W ubiegłym tygodniu media doniosły, że do klasyfikacji zawodów i specjalności dodano wróżki, astrologów i radiestetów. Wywołało to ostry sprzeciw środowisk naukowych. Naukowcy wystosowali nawet_ List otwarty w obronie rozumu _, pod którym podpisało się niemal pięć tysięcy osób.
Akademicy wytoczyli ciężkie działa - stwierdzili, że dodane do listy zawody _ nie mają nic wspólnego z cywilizacją XXI wieku _, sprawa _ narusza powagę Rzeczypospolitej _, a winni tego skandalu powinni zostać ujawnieni i ukarani. Argumentacja zawarta w liście otwartym wydaje mi się jednak dość płytka.
Po pierwsze, czy nam się to podoba czy nie, różne formy irracjonalizmu i wiary w zjawiska paranormalne są w obecnych czasach popularne jak nigdy, stanowią zatem element szeroko rozumianej cywilizacji XXI wieku. Tropiciel zabobonów, śp. Józef Maria Bocheński, twierdził wręcz, że współcześni ludzie w swej masie są mniej racjonalni niż w Wiekach Średnich.
Po drugie, wbrew pozorom, zawód wróżki nie jest całkiem bezsensowny. Niedawno podczas nasiadówki przy piwie z kolegami w jednym z warszawskich lokali, mieliśmy okazję porozmawiać z zatrudnioną tam _ Wróżką _. Zauważyłem, że Pani, niczym dobry detektyw, po prostu potrafiła trafnie analizować szczegóły i miała bardzo dobrze rozwinięty dar, nazwijmy to, _ psychologii praktycznej _.
Nie trzeba wierzyć w moc kart Tarota, by stwierdzić, że taka osoba może ludziom coś ciekawego powiedzieć o nich samych. Czemu by więc jej za to nie zapłacić? Ludzie potrzebują też pewnych złudzeń by dobrze funkcjonować, dlatego takie profesje jak wróżka pełnią rolę terapeutyczną. I tak trzeba patrzeć na ich rolę, a nie przez pryzmat metodologii nauk przyrodniczych.
Po trzecie, tworzenie dychotomii między _ wróżkami i astrologami _ z jednej strony, a _ resztą cywilizowanego świata _ z drugiej, jest - oględnie mówiąc - wysoce obłudne.
Czym jest bioenergoterapeuta wobec poważnych lekarzy z dyplomem zapisujących leki homeopatyczne, choć kolejne naukowe badania i publikacje dowodzą, że homeopatia nie działa i nie ma prawa działać?
Czym jest astrolog wobec analityków ekonomicznych, którzy wieścili nam, że dolar w tym roku będzie wart 1,50 zł, a opcje walutowe to czysty i bezpieczny zysk. Czy dyrektorzy finansowi polskich spółek mogliby wyjść gorzej gdyby zamiast dealera bankowego radzili się chiromanty?
Czy bardziej szkodliwy jest radiesteta sugerujący przesunięcie łóżka w inne miejsce, czy analityk rynku nieruchomości, wieszczący jeszcze niedawno, że mieszkania będą drożeć rocznie po 15 proc. i najlepiej kupić dziurę w ziemi na przedmieściach po 10 tys.zł za mkw. Bo taniej już nigdy nie będzie?
W kontekście konfliktu _ wróżbici kontra cywilizowany świat _ warto też przypomnieć niedawną wypowiedź rzeczniczki bank Goldman Sachs. Z rozbrajającą szczerością wyjaśniła ona, że wypowiedzi banku o spekulacjach walutowych zostały opacznie zrozumiane, ponieważ to, co rekomenduje inwestorom, i to, co sam robi, to dwie zupełni różne rzeczy.
Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić radiestetę, który mebluje swój pokój wg innych zasad, niż rekomendacje dla sąsiada z piętra niżej. Ech, gdyby tylko pewne _ poważne _ zawody miały tak niewielki potencjał konfliktu interesów bądź hipokryzji jak radiesteta czy astrolog...
Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu.
Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.