Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Mirończuk
|
aktualizacja

Plan, cel, zysk. Jak planować inwestycje?

12
Podziel się:

Sukces w inwestowaniu zależy od realizacji planu, który pomaga osiągnąć wyznaczone cele. Trudność polega nie na tym, by plan ułożyć, ale na tym, żeby się go konsekwentnie trzymać i wiedzieć, kiedy dokonać potrzebnych modyfikacji. Jak to zrobić, o tym podczas webinarium Money.pl i mBanku opowiadał Paweł Chylewski, ekspert z Departamentu Doradztwa Inwestycyjnego mBanku.

Paweł Chylewski, CFA, Starszy Zarządzający Portfelami, Departament Doradztwa Inwestycyjnego w mBanku: - Po silnych wzrostach, hossie, większość klientów chce zwiększyć ryzyko swoich inwestycji. Po dużych spadkach ci sami klienci stwierdzają, że jednak są konserwatywnymi inwestorami i zmieniają podejście do ryzyka.
Paweł Chylewski, CFA, Starszy Zarządzający Portfelami, Departament Doradztwa Inwestycyjnego w mBanku: - Po silnych wzrostach, hossie, większość klientów chce zwiększyć ryzyko swoich inwestycji. Po dużych spadkach ci sami klienci stwierdzają, że jednak są konserwatywnymi inwestorami i zmieniają podejście do ryzyka. (materiały partnera)

Artykuł powstał we współpracy z mBankiem.

– Inwestowanie z nienajlepszym nawet planem jest lepsze niż inwestowanie w ogóle bez planu – tak Paweł Chylewski zaczyna rozważania na temat rozsądnego inwestowania, które jest oparte o cele i realizowany krok po kroku plan.

Dlaczego plan jest taki ważny?

Jak wynika z badań, przeciętny inwestor radzi sobie znacznie gorzej niż rynek. Według amerykańskich badań – osoba inwestująca w akcje w ciągu pięciu lat zyskała średnio 7 procent, podczas gdy indeks akcji, które miała w portfelu, wzrósł o ponad 12 procent. Podobna rozbieżność istnieje w dłuższym horyzoncie inwestowania – przeciętny inwestor w ciągu 20 lat zyskał na akcjach niecałe 5 procent, podczas gdy rynek poszedł w grę o ponad 8 procent. Skąd różnice?

Kosztowne emocje

Jedną z istotniejszych przyczyn osiągania przez inwestorów gorszego wyniku na portfelu akcji niż poziom rynku są tzw. błędy behawioralne, które popełniają.

– Jak pokazuje to badanie, wystarczy pozbyć się błędów behawioralnych, a już wyniki inwestycyjne będą znacznie lepsze – mówi ekspert.

Dobrze, ale czym te błędy behawioralne są?

Zwykle wynikają one z emocji, które towarzyszą inwestowaniu i zawsze będą mu towarzyszyć, albo są to błędy wynikające z tego, że mózg człowieka w pewnym stopniu go oszukuje, podpowiadając choćby "trzymaj, na pewno jeszcze urośnie".

– Przykładem jest tu totalna niechęć do sprzedawania czegoś ze stratą. Gdy część portfela notuje ujemny wynik, wielu inwestorów ma bardzo duży problem, żeby się pozbyć tych inwestycji, przyznać się do błędu, pójść dalej i zamknąć ten rozdział – zauważa ekspert.

Receptą jest działanie według planu. Trzeba przyjąć pewne wytyczne i je realizować bez względu na to, co podpowiadają emocje i niedziałający wtedy racjonalnie mózg.

Określ ryzyko i się tego trzymaj

– W mojej pracy to idealnie widać. Po silnych wzrostach, hossie, większość klientów chce zwiększyć ryzyko swoich inwestycji. Chcą, by ich portfel był bardziej zaangażowany w akcje. Po dużych spadkach ci sami klienci stwierdzają, że jednak są konserwatywnymi inwestorami i zmieniają podejście do ryzyka.

Dlatego zmiana podejścia do ryzyka nie powinna wynikać ze zmiany sytuacji rynkowej. Zdarza się tak, że na skutek pewnych zdarzeń musimy zmienić poziom ryzyka naszych inwestycji, ale to wynika raczej z sytuacji życiowej albo ze zmiany całego otoczenia rynkowego, a nie z tego, że są wzrosty czy spadki.

– Dla przykładu – ostatnie obniżki stóp procentowych sprawiły, że właściwie w Polsce mamy stopę procentową na poziomie zero. To powinno spowodować, że przesuwamy się w stronę ryzyka – wyjaśnia ekspert. – Inny przykład, podawany często w literaturze fachowej, to moment, gdy wygrywamy na loterii, możemy wtedy zwiększyć ryzyko, bo już nie potrzebujemy być tak ostrożni. Takie rzeczy powinny zmieniać nasze podejście do ryzyka, a nie to, co się dzieje na giełdach.

