Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Doradcy prywatyzacyjni a la polacca

0
Podziel się:

Corporate governance a la polacca czyli jak będąc ministrem skarbu nie zauważyć, że doradcy prywatyzacyjni za przyzwoleniem urzędników traktują państwowe spółki w przeddzień prywatyzacji jak króliczka do strzyżenia.

Doradcy prywatyzacyjni a la polacca

Ostatnio minister skarbu w obecności paru dziennikarzy zarzucił mi, że nic, tylko wszędzie widzę spiski. Sprowokowałem szefa MSP pytaniem, jaki to dziwny traf sprawił, że parę dni po Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy Orlenu, kiedy Skarb Państwa dzięki poparciu OFE Commercial Union dał łupnia Janowi Kulczykowi usuwając jego ludzi z rady nadzorczej płockiego koncernu, jeden z ważniejszych menedżerów grupy CU w Polsce został głosami przedstawicieli ministra skarbu wybrany wiceprezesem PZU.

Skoro zadawanie takich pytań, to według Jacka Sochy doszukiwanie się spisków, zróbmy ministrowi mały test, żeby sprawdzić, czy w ogóle wie, co się dzieje w kierowanym przez niego urzędzie.Pytanie brzmi: o jaką firmę chodzi w załączonej historii. Dla ułatwienia powiem, że jest to spółka Skarbu Państwa, która ma być sprywatyzowana jeszcze w tym roku. Przychody ze sprzedaży jej akcji wpisano do tegorocznej ustawy budżetowej. Zarząd tej spółki chciał podnieść jej kapitał akcyjny; nowe akcje miały objąć banki inwestycyjne. Pieniądze miały być przeznaczone m.in. na rozwój marketingu spółki za granicą, a także na umocnienie jej wizerunku na rynku, nie tylko w Polsce.
Zaowocowałoby to niewątpliwie podniesieniem wartości przedsiębiorstwa przed ofertą publiczną, a co za tym idzie podnosiłoby prawdopodobieństwo uzyskania większych wpływów z giełdy do budżetu.

Ministerstwo Skarbu jednak się nie zgodziło. Gdyby MSP przed wejściem spółki na giełdę pozbył się kontroli nad nią, a tak by się stało, gdyby wszedł inwestor w postaci banków inwestycyjnych, urzędnicy straciliby wszelki wpływ na firmę w okresie jej prywatyzacji. Co to oznacza, pokazuje seria zdarzeń, które miały miejsce w ostatnich miesiącach. Chodzi o listę agencji public relations, którą zarządowi prywatyzowanej spółki przedstawiła instytucja finansowa wybrana przez ministra skarbu na doradcę do pomocy w przygotowaniu publicznej oferty. Rola zarządu miała się ograniczyć do wysłania agencjom pr w nieodległym terminie zaproszenia do złożenia oferty. Sugerowany przez doradcę termin był tak bliski, że żadna poważna firma nie byłaby w stanie przygotować rzetelnej oferty. Wygląda to, jakby doradca działał w zmowie z jedną z umieszczonych na liście firm, która najpewniej ma już w zanadrzu przygotowaną ofertę. Co więcej, nie wiadomo, na jakiej zasadzie za usługi dla doradców pr miałaby płacić prywatyzowana firma a
nie jej właściciel - Skarb Państwa, który sprzedaje akcje na giełdzie (doradca sugerował, że to zmartwienie przyszłych inwestorów, bo to oni będą musieli zrobić w bilansie rezerwy na ewentualne straty, jakie może wykazać spółka za 2004 r).

Równie dziwne rzeczy miały miejsce przy wyborze samego doradcy dla ministra. Zostało nim konsorcjum złożone ze wspomnianej instytucji finansowej i firmy doradczej. Ta ostatnia powstała z przekształcenia spółki założonej wiele lat temu przez kilku oficerów wywiadu za pieniądze przywłaszczone bezprawnie z funduszy tajnej służby. Wśród akcjonariuszy byli też znany handlarz bronią i biznesmen z państwa ościennego, który w związku z podejrzeniami o pranie brudnych pieniędzy i związki z wywiadem wojskowym naszego sąsiada nie otrzymał przedłużenia prawa pobytu w Polsce. Firma, która miała niegdyś tak szacownych udziałowców, należy do zaufanych doradców kolejnych ministrów skarbu od wielu lat. Powodem ponoć jest wysoka ocena, jaką wystawiają jej za rzekomy profesjonalizm urzędnicy MSP. Czy na opinię urzędników ma wpływ niewyśrubowany cennik usług rzeczonej firmy doradczej? Czy doradca ministra skarbu zgadza się pracować za ceny dumpingowe, dlatego, że drugą część wynagrodzenia dostaje od innej firmy np. pr, która -
kolokwialnie mówiąc - odpala mu działkę za to, że została wybrana przez tegoż doradcę do świadczenia dodatkowych usług przy prywatyzacji?

Czy to jest właśnie ta osławiona corporate governance, która rzekomo obowiązuje w spółkach Skarbu Państwa od czasu, gdy premierem został Marek Belka, a ministrem skarbu Jacek Socha. Ciekaw jestem, czy ten ostatni, jeśli domyśli się, o jaką firmę chodzi, będzie chciał dla zatuszowania skandalu wymienić ... zarząd, czy też wyrzuci na zbity pysk doradcę. A może będzie czekał aż przyjdzie ABW lub - co bardziej prawdopodobne - wszystko ze szczegółami ukaże się w prasie.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)