Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Co zrobi rząd Kazimierza Marcinkiewicza z euro i polityką pieniężną ?

0
Podziel się:

Jednym z najważniejszych elementów, który obecnie cementuje zawarte w Sejmie porozumienie PiS – LPR - Samoobrona jest wspólna deklaracja niechęci do euro.

Co zrobi rząd Kazimierza Marcinkiewicza z euro i polityką pieniężną ?

Jednym z najważniejszych elementów, który obecnie cementuje zawarte w Sejmie porozumienie PiS – LPR - Samoobrona jest wspólna deklaracja niechęci do euro.

Każda z partii biorących udział w tym porozumieniu ma swoje ważne powody, dla których euro jej się nie podoba. Jednak wszystkie wydają się być zaskoczone faktem, iż ratyfikowany w drodze referendum traktat akcesyjny ze Wspólnotami Europejskimi zawierał także zgodę naszego kraju na przystąpienie do strefy euro i to jeszcze pod rygorem spełnienia przez Polskę określonych warunków wstępnych. Zdaje się jednak, że o tym, nie tylko partie opozycyjne, ale też nawet większość obywateli biorących udział w referendum nie miała pojęcia.

Teraz, gdy nowy rząd i stojący za nim obóz parlamentarny (de facto odzwierciedlający większość po-wyborczą) chcą wcielać w życie wspólne postulaty programowe, okazuje się, że nie bardzo mogą zrobić to ze wcześniej podpisanymi i ratyfikowanymi zobowiązaniami międzynarodowymi.

A problem euro jest problemem poważnym. Przyjęcie waluty unijnej wiąże się z utratą zasadniczej części kontroli nad sterowaniem gospodarki, co nie jest po myśli zarówno partii sterowanie lubiących i chcących znacząco sterować, jak też paradoksalnie dla tych mniej chętnych do kręcenia gospodarczą kierownicą, oddających ster niewidzialnej ręce rynku.

Przyjęcie euro to brak możliwości kreowania polityki stóp procentowych, to brak możliwości kontroli nad drukowaniem (emisją) pieniądza, to praktyczny koniec panowania nad rezerwami walutowymi, ograniczony do minimum wpływ na politykę kursową, na monetarne pobudzanie i schładzanie gospodarki.

Z drugiej strony to przekazanie tej kontroli i tych narzędzi w ręce Europejskiego Banku Centralnego (ECB), który w myśl oficjalnych przepisów i traktatów ma realizować za ich pomocą politykę wspólnych celów Unii Europejskich. Pytanie brzmi - na ile wspólne cele będą zbieżne z naszymi, a na ile z celami innych państw?

Jeśli bowiem Polska ma zasadniczo odmienną strukturę gospodarki od tej niemieckiej, włoskiej czy francuskiej, to jak pogodzić te cele w jednej polityce. Nie da się – ECB musi prowadzić politykę zgniłego kompromisu. Będąc zaś ciałem kolegialnym w praktyce zgniły kompromis polega na długoterminowym pacie i braku możliwości realizacji jakiejkolwiek polityki. W rzeczywistości ECB nie podejmuje żadnych decyzji w obawie przed zaszkodzeniem komukolwiek i posądzeniem o nadmierną reprezentację interesów jednej ze stron.

Efekt finalny jest taki że stopy procentowe w Eurolandzie pozostają niezmienne od wielu miesięcy, a powoli te miesiące zamieniają się w lata, zaś w USA czy Wielkiej Brytanii ta zmienność jest zachowana. Dzięki temu gospodarki wyżej wymienionych państw reagują na zmienność koniunktury bardziej elastycznie i w długim terminie rozwijają się szybciej zaś kontynentalny kolos ledwo sapie.

Decyzja Polski w spawie przyjęcia bądź odrzucenia euro nie jest prosta. Zważywszy bowiem na fakt, że bank centralny dostałby się w przyszłości w ręce Samoobrony lub partii o podobnym stopniu niefrasobliwości ekonomicznej, to może lepiej byłoby oddać go w kolegialne ręce. Także i obecna polityka forsująca bardzo wysokie stopy procentowe w ujęciu realnym (najwyższe w cywilizowanym świecie) oraz jeden z najmocniejszych kursów w walutowych w celu sztucznego oddalania zagrożenia przekroczenia konstytucyjnej bariery długu publicznego niekoniecznie pomaga polskiej gospodarce.

Rząd Marcinkiewicza podjął w tej sytuacji dość ryzykowną grę. Odsuwa w niezbyt konkretnie określoną przeszłość kwestię przystąpienia do strefy euro w nadziei, że w tym czasie problem sam się niejako rozwiąże, w myśl przepowiedni pewnego ekonomisty (Wiecie Państwo o kim mówię ?) o rychłej, kilkuletniej perspektywie upadku strefy euro i samej waluty. Z drugiej zaś strony polityka pieniężna ma być znacznie aktywniejsza, bardziej podobna ze stylu do tej amerykańskiej, w najbliższym czasie zbieżna środkami do polityki Samoobrony (niskie stopy, słaby złoty +Balcerowicz musi odejść), ale dłuższym horyzoncie już niekoniecznie (spełnianie kryterium ERM2). Zapewne wówczas nastąpi też wymiana rządowego sojusznika. Gra jest ryzykowna, bo w każdej chwili jakiś zewnętrzny szok podażowy, albo spekulacyjny atak finansowy może nam popsuć inflację i zasoby rezerw. Jednak zdaje się, iż ten rząd nie ma komfortu bezpiecznego nicnierobienia jak jego poprzednicy i to ryzyko podjąć musi.

euro
unia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)