Im krócej, tym mniej bezpiecznie

Każda instytucja, przez którą inwestujemy pieniądze, na początku przeprowadza ankietę, w której jednym z głównych pytań jest długość planowanego okresu inwestowania.

– Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie raczej nie jest przemyślana – mówi Chylewski. – Po pierwsze horyzont inwestycyjny powinien wynikać z naszych celów, a nie z tego, że nie chcemy mrozić kapitału na dłużej niż 3 lata na przykład. Po drugie – długi horyzont inwestycyjny zmniejsza ryzyko inwestycyjne.

Dane pokazują, że w ciągu ostatnich 20 lat tylko inwestycje przynajmniej 15-letnie miały 100-procentową pewność braku straty. W przypadku inwestycji krótkoterminowych – tych zyskownych okresów było zdecydowanie mniej.

Na przykład inwestycje na 1 miesiąc w aż 40 procentach przypadków kończyły się stratą. W przypadku inwestycji 3-letnich – straty przyniosło ok. 25 procent. Dziesięcioletni okres inwestycji zmniejsza ryzyko poniesienia straty do zaledwie 10 procent.

Inaczej jest oczywiście, gdy z góry planujemy krótkoterminowe inwestycje. Tu przyjmujemy, że jest określone ryzyko i wiemy, że jak się coś nie uda, to stracimy. Tak działa rynek – jest tu odwrotnie niż w przypadku prognozowania pogody: im krótszy okres, tym trudniej przewidzieć przyszłość.

– My, analitycy, jesteśmy często pytani o to, jak zachowają się akcje za tydzień, miesiąc, i odpowiadamy "zupełnie nie wiem" – przyznaje Chylewski. – Ale jeśli jesteśmy pytani o okres 10-letni, to na podstawie statystyki możemy to określić.

Cel czy cele?

Jeden cel to niemożliwość – zwykle jest ich znacznie więcej: na emeryturę, na zakup mieszkania, na edukację dzieci czy podroż dookoła świata. Kiedyś eksperci zalecali trzymanie wszystkich inwestycji w ramach jednego portfela.

Dziś już tak nie jest, powszechne jest dzielenie inwestycji na poszczególne koszyki, z przeznaczeniem na różne cele. Bo inaczej będziemy inwestować pieniądze na emeryturę, która ma nastąpić za 20 czy 30 lat, a inaczej na zakup mieszkania, który chcemy zrealizować za 5 lat, a jeszcze inaczej na wkład własny do mieszkania dziecka, które dziś ma 10 lat.

Dlatego trzeba dzielić portfel na "przegródki" i zarządzać nim odpowiednio do założonego ryzyka i czasu inwestowania.

Warto pamiętać o jeszcze jednej "przegródce" w naszym portfelu – o odkładaniu "na czarną godzinę".

– "Czarna godzina" pojawia się w każdej rozmowie o planowaniu inwestycji i jest rzeczą na tyle ważną, że nie mieszałbym tych pieniędzy z portfelem inwestycyjnym. Takie podręcznikowe podejście mówi o tym, żeby 6 do 12 miesięcznych przychodów odłożyć sobie na czarną godzinę, ale raczej poza portfelem inwestycyjnym, bez ryzyka, tak aby to było zawsze dostępne – mówi ekspert. – To jest podstawowa zasada, żebyśmy inwestowali środki, które możemy inwestować i te, których nie będziemy potrzebować.

Rynek najgorszym doradcą?

Jak reagować, gdy rynek idzie w inną stronę, niż założyliśmy i tracimy?

Trzymajmy się planu – to najlepszy sposób – podkreśla ekspert mBanku.

– Na pewno najgorszym z możliwych wyjść jest reagowanie na to, co usłyszymy w mediach, co usłyszymy w telewizji – mówi Chylewski. – Bardzo prostym rozwiązaniem, które pozwala nam reagować na sytuację rynnową i wyłączy nasze emocje, jest tzw. rebalancing portfela.

Co to znaczy?

Wyjaśnijmy na przykładzie:

Nasz portfel składa się w 60 procentach z akcji i 40 procentach z obligacji. Po zmianach na rynku, kiedy akcje rosły o 20 procent, a po obniżeniu stóp przez bank centralny wartość obligacji spadła o 5 procent, nasz portfel ma w sumie 110 procent wyjściowej wartości, ale zmieniła się jego struktura – w akcjach mamy już 65 procent, a w obligacjach – tylko 35 procent jego wartości. W takim przypadku "automatycznie" powinniśmy wrócić do wyjściowych założeń układu portfela.

