła w nim udziału wystarczająca liczba senatorów. Mimo to projekt był dalej procedowany w Sejmie.

Rząd planował już od 1 stycznia znieść limit składek na ZUS, jaki obowiązuje najlepiej zarabiających pracowników etatowych, ale ostatecznie ugiął się pod zmasowaną krytyką pomysłu i w toku prac nad projektem ustawy przesunięto datę jej wprowadzenia o cały rok.

Zmiana do projektu została wprowadzona w Senacie, a głosowanie odbyło się 7 grudnia. Za było 41 senatorów PiS, a przeciw zagłosował tylko jeden senator opozycji. W tej sytuacji projekt trafił z powrotem do Sejmu, a poprawki Izby Wyższej zostały przyjęte 15 grudnia.

Problem polega jednak na tym, że głosowanie w Senacie było niezgodne z przepisami i z prawnego punktu widzenia było nieważne. Jak zwraca uwagę serwis Gazeta.pl Next, wynika to nawet z informacji zamieszczonych na stronie Sejmu.

Zgodnie z Konstytucją obie izby parlamentu uchwalają ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub senatorów. W przypadku Senatu oznacza to, że w głosowaniu powinno wziąć udział co najmniej 50 senatorów. Było ich jednak tylko 48.

Choć na sali plenarnej było 73 senatorów, w głosowaniu wzięło udział o 25 mniej. Dlaczego? W geście sprzeciwu senatorowie opozycji wyciągnęli karty do głosowania, zrywając kworum. To istotne, ponieważ nie liczy się fizyczna obecność senatorów podczas głosowania, ale to, czy podjęli jakąś decyzję.

Jeszcze w czasie głosowania protestować próbowali senatorowie opozycji. - Nie ma kworum - mówił Mieczysław Augustyn z PO. - Nie ma kworum - wtórował mu Bogdan Klich, także z PO.

Początkowo przyznała to prowadząca obrady wicemarszałek Maria Koc z PiS. - Szanowni Państwo, wobec tego, że nie mamy kworum, zarządzam 5 minut przerwy - ogłosiła. Po wznowieniu obrad za chwilę miała już jednak inną wersję.

- Szanowni Państwo, pragnę państwu przytoczyć art. 3 ust. 1 Regulaminu Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. "Senat podejmuje uchwały zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów". W związku z tym zarządzam przeliczenie senatorów obecnych na sali. I to jest, Szanowni Państwo, kworum - mówiła Maria Koc. - Głosowanie już było - próbował oponować Mieczysław Augustyn.

Pomimo poważnych wątpliwości co do trybu głosowania w Senacie, marszałek Sejmu Marek Kuchciński prac Sejmu nie przerwał i przekonywał, że Sejm nie może rozstrzygać legalności głosowania w Senacie, lecz jedynie prezydent lub ewentualnie Trybunał Konstytucyjny.

Pomysłowi zniesienia tzw. zasady 30-krotności od wielu dni zdecydowanie przeciwstawiały się nie tylko wszystkie organizacje zrzeszające przedsiębiorców i pracodawców, ale krytycznie wypowiada się nawet związek NSZZ "Solidarność", który nie wyklucza nawet skargi do Trybunału Konstytucyjnego. O wstrzymanie prac nad ustawą zaapelowała również Rada Nadzorcza ZUS.

Wiarygodne sygnały wskazujące na to, że rząd - pomimo toczącego się procesu legislacyjnego w parlamencie - zamierza wycofać się ze zniesienia limitu składek, dotarły do money.pl jeszcze przed zaopiniowaniem projektu ustawy przez sejmową komisję polityki społecznej i rodziny.

Zniesienie limitu składek ZUS od najwyższych pensji, który od czasu reformy z 1999 roku służył jako rodzaj bezpiecznika chroniącego system emerytalny przed wypłacaniem ekstremalnie wysokich świadczeń, miało dać dodatkowe 5,5 mld zł w kasie państwa rocznie.

Resort Elżbiety Rafalskiej, który przygotował ten projekt, zakładał, że zmiana dotyczyć będzie 350 tysięcy osób pracujących na etacie. Oznaczało to, że z pracy każdej z tych osób rząd chciał wycisnąć statystycznie ok. 15,5 tys. zł rocznie - zarówno po stronie pracownika, jak i pracodawcy.

Jak wyliczyli eksperci, praca najwyżej opłacanych pracowników etatowych byłaby opodatkowana na poziomie 70 proc. Zmiany dotknęłyby wszystkich, których wynagrodzenie brutto przekracza 10 658 zł, czyli średnio 7280 zł netto miesięcznie.

wiadomości
gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(240)
pete
5 lata temu
można mieć dość hipokryzji posłów i senatorów. Jak w cyrku sztukmistrze są obecni- wyjmą karty do głosowania- są nieobecni, i znowu- pstryk- znowu są obecni.Robią sobie jaja.Powinni nie brać pieniędzy za nieobecność.
Ola
6 lat temu
Notariusz pisu ma i tak to wszystko w tylnej części ciała
Obserwator
6 lat temu
Jeżeli ktoś jest na sali posiedzeń, to jest obecny - jasne. Wszelkie pseudoargumenty pseudoprawników, że jak ktoś wyjmie kartę z czytnika, to jest nieobecny, są niepoważne. Łatwo to sprawdzić siadając na fotelu takiego "nieobecnego" senatora - zaraz zaprotestuje. Nawet się nie chciało opozycji wyjść z sali - diety by przepadły za nieobecność?
Gdzie jest ge...
6 lat temu
PIS ROBI CO CHCE. Przecież wybrał go niejaki suweren czy cóś.
Krzysztof137
6 lat temu
Proszę pojazać jedną uchwałę podjętą od czasów PIS zgodnie z prawem, stawiam skrzynkę wódki
...
Następna strona