Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Afera Amber Gold. Były szef KNF uderza w poprzednika: brak było zaangażowania

55
Podziel się:

Postępowanie prokuratury toczyło się bardzo wolno, brak było także aktywności i zaangażowania mojego poprzednika - ocenił b. przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak.

Afera Amber Gold. Były szef KNF uderza w poprzednika: brak było zaangażowania
(STEFAN MASZEWSKI/REPORTER)

W sprawie Amber Gold postępowanie prokuratury toczyło się bardzo wolno, brak było także aktywności i zaangażowania mojego poprzednika na stanowisku przewodniczącego KNF w to postępowanie - ocenił b. przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak.

aktualizacja 18:30

Jakubiak przesłuchiwany we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold pełnił funkcję przewodniczącego KNF od połowy października 2011 r. do października 2016 r. Jego poprzednikiem na stanowisku szefa KNF był Stanisław Kluza.

Jakubiak mówił przed komisją śledczą, że gdy objął urząd szefa KNF poprosił o sprawozdanie, które sprawy są najważniejsze. - Jedną z takich spraw była Amber Gold - dodał.

- Poprosiłem wtedy o sporządzenie bardziej szczegółowej notatki na temat tego podmiotu (...) wynikały z niej dwie rzeczy - zeznał.

Jak mówił pierwszą z nich był fakt "niezwykle wolnego" postępowania prokuratury w tej sprawie. - Druga rzecz, która mnie uderzyła wtedy, to że brak było z mojej strony obserwacji, że mój poprzednik w jakikolwiek sposób się w to postępowanie angażował, które ciągnęło się bardzo długo. I brak było moim zdaniem w tym zakresie aktywności przewodniczącego - powiedział.

W końcu stycznia poprzednik Jakubiaka na stanowisku szefa KNF Stanisław Kluza podkreślał przed komisja śledczą, że "podmiot Amber Gold nie był podmiotem nadzorowanym, więc KNF nie mogła podejmować twardych czynności nadzorczych". Gdyby takie podjęła, dodawał, mogłaby zostać posądzona o przekroczenie uprawnień.

Kluza mówił wtedy zarazem, że mimo takich ograniczeń "nadzór wykazał się należytą starannością", a nawet wykonał czynności "ekstra". Oceniał, że dostrzeżenie, iż jest taki podmiot, jak Amber Gold, nastąpiło bowiem wcześnie - już w październiku 2009 roku spółka została wpisana na listę ostrzeżeń publicznych, a w grudniu tego roku skierowano zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.

Jakubiak we wtorek odniósł się także do kwestii "sukcesu" firmy Amber Gold. - Skąd sukces Amber Gold? Potrzebne były dwie rzeczy: rozpoznawalna marka i atrakcyjny produkt - podkreślił.

- W tym samym czasie swoją działalność rozpoczął Alior Bank, była ogromna kampania reklamowa. To zostało zauważone przez Marcina P., dlatego w lipcu 2009 r. zmienia nazwę spółki i logotyp - mówił Jakubiak i przedstawił komisji wydrukowane logotypy. Jak dodał, jeśli popatrzymy "jest niewątpliwa zbieżność i dobrze to było zaplanowane, aby mniej wprawnych i mniej doświadczonych uczestników rynku finansowego sugerować, że powstała nowa instytucja, która jest zbliżona do tej, która się reklamuje".

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zwróciła świadkowi uwagę, że obrady komisji "oglądają w największej części ludzie, którzy stracili pieniądze". - Proszę się zastanowić, z szacunku do tych ludzi, w jakim celu żeśmy się tu spotkali - dodała.

Jakubiak kontynuował zaś, że "atrakcyjnym produktem" Amber Gold była lokata w złoto. - Nie budzi wątpliwości, że w tym czasie pomiędzy 20 lipca 2009 r., kiedy zmieniono nazwę spółki, cena uncji złota wynosiła 2 tys. 827 zł, a 12 września 2011 r. to jest kwota 5 tys. 743 zł za uncję - wskazał.