– Możemy sobie założyć określone odstępy czasu, w których będziemy sprawdzać zawartość portfela i go modyfikować, np. raz na rok, albo możemy sobie ustalić, że dokonujemy rebalancingu po określonej zmianie w portfelu o 3 czy 5 procent. – mówi Chylewski.

Wystarczy w naszej przykładowej sytuacji sprzedać z portfela 5 procent akcji i kupić 5 procent obligacji. To doskonale działa, bo w czasie hossy i przy bardzo dużych zyskach sprzedajemy akcje, a kupujemy obligacje, które spadły i są atrakcyjniejsze.

Sposób na emocje – odetnij się

Pozbycie się emocji w inwestowaniu nie jest proste – pewnym wyjściem jest inwestowanie w fundusze pasywne, w tym w ETF-y, które zawsze odzwierciedlają rynek. Jak wspomnieliśmy na początku – rynek w większości przypadków jest znacznie wyżej niż zyski inwestorów, którzy próbuję się z nim zmierzyć.

Inny sposób to oczywiście powierzenie pieniędzy specjalistom, zarządzającym portfelami klientów. Oni będą się trzymać założeń i za nas realizować nasz plan, pozostając z nami w kontakcie i doradzając obiektywnie, bez tego balansu emocji, który towarzyszy inwestowaniu własnych pieniędzy.

Pamiętajmy, że nie ma cudownego środka, który da pewność zarobku. Ryzyko istnieje zawsze, a im większe ryzyko, tym większy możliwy zysk. I większa możliwa strata. To element planu – możesz zarobić, ale przyjmujesz też to, że możesz stracić.

Proste inwestowanie

Money.pl we współpracy z mBankiem realizuje cykl webinariów na temat inwestowania – Mądre inwestowanie, nie tylko dla milionerów.
Wszystkie dotychczasowe odcinki można obejrzeć na stronie www.prosteinwestowanie.wp.pl, tam też można zapisać się na kolejne spotkanie z ekspertem, które odbędzie się 23 września.

Webinaria mają na celu przybliżenie tematyki inwestycyjnej tym, którzy do tej pory nie mieli okazji zmierzyć się z giełdą czy innymi formami lokowania pieniędzy.

Skorzystać z nich mogą również bardziej doświadczeni inwestorzy – zaproszeni goście odpowiadają na pytania widzów, które można zadawać przy zapisywaniu się na webinarium oraz podczas jego trwania.

Artykuł powstał we współpracy z mBankiem

pieniądze
inwestycje
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(12)
zwykły2
4 lata temu
Pieprzenie głupot. Bajka. Zabawa jest prosta - skoro "inwestycje" rosną szybciej niż globalna produkcja, to znaczy, że czyjś zysk pochodzi z czyjejś straty. Tych tracących jest większość i tak się zwykle dziwnie składa, że tzw. "zarządzający" biorą kasę zawsze, nawet jak klient traci. To brutalny skok na kasę, i do tego oficjalny i legalny!
Mario89
4 lata temu
takie bzdety to może i się sprawdzają na rozwiniętych rynkach zachodnich czy USA...na GPW jest dziki zachód... wystarczy prześledzić ceny akcji największych na rynku graczy z WIG 20... w ciągu jednego roku w plecy o 50-80 %...
p62
4 lata temu
A czy to też dotyczy walut?
Nie rozumiem ...
4 lata temu
Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego ci wszyscy doradcy i analitycy nie są obrzydliwie bogaci tylko przez całe lata siedzą u kogoś na pensyjkach? Przecież wystarczyłoby, żeby zastosowali się do swoich własnych rad, jak nie mają własnego kapitału to mogliby pobrać kredyty i potem je szybko spłacić z tej góry pieniędzy, które powinni zarobić. Coś mi się tu nie zgadza.
ja
4 lata temu
na wynajmie da się zarobić, ale głównym problemem jest to, że u nas chroni się najemcę, który nie płaci - złodzieja i oszusta, a właściciel traktowany jest jak bogacz-wyzyskiwacz. Jak ktoś nie wywiązuje się z umowy i naraża innego na straty, powinien być wywalony na zbity pysk. Dlaczego nikt nie pomyśli, że ktoś wynajmujący (właściciel) może być bezrobotny, chory itd, a ma np. mieszkanie po rodzicach, które jest jego jedynym źródłem dochodu. Ma niepracującą żonę i chore dziecko. I musi do tego utrzymywać oszusta. Polecam przeczytac na lotdocelu_pl artykuł pt. Jak dobrze wynająć mieszkanie i uniknąć problemów z najemcami? – są tam też dostępne dokumenty najmu