Drugą z rzędu noc indeksy azjatyckich giełd odnotowywały wzrosty, jednak znacznie słabsze niż w noc poprzednią, przede wszystkim z powodu publikacji wyników Merrill Lynch, który w IV kwartale zanotował 9,8 mld USD straty netto.
Warto jednak zauważyć, że +0,54% indeksu Nikkei 225 to imponujący wynik, gdyż podczas sesji indeks notował już blisko 3% spadek. Inwestorzy zdają się łapać oddech, co widać było przede wszystkim po kursie USDJPY: po osiągnięciu nizin rzędu 106,36 odbił się od tego poziomu i obecnie obserwujemy 107,20 USDJPY - oznacza to lekki wzrost tolerancji dla ryzyka, przystanek w korekcyjnej fazie, w której znajduje się rynek.
Aby zrozumieć ruch eurodolara w dół, ku 1,46, mimo katastrofalnych danych z USA, musimy przyjrzeć się sytuacji gospodarki europejskiej, która według komentarzy jednego z członków zarządu ECB może zwolnić wskutek utrudnionej przez pewien czas dostępności kredytu (zawyżone stopy procentowe rynku międzybankowego niemalże bezpośrednio przekładały się na oprocentowanie części kredytów). Kolejne komentarze - J.C. Tricheta oraz Klausa Liebschera przypominają, że bank centralny stoi przede wszystkim na straży stabilności cen, która jest konieczna, aby możliwy był szybki rozwój gospodarki. Inwestorzy jednak uważają, że w Eurolandzie konieczne mogą być obniżki stóp procentowych, co lekko osłabiło euro wobec dolara. Skala tego osłabienia odwzorowuje fakt, że oczekiwania dotyczące obniżek są mgliste - być może o 25 pb. w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Warto obserwować wydarzenia na rynku obligacji - jedna z miar oczekiwań, spread między rentownościami 10-letnich a 2-letnich bundów, po spadku blisko 0 pb.
kilkakrotnie w 2007 roku wzrósł już do 36 pb., i wydaje się, że może rosnąć dalej. Oznacza to przede wszystkim spadek rentowności obligacji 2-letnich (rentowności dziesięciolatek są bardziej stabilne), czyli wzmocnienie oczekiwań spadku stóp procentowych. Ruchy krzywych rentowności w Europie i USA będą w najbliższym czasie decydującym wskaźnikiem tendencji na eurodolarze.
To, że inwestorzy mają chwilę na złapanie oddechu nie znaczy, że trwająca korekta już się kończy - waluty ,,ucieczkowe", czyli CHF i JPY wciąż mają duży potencjał, co oczywiście może przełożyć się na dalsze osłabienie złotego - jak już pisaliśmy, mocniejsze wobec dolara, niż wobec euro. W długim okresie nasza waluta pozostaje jednak niezagrożona i jeszcze w tym roku powinniśmy oglądać na EURPLN poziomy poniżej 3,55, zaś na USD - poniżej 2,40.
W kalendarzu makroekonomicznym na dziś skupimy się na rynku lokalnym, nie od niego jednak zaczniemy. Na początek, o 10:30, dane o sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii, prognoza to wzrost o 0,2% m/m i 3,3% r/r - można jednak spodziewać się odczytu mniej korzystnego dla funta, gdyż brytyjska gospodarka rozpoczyna trudny okres. O 14:00 trzy publikacje z Polski: wskaźnik cen produkcji sprzedanej oraz budowlano-montażowej, popularnie zwany PPI, prognozowany wzrost to 2,9% r/r, następnie dynamika produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej, prognoza to wzrost o 8,5% r/r, a więc znaczne osłabienie dynamiki w stosunku do najlepszych odczytów roku 2007, pamiętajmy jednak o efekcie bazy, tj. porównywania dzisiejszego odczytu z dobrym odczytem sprzed roku, wreszcie ostatnią informacją będzie bilans płatniczy za listopad, gdzie przewiduje się deficyt na poziomie 1,04 mld EUR (zmniejszenie z 1,3 mld EUR w październiku). Ostatnie dane nadejdą z USA: o 16:00 indeks wskaźników wyprzedzających, dla którego spodziewamy
się kolejnego spadku, tym razem o 0,1% m/m - indeks ten dołuje od kilku miesięcy i rzeczywiście - gospodarka amerykańska znajduje się coraz bliżej sytuacji kryzysowej; o 16:00 natomiast poznamy indeks nastroju Uniwersytetu Michigan, wstępne dane za styczeń - odczyt na poziomie 74,5 pkt. z pewnością nie będzie zachwycający (rynek przyzwyczaił się do odczytów powyżej 80 pkt. w ostatnich latach), lecz nie spowoduje poważnej reakcji na rynku walutowym.