Jak dodał ponadto tylko do końca 2011 r. dopuszczone były tzw. lokaty jednodniowe lub z dzienną kapitalizacją - produkt "umożliwiający obejście tzw. podatku Belki". - I okazało się, że od początku 2012 r. jedną z nielicznych form korzystnego lokowania na wysoki procent było to, co oferował Amber Gold - zaznaczył świadek.

Po ponad 40 minutach etapu swobodnej wypowiedzi świadka Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) złożył wniosek o przejście do pytań ze strony członków komisji do świadka. - W czasie swobodnej wypowiedzi niewiele zdań świadka dotyczyło meritum sprawy - oceniła Wassermann. Wniosek został przyjęty przy głosach sprzeciwu Witolda Zembaczyńskiego (Nowoczesna)
i Krzysztofa Brejzy (PO).

B. szef KNF: ws. Amber Gold nikt na mnie nie wpływał ani nie naciskał

Poseł PiS Jarosław Krajewski pytał Jakubiaka, czy powołując go na szefa KNF premier Donald Tusk albo osoby z jego otoczenia informowały go lub wykazywały zainteresowanie sprawą Amber Gold. "Najkrócej odpowiadając: nie" - odparł Jakubiak. "Czyli nie było żadnych sugestii ani zaleceń, zainteresowania ze strony byłego premiera Donalda Tuska działalnością Amber Gold w 2011 r.?" - dopytywał Krajewski. "Ani premier Donald Tusk, ani nikt inny w tym czasie, ani później, na mnie w żaden sposób nie wpływał" - odpowiedział świadek.

"Nigdy nikt na mnie nie naciskał w sprawie Amber Gold, ani nic ode mnie nie oczekiwał" - powiedział Jakubiak w innym fragmencie przesłuchania. Podkreślał, że wszystkie działania, które podejmował osobiście, albo Urząd Komisji Nadzoru Finansowego pod jego kierownictwem, to były jego i Urzędu "własne działania".

Były szef KNF podał, że między objęciem przez niego tej funkcji a lipcem 2012 r. spotkał się tylko raz z ówczesnym premierem i rozmowa nie dotyczyła Amber Gold. "Jak się spotyka z premierem, to się mówi najwyżej o dwóch-trzech sprawach, które są istotne" - mówił Jakubiak. Jak wskazał, przedstawił wtedy premierowi trzy kwestie o charakterze systemowym. "Ale nie powiedziałem o Amber Gold, dlatego że (...) (wcześniej) rozmawiałem z wiceministrem (finansów Andrzejem - PAP) Parafianowiczem, który poinformował mnie, że z kontrolą skarbową (do Amber Gold - PAP) wchodzą po Nowym Roku" - wskazał b. szef KNF.

Powiedział, że z Parafianowiczem - który pełnił funkcję wiceministra finansów oraz Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i Generalnego Inspektora Kontroli Skarbowej - rozmawiał dwa razy: 2 listopada i 29 grudnia 2011 r. Pierwsze spotkanie - mówił - dotyczyło różnych kwestii, w tym Amber Gold, a on informował, że KNF nie ma odpowiednich narzędzi do tego, aby wejść do Amber Gold i zbadać księgi tej spółki. Jak dodał, jedyną taką instytucją jest Urząd Kontroli Skarbowej.

Podczas drugiego spotkania - mówił świadek - Parafianowicz poinformował go, że po Nowym Roku "wchodzą z kontrolą skarbową" do Amber Gold. "Z tego co pamiętam (...), w połowie lutego (2012 r.) zadzwonił do mnie i powiedział mi, że Marcin P. zgodził się, że wpłaci 12 mln zł" - relacjonował Jakubiak.

Szefowa komisji śledczej pytała, czy słowa Parafianowicza rozumiał tak, że "oni przeprowadzili kontrolę i ustalili zaległość". "Nie. On powiedział mi w ten sposób, że Marcin P. zgodził się wpłacić 12 mln zł" - odpowiedział Jakubiak. Wassermann pytała, czy Parafianowicz informował, z jakiego tytułu miało wpłynąć te 12 mln zł. "Nic mi więcej nie powiedział" - odparł jej Jakubiak. "Z ministrem Parafianowiczem więcej na ten temat już nie rozmawiałem" - dodał. "A z panem ministrem (finansów) Jackiem Rostowskim?" - dopytywała Wassermann. "Nie" - odparł świadek.

