Tak oto obudziliśmy się na nieco niższym poziomie 1,2460. Za wcześnie jeszcze, by z całą odpowiedzialnością mówić o tym, że kurs zawraca, niemniej wstępne oznaki takiej tendencji można już wychwycić, przynajmniej na podstawie kilku ostatnich godzin i wskaźników.
Jeśli jednak nie dojdzie do gwałtownego skoku w dół (który na eurodolarze przestał już zaskakiwać, co nie znaczy, że da się go bezbłędnie przewidzieć), to wówczas _ zwyczajny _, stopniowy spadek będzie zapewne hamowany przez wsparcie na 1,2440 (niedawny ważny opór), a także obszar psychologicznej bariery na 1,24. Kolejny szczegół techniczny, na który warto zwrócić uwagę, to fakt istnienia już od początku maja długiego trendu spadkowego na EUR/USD. Co prawda wyszliśmy wczoraj sporo ponad jego linię ale stało się to na tyle gwałtownie i niejako bez realnych, długofalowych podstaw, iż powrót nie jest wykluczony. Wówczas okazałoby się, że mieliśmy do czynienia jedynie z przedwczesnym, spekulacyjnym skokiem.
Premier Grecji stwierdził tymczasem w wywiadzie dla niemieckiej gazety Bild, że Grecja w żadnym razie nie będzie prosić o więcej pieniędzy ze Strefy Euro, chce natomiast więcej czasu na wprowadzenie reform. Pytanie tylko, czy te reformy i oszczędności – zwłaszcza w kraju, którego obywatele są tak bardzo przywiązani do swoich przywilejów socjalnych – przyniosą pożądane efekty. Cóż, być może Grecy powinni się wzorować na Islandii, która nie korzystała nawet z planów pomocowych.
Tego typu długoterminowe rozważania wykraczają jednak poza zakres komentarza walutowego. Dość powiedzieć, że prawdopodobnie Samarasowi uda się coś ugrać, a swoista huśtawka w strefie euro (od euforii wywołanych kolejnymi obietnicami do kolejnych rozczarowań) będzie na razie trwać. Co to oznacza dla walut? Na EUR/USD objawiało się to przez cały miesiąc (a nawet dwa, bo zjawiska takie zdarzały się też w lipcowym trendzie spadkowym) sporymi skokami w jedną lub drugą stronę. I na takie wahania trzeba po prostu być przygotowanym.
Ruszyło się
Ci, którzy przysnęli nad wykresami EUR/PLN powoli mogą zacząć budzić się z letargu. Oto bowiem wykres, od piątku niemal nie wykraczający poza 4,06 z jednej strony i 4,07 z drugiej, przekroczył wczoraj 4,0850, a dziś znajduje się na 4,0755. Eurozłoty wydobywa się więc powoli ze stagnacji, przy czym na razie jest to lekkie osłabienie. Na USD/PLN doszliśmy z kolei wczoraj (na fali euforii eurodolarowej) niemal do 3,2510 (tam można obecnie mówić o pierwszym wsparciu), później jednak impetu zabrakło i kurs wynosi obecnie 3,2713. Na razie dalsze ruchy w górę blokuje linia 3,2725, która aktualnie jest forsowana. Dalsze opory to 3,29 i okolica 3,3060.
Co nas dzisiaj czeka?O godzinie 16:00 wynik z USA dotyczący sprzedaży domów na rynku wtórnym: prognoza za lipiec to 4,52 mln po ostatnim wyniku 4,37 mln. O 20:00 protokół z posiedzenia FOMC, który według części inwestorów może wyjaśnić coś w kwestii ruszenia z QE3. Można jednak spodziewać się, że duża część nadziei na luzowanie została zdyskontowana wczorajszym wzrostem na eurodolarze.
Porównaj na wykresach notowania walut src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1329346800&de=1329433140&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURUSD&colors%5B0%5D=%231f5bac&w=600&h=250&cm=0&lp=1&rl=1"/>