Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Gratkiewicz
Jacek Gratkiewicz
|

Bardzo ostra krytyka premiera. Tusk jak żaba...

0
Podziel się:

Prof. Ryszard Bugaj komentuje ustalenia szczytu Unii Europejskiej.

Bardzo ostra krytyka premiera. Tusk jak żaba...

Money.pl: Polska wejdzie do strefy euro w 2015 roku - tak powiedział nowy przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Chwilę potem sprostował go minister finansów Jacek Rostowski i wyjaśnił, że szef PE nie zrozumiał premiera. Możemy więc podejrzewać, że coś jest na rzeczy. Czy ta data przystąpienia Polski do Eurolandu jest możliwa?

*Prof. Ryszard Bugaj, ekonomista: *Całkowicie niemożliwa. Myślę, że całe to zamieszanie, to przykra wpadka Donalda Tuska. Nawet jeśli jemu się coś takiego wyrwało, to nie zmienia faktu, że powinien mówić o takich rzeczach z wielką ostrożnością. Moim skromnym zdaniem, premier może jedynie powiedzieć _ mój rząd by chciał _, a nie, że _ Polska wstępuje _. By móc tak powiedzieć, trzeba zmienić konstytucję.

Poza tym jest jeszcze sprawa celowości takiego posunięcia. Uważam, że rozpad Unii byłby dla Polski okropny, ale to nie znaczy, że do strefy euro powinniśmy się spieszyć. To jest polityka żaby, która nadstawia nogę tam gdzie konie kują.

Przyjmijmy, że premier jednak obiecał tę datę unijnym decydentom, ale na razie chce to ukryć przed opinią publiczną. Jakie to mogłoby mieć konsekwencje gospodarcze?

Na dwa lata przed przystąpieniem musielibyśmy spełnić warunki konwergencji. Potem trzeba by było uzgodnić kurs, który byłby usztywniany i właśnie to byłoby szaleństwem. Usztywniać kurs na dwa lata w sytuacji, kiedy jest on tak mocno rozchwiany, byłoby wyjątkowo ryzykownie.

Mało tego, strefa euro musiałaby się na to wszystko zgodzić, a oni na moje oko wcale nie chcą w tej chwili Polski u siebie. Oczywiście nie powiedzą, że nie jesteśmy mile widziani w klubie. Powiedzą: _ tak, kochani, _ ale postawią takie warunki, że odejdzie nam na członkostwo ochota.

Jak się więc Panu wydaje: czy to szef Parlamentu Europejskiego czegoś nie zrozumiał, czy też premier zadeklarował te datę, ale myślał, że Martin Shulz zachowa ją w tajemnicy?

Odbieram to jako zachowanie całkowicie nieprofesjonalne. Tusk musiał coś Schultzowi powiedzieć - przecież szef PE tego nie zmyślił. Przypuszczam więc, że premier najpewniej coś chlapnął bez zastanowienia. Efekt polityczny nie będzie jednak dramatyczny, bo to tylko nam się zdaje, że oni nas słuchają z zainteresowaniem. W gruncie rzeczy to, co mówią polskie władze, ma dla Zachodu pięciorzędne znaczenie. A my tak nerwowo domagamy się żeby usiąść za tym wielkim stołem. To jest żenujące.

Donald Tusk mówił, że lepiej być przy stole niż w menu. Czy wczoraj tego właśnie nie wywalczył?

Tylko trzeba pamiętać, że przy tym stole są różne miejsca. Te na szczycie i takie na końcu, do których jak jest mało podane to już nic nie dociera. Jedyne, co uzyskał Donald Tusk, to właśnie ostatnie, głodowe miejsce wśród najedzonych.

Czyli premier nic nie ugrał na ostatnim szczycie?

Ugrał, ale być może coś dla siebie.

To znaczy?

Jakieś lukratywne stanowisko w przyszłości. Nie sądzę, żeby ugrał coś istotnego dla Polski, bo my podpisując ten układ nakładamy na siebie ograniczenia.

