Złoty, podobnie jak i warszawska giełda, reagując na wzrosty na Wall Street i azjatyckich parkietach, rozpoczął piątkowe notowania od silnego uderzenia. Rano kurs EUR/PLN spadł poniżej psychologicznej granicy 4 zł i przetestował poziom 3,9911 zł, przy stabilnym zachowaniu pary USD/PLN, która wyznaczyła dzienne minimum na 2,9224 zł.
Poranne wzmocnienie to jednak było wszystko, na co dziś było stać polską walutę. Warunki rynkowe nie pozwoliły na kontynuację tego procesu. Seria gorszych od prognoz danych nt. dynamiki PKB w IV kwartale 2009 roku dla Niemiec (0,0 proc. wobec oczekiwanych 0,2 proc. k/k), Włoch (-0,2 proc. wobec 0,1 proc. k/k) i Strefy Euro (0,1 proc. wobec 0,3 proc. k/k), wsparta przez fatalne dane o grudniowej produkcji przemysłowej w Strefie Euro (-1,7 proc. wobec oczekiwanych 0,2 proc. m/m) i skutkującą wzrostem awersji do ryzyka decyzją Ludowego Banku Chin o podwyższeniu o 50 punktów bazowych stopy rezerwy obowiązkowej (to już druga podwyżka w tym roku), wyraźnie pogorszyła nastroje na rynkach finansowych.
W takiej sytuacji reakcja mogła być tylko jedna. Mianowicie osłabienie złotego. Krótko po godzinie 12-tej kurs EUR/PLN wyznaczył dzienne maksimum na 4,0368 zł, a USD/PLN na 2,9827 zł.
Do końca dnia polska waluta będzie pozostawać pod wpływem czynników globalnych. Dlatego też o jej losach mają szanse rozstrzygnąć publikowane dziś dane ze Stanów Zjednoczonych (sprzedaż detaliczna, zapasy niesprzedanych towarów, indeks Uniwersytetu Michigan). Natomiast zignorowane prawdopodobnie będą polskie „figury” (saldo rachunku bieżącego, podaż pieniądza M3). O godzinie 12:46 za dolara trzeba było zapłacić 2,9708 zł, a za euro 4,0270 zł.