Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Czy prezydent Kaczyński znów zamelduje prezesowi Kaczyńskiemu?

0
Podziel się:

Po czwartkowym spotkaniu Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim szef Platformy Obywatelskiej oświadczył, że wreszcie dotarło do niego i do prezydenta, iż Polacy mają dosyć politycznej rozróby o niewiadomo co.

Czy prezydent Kaczyński znów zamelduje prezesowi Kaczyńskiemu?

Po czwartkowym spotkaniu Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim szef Platformy Obywatelskiej oświadczył, że wreszcie dotarło do niego i do prezydenta, iż Polacy mają dosyć politycznej rozróby o niewiadomo co.

Odkrywcza ta refleksja dowodzi, że politycy wolno, bo wolno, ale jednak myślą, w czym bez wątpienia stymulują ich sondaże opinii publicznej. Kilka godzin przed spotkaniem głowy państwa z głową największej opozycyjnej partii Pentor Research International ogłosił, że tyle samo ankietowanych opowiada się za koalicją PO-PiS, co za rozwiązaniem parlamentu.

Jedna czwarta Polaków optująca za odprawą posłów z Wiejskiej to dużo więcej niż otrzymała realnych głosów zwycięska partia, mimo że Jarosławowi Kaczyńskiemu ciągle się wydaje jakoby jego drużyna sprawowała mandat w imieniu całego narodu. W tym względzie bliźniak uważany za stratega wyborczego sukcesu może niebawem przypominać Wojskiego z epopei narodowej, któremu też się zdawało, że ciągle gra jeszcze, choć to tylko echo grało. Cztery miesiące po wyborach z wizji oczyszczonej, uporządkowanej i nieskazitelnej IV Rzeczpospolitej pozostaje na razie tylko bełkotliwy pogłos snu po potędze.

Tymczasem tzw. lewica się dogaduje, minister Kalisz zabiega w szwajcarskich Alpach o poparcie Aleksandra Kwaśniewskiego, część liderów dawnej Unii Wolności chce się bratać z postkomunistami, a słupek popularności jednoczącej się opcji niespodziewanie pnie się w górę. Wychodzi więc na to, że główny strateg PiS, opierając swą polityczną taktykę na szantażowaniu pozostałych partii, nie przewidział sytuacji, kiedy sam może zostać zaszantażowany. Najbliższe dni pokażą, czy i do brata prezydenta dotrze, że Polacy mają już dość. Jeśli nie dotrze, ma on wszelkie szanse podzielić los Marian Krzaklewskiego po niegdysiejszych wygranych przez AWS wyborach.

Jeśli prezydent Kaczyński będzie mógł w najbliższych dniach zameldować prezesowi Kaczyńskiemu, że zadanie znów zostało wykonane i z powodu budżetu parlament nie będzie rozwiązany, a Donald Tusk przystępuje do koalicji z PiS-em, sytuacja znormalnieje na parę tygodni, góra na kilka miesięcy, a przyspieszone wybory i tak nas prędzej czy później czekają. Nie da się bowiem długo sprawować wspólnie władzy, mając dychotomiczne pomysły na rzeczywistość, zwłaszcza gospodarczą i społeczną.

Przez piętnaście lat dzielącą się na przeróżne konfiguracje tzw. prawicę zawsze jednoczył stosunek do postkomunistycznej tzw. lewicy. W końcu jednak wszyscy esbecy oraz tajni współpracownicy zostaną ujawnieni, dawni aktywiści PZPR powymierają, a miłośnicy babrania się w przeszłości z powodu braku innych tematów zostaną zmuszeni do zajęcia się teraźniejszością i przyszłością. Dopiero wtedy polska scena polityczna zacznie normalnieć. Biorąc pod uwagę, że nadal toczymy spory o rolę Jasnej Góry w potopie szwedzkim i wpływ dziadka Tuska na sympatie polityczne wnuka Donalda, może to nastąpić za jakieś pięć wieków. Bądźmy więc optymistami, ale też realistami. Bez względu na to, co się zwiąże, a co rozwiąże po konstytucyjnym 31 stycznia.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)