Jakubiak mówił też, że część dokumentów z ustaleń ws. Amber Gold jest na stronie internetowej Komisji i wynika z nich, że w listopadzie 2011 r. "urząd skarbowy się ożywił" ws. Amber Gold. "Na początku grudnia 2011 r. jest wniosek o przeprowadzenie kontroli; w Amber Gold byli 6-8 lutego 2012 r." - mówił świadek dodając, że jest tam też mowa o tym, że Marcin P. zgodził się wpłacić 12 mln zł. Zwrócił też uwagę, że 17 lutego 2012 r. wobec Amber Gold zostało wszczęte formalnie postępowanie przez pomorski urząd skarbowy.

Dopytywany przez posła Rzymkowskiego, dlaczego nie spotkał się z premierem Tuskiem ws. Amber Gold później, między 30 grudnia 2011 a lipcem 2012 roku (w sierpniu 2012 r. Amber Gold ogłosiła upadłość), Jakubiak podkreślił, że wówczas wszystko wskazywało na to, że prokuratura podejmie działania.

"Nie wiedziałem, że postępowanie, sprawa nadal leży w prokuraturze okręgowej, nie zostało to przekazane do prokuratury rejonowej" - mówił. "Wiedziałem o tym, że aparat skarbowy podjął działania w stosunku do Amber Gold. Miałem też świadomość, że UOKiK jednak jakieś tam postępowania prowadzi" - dodał.

Zawiadomienie KNF ws. Amber Gold trafiło do prokuratury rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu pod koniec 2009 r. Pod koniec listopada 2011 r. Jakubiak wysłał do Prokuratury Generalnej pismo z krytycznymi uwagami pod adresem działań tej prokuratury. Pismo to nie trafiło do ówczesnego Prokuratura Generalnego Andrzeja Seremeta, tylko do jednego z departamentów PG, skąd ostatecznie przekazane zostało do gdańskiej prokuratury okręgowej, której w związku z tym na przełomie 2011 i 2012 r. prokuratura rejonowa z Gdańska Wrzeszcza przekazała akta sprawy.

B. przewodniczący KNF mówił także, że z ówczesnym Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem spotkał się 20 czerwca 2012 r., a w spotkaniu uczestniczył też pierwszy zastępca Prokuratora Generalnego Marek Jamrogowicz. "Poprosiłem o nie, bo widziałem, że niewiele się dzieje" - podkreślił Jakubiak.

"Myśl była taka, ażeby zaproponować, żeby tę sprawę przejęła prokuratura okręgowa. Najlepiej, jak by wyznaczyć - tak jak to jest na rynku kapitałowym - jedną prokuraturę okręgową, bo dla rynku kapitałowego jedyną prokuraturą właściwą jest Prokuratura Okręgowa w Warszawie, lub też podjąć takie działania, które przeniosą to (sprawę Amber Gold - PAP) do prokuratury okręgowej, niezależnie jakiej. I żeby generalnie postępowania z art. 171 prowadziły prokuratury okręgowe" - mówił.

Jak powiedział, w rozmowie z Seremetem i Jamrogowiczem nie zapadły żadne decyzje. "Prokurator Seremet powiedział, że muszą się nad tym zastanowić" - dodał Jakubiak. Dopytywany później przez posła Stanisława Piętę (PiS) dodał, że chodziło o zastanowienie się nad przeniesieniem sprawy z prokuratury rejonowej do okręgowej.

Zwrócił uwagę, że na stronie KNF zamieszczona jest informacja, iż 21 czerwca 2012 r. prokurator rejonowy z Gdańska-Wrzeszcza zwrócił się do prokuratora okręgowego o przejęcie tego postępowania. "Może to jest zbieżność - nie wiem" - mówił b. przewodniczący KNF.

