Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Sieć pod lupą Wielkiego Brata to marzenie władzy

0
Podziel się:

Biały Dom ma problem z użytkownikami internetu, których trudno podsłuchiwać. Chce zatem zmienić prawo, by umożliwić służbom specjalnym kontrolę Skype'a, Facebooka czy szyfrowanej poczty elektronicznej smartfonu BlackBerry.

Dzik: Sieć pod lupą Wielkiego Brata to marzenie władzy

*Biały Dom ma problem z użytkownikami internetu, których trudno podsłuchiwać. Chce zatem zmienić prawo, by umożliwić służbom specjalnym kontrolę Skype'a, Facebooka czy szyfrowanej poczty elektronicznej smartfonu BlackBerry. *

Jakby tego było mało, Wujek Sam pragnie również wiedzieć o każdym międzynarodowym przelewie na kwotę przekraczającą tysiąc dolarów. Cel oczywiście jak najbardziej szczytny – walka z terroryzmem.

Podsłuch to potężne narzędzie, zdolne zrzucić z piedestału najwytrawniejszych politycznych graczy. Rządy kochają podsłuchiwanie, wychodząc z założenia, że kto ma podsłuchy, ten ma władzę. Kto wie, jak potoczyłaby się najnowsza historia Rzeczpospolitej, gdyby za czasów poprzedniej ekipy nie było afery gruntowej, której towarzyszyła liczba podsłuchanych rozmów ponoć idąca w tysiące. Afera hazardowa, która nieźle zatrzęsła obecną ekipą, również bazowała na podsłuchach.

Zwolnicy inwigilacji, który u nas, i jak widać za Oceanem, nie brakuje, podają zwykle dwa argumenty na obronę swojego stanowiska. Pierwszy z nich to taki, że poświęcamy jedno dobro – prywatność, na rzecz większego – bezpieczeństwa. Drugi, z nieco odmiennej sfery, mówi, iż ludzie uczciwi nie muszą się obawiać, że ktoś ich podsłuchuje. Oba argumenty są dość wątpliwej natury.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/95/t87391.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/ngospodarka/ebiznes/artykul/bruksela;zadowolona;e-zakupy;coraz;bezpieczniejsze,161,0,676769.html) Bruksela zadowolona: e-zakupy bezpieczniejsze

Teoria, że ludzie uczciwi nie powinni się martwić, że są inwigilowani jest tak samo mądra jak sławetna (choć ponoć zmyślona) sentencja: _ Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich! _.

Jest to przykład pewnej intelektualnej miałkości – po co działać w sposób przemyślany, z chirurgiczną precyzją, skoro nasz podsłuchowy superkomputer przemieli wszystkich i wszystko i znajdzie tych złych.

To także wyraz wiary w nieskazitelną szlachetność państwa, które stawia swoich czystych jak łza funkcjonariuszy do konfrontacji z podejrzanym ogółem. W takim paradygmacie tylko władza może być nieskończenie podejrzliwa, obywatele (chcący chronić swoją prywatność szyfrowaniem) nie mają prawa być podejrzliwi nawet odrobinę.

Teza, że poświęcana jest część wolności za bezpieczeństwo również się nie broni. Prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym jest o wiele większe niż na skutek ataku terrorystycznego. A mimo to, jak na razie, władza nie każe montować układów alkomat-GPS-GSM w autach, które będą zdalnie raportowały każde przekroczenie dozwolonej prędkości i jazdę pod wpływem.

Terroryzm to po prostu dobry pretekst do przedłużenia macek władzy, działający na wyobraźnię. Jakże niewinny jest monitoring transakcji finansowych wobec czegoś tak ważnego jak walka z Al-Kaidą. Tymczasem, jeśli nawet w końcu, w modelu totalnej inwigilacji poradzimy sobie z terrorystami, będzie to pyrrusowe zwycięstwo. Bo stracimy wówczas wolność, a przecież na jej odebraniu tak bardzo zależy fundamentalistycznym wrogom Zachodu.

Autor felietonu jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności, ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu.

Czytaj w Money.pl

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)