Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Chochołowski: Prezydentowi dobrze tam, gdzie wojna

0
Podziel się:

Prezydent polubił mocne wrażenia. Do momentu, gdy większość jego podróży koncentrowała się na trasie Warszawa-Jurata, panował spokój, który wyraźnie go znudził.

Chochołowski: Prezydentowi dobrze tam, gdzie wojna

Prezydent polubił mocne wrażenia. Do momentu, gdy większość jego podróży koncentrowała się na trasie Warszawa-Jurata, panował spokój, który wyraźnie go znudził. Głowa państwa jest predysponowana do walki, życia na krawędzi, lubi buchającą we krwi adrenalinę.

Przecież w Gruzji nie spodziewał się od Osetyńców serii uścisków, a mimo to pojechał, no i dostał taką serią, jakiej się można było spodziewać.

Obecna podróż do Azji to tylko z pozoru miła, kurtuazyjna wyprawa. Pielęgnowanie nieistniejących polsko-mongolskich stosunków gospodarczych to zadanie dla twardziela. Po tej wizycie mamy od naszych przyjaciół kupować już nie tylko jurty, ale także surowce naturalne. Może też kupimy parę samolotów, bo te mongolskie - w przeciwieństwie do polskich - potrafią latać.

Gdy Mongolia została podbita, prezydent miał wylecieć do Japonii. Tam miał czekać na niego sam cesarz. Spotkanie z synem bożym to nie lada atrakcja (ojciec cesarza Akihito był Bogiem do 1946 roku, ale pod naciskiem amerykańskich okupantów zrzekł się tego statusu).

Plan był atrakcyjny, ale znów głowa państwa musiała narażać życie. Premier łaskawie (albo złośliwie) dał prezydentowi rządowy samolot, który w Ułan Bator nie poradził sobie ze startem. Do Osaki Lech Kaczyński leciał już pożyczoną od Mongołów maszyną.

Na miejscu okazało się, że spokojnie mógł dalej bawić u prezydenta Enkhbayara i popijać kumys. Cesarz Akihito bowiem zaniemógł i nie przyjmował gości.

Czy to oznacza, że podróż nie jest udana? Skądże! Zamiast tego wdrożono plan awaryjny i Japończycy zapewnili naszemu prezydentowi przejażdżkę szybkim pociągiem - a niech zobaczy, w Polsce takiego nie ma i nie będzie - oraz zaparzyli mu herbatki.

Najciekawszy jednak punkt programu, to obchody 90-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Japonią. To szalenie intrygujące, że oba kraje świętują taką rocznicę, skoro formalnie są w stanie wojny. Polska wypowiedziała Japonii wojnę w 1941 roku (uczynił to rząd na uchodźstwie) i do dziś nie podpisała traktatu pokojowego.

Jak wiadomo, prezydent lubi jeździć tam, gdzie wojna, więc zapewne dobrze się czuje w Japonii. Brak przyjęcia przez cesarza, to naprawdę niewielka przykrość w porównaniu z tym, co go spotkało w Gruzji.

Właśnie żądzą mocnych wrażeń można wyjaśnić, dlaczego tak chętnie prezydent jeździ na unijne szczyty. Ciągnie go tam, gdzie wojna, a przecież do walki z Unią potrzeba prawdziwego twardziela. Takiego, co to lubi buchającą we krwi adrenalinę, stworzony jest do walki, życia na krawędzi, dla którego największym zaszczytem jest polec w boju.

Premier _ Ciamciaramciam _ zostałby tam zniszczony.

Autor jest dziennikarzem portalu Money.pl

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)