Poseł Brejza powiedział, że po dotychczasowych przesłuchaniach komisja "ma nieścisłość", bo m.in. zastępca dyrektora departamentu prawnego UKNF Marcin Olszak twierdził przed komisją, że to Jakubiak polecił sporządzenie tego pisma, z kolei - jak mówił Brejza - Stanisław Kluza stwierdził, że pisanie tego pisma rozpoczęto za jego kadencji w KNF.

Jakubiak odparł, że po objęciu przez niego funkcji szefa KNF otrzymał notatkę, z której wynikało, że "od maja sprawa leży i nie wiadomo, ile będzie leżeć". "Mogę to z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jak przyszedłem do Urzędu, to poprosiłem departament prawny o to, by przygotowano pismo" - powiedział. "Uważałem, że ta sprawa nie może tak leżeć. To było moje polecenie" - podkreślił.

Jakubiak zaznaczył, że nie miał wiedzy o tym, że pismo do Seremeta nie dotarło. "O tym, że nie dotarło, dowiedziałem się chyba 30 sierpnia (2012 r.), jak pan Seremet mówił podczas posiedzenia Sejmu o sprawie Amber Gold; powiedział publicznie, że on tego pisma nie otrzymał i go nie czytał" - mówił świadek.

Przewodnicząca komisji pytała też, czy Jakubiak pamięta, kiedy doszło do pierwszego spotkania z przedstawicielami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Nie było takiego spotkania. Ja sobie nie przypominam" - odpowiedział b. szef KNF.

Odpowiadając na pytanie posła Rzymkowskiego o pierwsze spotkanie z b. szefem ABW gen. Krzysztofem Bondarykiem, Jakubiak powiedział, iż doszło do niego już po posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej. "Chyba był tam gen. Bondaryk. A może był jego zastępca pułkownik (Dariusz) Łuczak. Nie pamiętam. Ale to nie było na pewno przed 13 sierpnia 2012 r." - mówił.

Rzymkowski pytał, dlaczego Komisja - mimo porozumienia o współpracy z ABW - między 13 października 2011 a lipcem roku następnego nie podejmowała żadnych inicjatyw, aby poinformować Agencję o nieprawidłowościach związanych z Amber Gold, podczas gdy przedstawiciele KNF informowali o tym np. CBA. Wassermann dodała, że Bondaryk zrobił z tego publiczny zarzut, że w innych sprawach Jakubiak z tego korzystał, a w tej akurat nie.

Jakubiak mówił, że zgodnie z prawem sprawa i tak wróciłaby do prokuratora. "Stosownie do art. 15 kpk postępowanie przygotowawcze w postaci śledztwa lub dochodzenia jest prowadzone przez prokuratora. My w tym przypadku mieliśmy dochodzenie, które było prowadzone przez prokuratora" - podkreślił. "Z moich kontaktów, które miałem wcześniej wynikało, że Agencja bardzo wnikliwie obserwuje doniesienia medialne" - powiedział Jakubiak.

Dodał, że do głowy mu "nie przyszło, że ABW nie wie o spółce, która znajduje się na liście ostrzeżeń publicznych". "O tym, że nie została poinformowana Agencja w okresie wcześniejszym, kiedy moim zdaniem był on najwłaściwszy (...), nikt mi na to nie zwrócił uwagi" - dodał.

Jakubiak powiedział, że ABW "prowadziła czynności bodajże od lutego" 2012 r. "Jest informacja prasowa, w której minister (koordynator służb specjalnych Jacek) Cichocki mówi, że Agencja zaczęła czynności sprawdzające w lutym" - zaznaczył b. szef KNF. "To jest wypowiedź ministra Cichockiego publiczna (...). To były dwa zdania przytaczane ministra Cichockiego (...), chodziło też generalnie o OLT" - zauważył.

Pytany przez posłankę Andżelikę Możdżanowską (PSL), po co więc było porozumienia z ABW o współpracy, mówił, że KNF potrzebne są informacje w zakresie operacyjnym dot. m.in. akcjonariuszy, które to dane posiada ABW. Jak dodał, było już w tym czasie złożone zawiadomienie do prokuratury, która zajmowała się sprawą Amber Gold, dlatego zdecydował się złożyć pismo do Prokuratora Generalnego. "Rozważając wszystkie możliwości starałem się działać w sposób z mojego punktu widzenia najefektywniejszy, czyli z góry nie mogłem założyć tego, że prokurator Seremet tego pisma nie przeczyta" - podkreślił.

