Czytanie gazet należy zaczynać od działu sportowego. Wiadomości sportowe odnotowują sukcesy ludzi, pierwsze stronice - porażki ludzi. To powiedzenie amerykańskiego polityka Earla Warrena nie dotyczy, niestety, polskich czytelników dzisiejszej prasy.
Nasza reprezentacja przerżnęła ostatni mecz, który, zgodnie z oczekiwaniami rodaków, miała honorowo wygrać. Cudu nie było. Pozostał niesmak, bo nadęta propaganda sukcesu naszych piłkarzy zwiększyła apetyt na ciastko, a szyba, przez którą przyszło nam je lizać, okazała się brudna.
Tylko nieliczni mieli odwagę publicznie artykułować swoje zwątpienie w zapowiadaną wirtuozerię zespołu, który miał grać... a rzępolił. Na szczęście godność reprezentacji uratował sędzia Webb, bo kompromitacja byłaby jeszcze większa. Może prezydent powinien odznaczyć go podobnie jak trenera?
A propos, może oprócz wprowadzenia zmian regulaminu dotyczących bieżącej kontroli decyzji sędziowskich, zaproponować, aby dopasować długość i szerokość boisk oraz czas meczów do kondycji naszych graczy? I w ogóle zakazać innym drużynom stosowania technik gry przekraczających umiejętności reprezentacji Polski.
Nadszedł czas analiz i wielu ekspertów będzie wyjaśniać nam powody kolejnej porażki. Czy znajdą się tacy, którzy powiedzą wprost, że słowo zawodnik powinno kojarzyć się z zawodowstwem? Nie trenowaniem z nadzieją na szczęście w grze i premię, tylko z rzetelną pracą FOR MONEY. (Tu, skoro o biznesie mowa, to ciekawe, czy ktoś pomyślał, że można było zarobić na kibicach, sprzedając im po meczach czarne wstążki do flag?)
Tyle o ostatnich stronach gazet. A co na pierwszych? Podobne pogrywanie trampkarskich drużyn w propagandową szmaciankę. Tu także nie traktuje się polityki jako pracy, a jako kilkuletnią fuchę. Wszelkie faule dozwolone, bo pełniący rolę sędziego naród rzadko korzysta z czerwonej kartki. Zresztą jeśli nawet, to po przeczekaniu meczu w szatni wypoczęci zawodnicy w nowych koszulkach powracają na boisko, by nadal kopać się w swojskim, chaotycznym stylu.
Tymczasem politycy innych drużyn europejskich, ku zadowoleniu swoich kibiców, realizują narodowe strategie kolejnych gier gospodarczych i społecznych. Tak, jakby znali powiedzenie Antoniego Słonimskiego: Świat nie jest piłką footballową, Świat się podbija głową! głową! głową!
I jeszcze jedno. Media doniosły, że Michał Listkiewicz nie wyklucza reelekcji.
Autor jest dziennikarzem i publicystą, ekspertem w zakresie etyki
i prawa reklamy, mediów i PR. Był doradcą ds. wizerunku w sztabach wyborczych różnych ugrupowań politycznych w latach 2000, 2001, 2002 i 2005.