Nie wiem natomiast, czy będziemy mieli dostęp do funduszy interwencyjnych, które są tworzone dla krajów strefy euro. Gdybyśmy mieli potencjalną możliwość skorzystania z tych pieniędzy, to wtedy stawiałoby tę umowę w innym świetle. W innym przypadku podpisujemy pakt tylko dlatego, że będziemy obserwatorami na szczytach - i to jest decyzja błędna.

Ona wydaje się błędna jeszcze z innego powodu. Ta umowa to jest przepchniecie na siłę _ opcji niemieckiej _ przez Unię Europejską. Sprowadza się do tego, że kryzys będzie rozwiązywany przede wszystkim przez cięcia wydatków, a to jest wątpliwa droga.

_ Sueddeutsche Zeitung _ pisze, że skupienie się na oszczędnościach to za mało, by pokonać kryzys Europy.

Oczywiście. Cieszę się, że takie opinie się pojawiają, bo są trafne. Zawsze sądziłem, że oszczędności to za mało. Zresztą trzeba iść ścieżką równowagi. Musimy zastanawiać się, gdzie się przesuwamy - a w żadną stronę nie możemy za bardzo, bo po każdej jest przepaść.

Niestety, wybór niemiecki nie jest wyborem na rzecz równowagi, tylko myślenia _ tniemy, tniemy, tniemy _. Następstwa mogą być dramatycznie i wydaje mi się, że wcale nie w odległym czasie. Ten pakt nie przybliża nas na przykład do rozstrzygnięcia rzeczy najważniejszej, czyli sprawy upadłości Grecji. On raczej robi krok w stronę pogorszenia sytuacji tego kraju.

Jaki więc jest cel paktu fiskalnego?

Myślę, że on był stworzony tylko po to, żeby Angela Merkel mogła powiedzieć Niemcom: _ zobaczcie robimy porządek _. Natomiast jego rzeczywiste znaczenie może być raczej negatywne.

Mianowicie?

O ile wiem, tam jest taka klauzula która mówi, że te 3 procent deficytu można przekroczyć w nadzwyczajnej sytuacji. Nie wiem tylko, jak ta sytuacja jest zdefiniowana i kto będzie identyfikował, że właśnie nastąpiła. Rozumiem, że nie kraj zainteresowany, bo wtedy to by nic nie znaczyło. A to natomiast oznacza, że byłby nadzór zewnętrzny i to ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Pojawia się więc proste pytanie, czy my ten pakt powinniśmy podpisywać?

Jestem pewien, że nie powinniśmy go podpisywać. Polska powinna powiedzieć _ prowadzimy w miarę odpowiedzialną politykę fiskalną, będziemy ją prowadzić nadal, ale to nie znaczy, że mamy być związani zewnętrznymi sankcjami. Nie są nam potrzebne, radzimy sobie sami. _

To, na czym Polska powinna się bezwzględnie w Unii koncentrować, to sprawa budżetu i programów ekologicznych. Najbliższa perspektywa budżetowa będzie dla nas nieprzyjemna i to powinno być nasze oczko w głowie. Jeżeli nie będziemy mieli znaczących środków strukturalnych, będziemy musieli płacić dużo za program ekologiczny Europy.

Polska powinna bardzo wyraźnie powiedzieć _ wstępowaliśmy do Unii która mówiła, że środki strukturalne są zgodne z zasadą równości i sięgają 4 procent PKB - jeżeli chcecie się z tego wycofać to jest już inna Unia _.

O pakcie fiskalnym czytaj w Money.pl
Fotyga: To była ratyfikacja wejścia do euro Anna Fotyga (PiS) uważa, że deklaracja Polski o przystąpieniu do paktu fiskalnego przesądza o wejściu naszego kraju do strefy euro.
Wpuszczą nas na szczyty strefy euro. Jeśli... Polska od początku negocjacji zabiega o to, by kraje spoza euro mogły - jako obserwatorzy bez prawa głosu - uczestniczyć w posiedzeniach szczytów euro.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)