Dopytywany przez Wassermann, czy na posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej w sierpniu 2012 r. premier Tusk zażądał wyjaśnienia spraw Amber Gold, odpowiedział, że KNF była jedyną instytucją, co do której Tusk nie miał zastrzeżeń. "Do wszystkich innych niestety miał, to też nie oznaczało, że mieliśmy spocząć na laurach" - powiedział Jakubiak.

Szefowa sejmowej komisji śledczej pytała, czy KNF podjęła działania w stosunku do banków, które prowadziły konta związane z Amber Gold i w związku z tym miały wiedzę np. o dokonywanych przelewach.

"My po tej dacie (sierpień 2012 r.) też kontynuowaliśmy to, co do nas należało. Ale nie potrafię na ten temat dyskutować, tej wiedzy nie mam, w jaki sposób Komisja zareagowała w stosunku do podmiotów, które nie dopełniły obowiązku poinformowania GIIF, że są to transakcje podejrzane. W większości były to banki komercyjne, więc myślę, że w toku inspekcyjnym zawsze zwracamy uwagę również na kwestie związane z przestrzeganiem ustawy o zapobieganiu praniu brudnych pieniędzy" - powiedział.

Dopytywany przez przewodniczącą, jaki jest związek między tym, że KNF nie podjęła działania w stosunku do banków, a tym, że z Komisji przeszedł w ciągu trzech miesięcy do pracy w banku, Jakubiak odpowiedział, że żadnego. Pytany, czy to jest zgodne ze standardami, odpowiedział, że podejmując pracę w mBanku nie naruszył żadnego prawa. "Praca, którą dzisiaj wykonuję w tym banku, to praca, która wymaga ode mnie wiedzy prawniczej, nie ma żadnego związku z moją dotychczasową wiedzą nadzorczą" - dodał.

B. szef KNF mówił też, że gdy obejmował kierownictwo KNF, w połowie października 2011 r. na liście ostrzeżeń publicznych, którą prowadziła ta instytucja, znajdowało się ok. 30 podmiotów, z czego 16 przyjmowało środki finansowe od klientów i obciążały je ryzykiem. "Jak się później okazało, dwoma największymi podmiotami, który działały w tym obszarze, były Amber Gold i Finroyal" - wskazał świadek.

"W przypadku Amber Gold kwota wierzytelności według stanu na sierpień 2012 r. to kwota 584,5 mln zł" - mówił, opierając się na dokumentach z 2015 r. Zaznaczył, że od kwoty 850 mln zł, która jest podawana, należy odjąć 290 mln zł, czyli kwotę "depozytów, które zostały przez Amber Gold zwrócone klientom wraz z odsetkami". Jak dodał, z dokumentów tych wynika, że poszkodowanych przez Amber Gold było 12 tys. 187 osób.

Szefowa komisji śledczej zastanawiała się, skąd świadek dysponuje aktami postępowania ws. Amber Gold. "Nie dysponuję tymi aktami, to są akta, które Komisja (Nadzoru Finansowego) otrzymała" - mówił Jakubiak. Jak mówił, nie jest już pracownikiem KNF, ale - dodał - ma "prawo dostępu do tych dokumentów".

Jakubiak tłumaczył, że otrzymał te akta w czasie, kiedy był przewodniczącym KNF. "I wyniósł je pan z Urzędu?" - dopytywała Wassermann.

"Nie wyniosłem tych akt tylko - bym powiedział - dysponuję nimi" - odparł świadek.

Dopytywany, na jakiej podstawie wyniósł akta poza budynek Urzędu Komisji i kto mu udzielił zgody, Jakubiak odpowiedział: "jako przewodniczący Komisji mogę powiedzieć, że sam sobie udzieliłem". Zapewniał jednocześnie, że żadnych innych dokumentów nie wyniósł.

