Mieszane dane z USA
Ostatnie dni przyniosły inwestorom sporo emocji na rynku walutowym i już od początku tygodnia mogliśmy obserwować znaczne wahania. Najpierw były one wywoływane danymi makro z USA, gdzie z jednej strony pojawił się nieoczekiwanie słabszy odczyt dynamiki produkcji przemysłowej (wyniosła -0,2 proc. m/m, podczas gdy spodziewano się 0,2 proc.), a z drugiej strony wyraźny wzrost napływu kapitału długoterminowego do USA (wyniósł 128,7 mld USD).
Niespodziewana decyzja w Chinach
Jednak najsilniejsze impulsy do zmian zawdzięczamy m.in. decyzji Chin o podwyżce stóp procentowych. Ta informacja pojawiła się na rynku niespodziewanie, dlatego reakcja była dość zdecydowana. Ponadto został opublikowany raport Banku Światowego, w którym jego analitycy ostrzegają przed możliwością wystąpienia baniek spekulacyjnych w Azji, a także obniżyli prognozy wzrostu gospodarczego dla m.in. Chin na przyszły rok. W rezultacie inwestorzy zaczęli wycofywać się z ryzykownych aktywów takich jak: akcje, surowce czy waluty krajów rozwijających się.
Kiedy kolejny program płynnościowy
Kolejny dzień przyniósł natomiast zupełny zwrot w nastawieniu inwestorów do amerykańskiej waluty. Wszystko dzięki opublikowanej Beżowej Księdze, w której znalazły się stwierdzenia wskazujące na bardzo słaby wzrost gospodarczy w USA, a także jedynie powolną poprawę sytuacji na rynku pracy. Warto w tym momencie przypomnieć ostatnią wypowiedź Bena Bernanke, który wskazywał m/in.
Właśnie te czynniki jako argumenty za dalszym luzowaniem polityki monetarnej w USA. Jeśli zatem w oficjalnym raporcie FED znajdujemy potwierdzenie słów Bernanke, to można praktycznie być pewnym uruchomienia kolejnego programu płynnościowego za oceanem. Nie wiadomo tylko kiedy to nastąpi i jakie będą jego rozmiary.
Dane makro bez jednoznacznego wpływu
Pozostałe wiadomości makroekonomiczne miały znacznie mniejszy wpływ na zmiany na rynku walutowym. Nieco lepsze odczyty indeksów ZEW i IFO z Niemiec tylko na chwilę poprawiały nastroje inwestorów, a mieszane dane z rynku nieruchomości w USA, gdzie wzrosła liczba rozpoczętych budów, ale jednocześnie spadła liczba wydanych pozwoleń na budowę, wprowadziły niepewność. Dane o wstępnych odczytach indeksów PMI z Europy, nowych wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych i indeksie FED z Filadelfii także były mieszane, dlatego nie miały jednoznacznego wpływu na inwestorów.
Mocne spadki i wzrosty EUR/USD
Początek tygodnia przyniósł kontynuację aprecjacji dolara rozpoczętą jeszcze pod koniec zeszłego tygodnia. Dodatkowo pojawiające się informacje sprzyjały walucie amerykańskiej, dlatego kurs EUR/USD zanotował spadek aż do poziomu 1,37.
Jednak kolejne dni przyniosły najpierw powrót do 1,40, a następnie wahania w przedziale 1,3850-1,40, w którym kurs znajdował się także pod koniec piątkowej sesji europejskiej.
Garstka danych z Polski
Z polskiej gospodarki napłynęły jedynie trzy publikacje. Najważniejszą była dynamika produkcji przemysłowej, która lekko zaskoczyła rynek, ponieważ wyniosła 12,1 proc. r/r (oczekiwano 11,5 proc.). Z kolei negatywnym zaskoczeniem okazała się dynamika przeciętnego wynagrodzenia, która wyniosła 3,7 proc. r/r (oczekiwano 4,1 proc.). Jedynie inflacja PPI była zgodna z prognozami i wyniosła 4,3 procent.
Złoty pod wpływem nastrojów światowych
Znaczne wahania nastrojów inwestorów były wyraźnie odzwierciedlone w tym tygodniu na parach złotowych. Kurs USD/PLN podlegał większym zmianom, ponieważ odbił się od okolic 2,78 i dotarł do 2,90, by później cofnąć się w pobliże 2,85. Z kolei para EUR/PLN odbiła się od 3,90 i przesunęła się do 3,97.
Te mocne wyskoki powinny wzbudzać u inwestorów czujność, ponieważ obie pary zbliżyły się tym samym do swoich istotnych poziomów oporu, których przebicie mogłoby doprowadzić do jeszcze większej deprecjacji złotego.