W dalszej części przesłuchania b. szef KNF podkreślił, że kiedy obejmował funkcję przewodniczącego KNF, jego wiedza o Amber Gold była "taka jak wszystkich" i wynikała z obserwacji medialnych. Dopytywany przez posła Krajewskiego odpowiedział, że wiedział, iż spółka oferuje bardzo wysokie oprocentowanie i nie jest to bank. "Czyli z mojego punktu widzenia i z mojej wiedzy prawniczej, którą posiadam, spółka prowadziła działalność z naruszeniem art. 171 prawa bankowego" - zaznaczył Jakubiak.

Stwierdził też, że gdy jego poprzednik Stanisław Kluza odchodził ze stanowiska, nie informował go o sprawie Amber Gold.

Poseł Krajewski spytał o fragment wypowiedzi przed komisją śledczą b. zastępcy szefa KNF Lesława Gajka, który powiedział m.in.: Jakubiak "zapoznał się w dość szybkim czasie z tą sprawą też i wyraził taką opinię, której mam nadzieję nigdy nie zmieni, a mianowicie, że za czasów przewodniczącego Kluzy zrobiono bardzo dużo, on to ujął mniej więcej w ten sposób, że +przewodniczący Kluza to powinien wypiąć pierś i dostać order za to, co on zrobił w swojej kadencji+".

Pytany, czy potwierdza te słowa, Jakubiak odpowiedział, że UKNF (przy pomocy którego KNF wykonuje swoje zadania) zrobił dużo, "może o wiele więcej niż mógł". W tym kontekście mówił, że m.in. Ilona Pieczyńska-Czerny i Marcin Pachucki "to są osoby, które - można powiedzieć - są tymi jasnymi częściami tej sprawy". "Natomiast w tym drugim zdaniu (...) ja nie stwierdzam, ile w tym czasie zostało zrobione" - mówił Jakubiak. "Przewodniczący Kluza powiedział, że ja coś kontynuowałem - nie było co kontynuować" - dodał.

Powiedział, że według jego "najlepszej wiedzy te działania, które były podejmowane, pani dyrektor Pieczyńska-Czerny w 2009 r. i później 2010 r., i następnie w 2011, to były działania pracowników UKNF". "Nie natrafiłem w tej sprawie na osobistą interwencję najwyższego kierownictwa" - powiedział Jakubiak.

Dopytywany, kiedy uzyskał informacje o przestępczej przeszłości właściciela Amber Gold Marcina P. odpowiedział, że w tamtym czasie (na początku kadencji przewodniczącego KNF - PAP) interesowało go bardziej to, że miał do czynienia z sytuacją, w której dochodzenie ws. Amber Gold "utknęło w martwym punkcie" i dlatego zlecił przygotowanie pisma do Prokuratora Generalnego.

Jakubiak stwierdził też, że jego zdaniem szef Amber Gold Marcin P. to "taki Nikodem Dyzma razy dwa" - on i jego żona. "Czy Marcin P. był to w stanie wymyślić? Ja śmiem twierdzić, wbrew takiej powszechnej opinii, że tak, był to w stanie wymyślić. Mogę nawet więcej powiedzieć, moim zdaniem ten sukces go przerósł. Tyle nagromadził tych pieniędzy, że w pewnym momencie go to przerosło" - mówił Jakubiak.

Jak ocenił świadek, Amber Gold upadła dlatego, że "w pewnym momencie zastopowany został napływ środków, który pozwalał na zwrot dotychczasowym udziałowcom". "To po prostu się zatrzymało, dlatego Marcin P. 13 sierpnia zrobił to, co zrobił" - zaznaczył. 13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację.

Pytany przez posła Krajewskiego o jego związki z PO i okres sprawowania funkcji wiceprezydenta Warszawy Jakubiak odpowiedział, że nie był członkiem PO. Dopytywany, za jakie sprawy odpowiadał jako wiceprezydent Warszawy za czasów jednej z kadencji obecnej prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz, Jakubiak odpowiedział, że to pytanie nie dotyczy sprawy Amber Gold.

Wassermann zaznaczyła, że to pytanie dotyczące kompetencji i kwalifikacji ze względu na to, że Jakubiak trafił z "czystej, żywej polityki" do pracy w instytucji takiej jak KNF. W odpowiedzi Jakubiak podał, że w ratuszu odpowiadał za geodezję i kartografię, politykę lokalową, działalność gospodarczą oraz sprawy związane z gospodarką nieruchomościami.

Poseł Krajewski stwierdził wówczas: "czyli za sprawy związane z reprywatyzacją". Na tę uwagę Jakubiak poprosił o uchylenie pytania, jednak proszony o udzielenie odpowiedzi mówił, że odpowiadał za gospodarką nieruchomościami, w tym kwestie związane z reprywatyzacją i stosowaniem dekretu Bieruta w Warszawie.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(55)
WYRÓŻNIONE
@tommek@
8 lat temu
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zwróciła świadkowi uwagę, że obrady komisji "oglądają w największej części ludzie, którzy stracili pieniądze". - Proszę się zastanowić, z szacunku do tych ludzi, w jakim celu żeśmy się tu spotkali - dodała. A ja głupi myślałem że spotykają się by wyjaśnić sprawę a oni wyraźnie powiedziała robią polityczny show.
Karol 1952
8 lat temu
I nikt nie zauważył, że firmę zakłada człowiek (znany z pesel(!) tylko zmienił nazwisko) który ma sądowy zakaz prowadzenia działalności finansowej !
Prokurator II...
8 lat temu
Zadna tajemnica nie zostala wyjasniona!!! Obecnie wiemy, ze prokuratura byla pasywna. Nastepny krok: kto zmuszal prokurature do pasywnosci!!!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (55)
hg51
8 lat temu
Ja miałam zarezerwowane LOTY do Krakowa w OLT do końca roku (często latałam do Krakowa, a bilety w przedsprzedaży były o wiele tańsze niz u konkurencji). I to ewidentnie było przygotowywane , żeby wyciągnąć od ludzi pieniądze. Lecąc do Krakowa wszyscy pasażerowie byli w niezłym strachu. Samolot był w strasznym stanie. Za parę dni OLT ogłosiła bankructwo.Wracałam do Gdańska pociągiem, . Zięć próbował się dodzwonic do nich , ale nie było szans i machnęliśmy ręką. Mnóstwo osob miało rezerwację do końca roku.Stwierdziliśmy , że niedużą kwotę straciliśmy, więc daliśmy spokój. I tak naprawdę, żadna instytucja państwowa się tym nie zainteresoała. Władze zamiast stać na straży ochrony obywateli, to jeszcze to jeszcze przyczynia się do łupienia ich !!!!. A ten proceder zaczął sie od IIIRP . Przedsiębiorczość Polaków zdławiono a w gabinetach ministerialnych działy się juz przekręty. Uczciwi przedsiębiorcy, którzy nie chcieli się pakować w żadne układy,i nie mieli żadnych szans. Byli skazani do bankructwo. Konstytuowało się państwo Orwellowskie,, a Polacy zamiast brać pod lupę oczesne układy, zachłystywali się wolnoscią!!!
St.Bosman
8 lat temu
Jak się wchodzi do instytucji finansowej to tam powinna wisieć tabliczka "Gwarancja BFG" jak nie ma, to znaczy, ze trafiłeś do oszustów, to wie każde dziecko w przedszkolu . ;)
Misiewicz
8 lat temu
Niewyżyta córka wody i wanny szaleje, ale głupia jest, jak kilo gwoździ.
kk
8 lat temu
A przypomnijcie sobie jak okradziono udziałowców w Banku Sląskim , kiedy to Osiatyński wstrzymał obrót akcjami. Zarobili tylko pracownicy BS i ich znajomi. To był niezły przekret. Tak na złodziejstwie powstały fortuny.
MAKI308
8 lat temu
Powoli klaruje się obraz i kto za tym stoi. Gdańsk zawsze słynął z geszefciarzy i prostytutek.
...
Następna strona