Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Wojna o media trwa

0
Podziel się:

Czy dla tzw. czwartej władzy w Polsce nadszedł czas ponownego określenia własnej tożsamości? Po raz pierwszy na tak wielką skalę od 1989 r. dziennikarze spierają się o wolność i niezależność prasy.

Jakimczyk: Wojna o media trwa

Czy dla tzw. czwartej władzy w Polsce nadszedł czas ponownego określenia własnej tożsamości? Po raz pierwszy na tak wielką skalę od 1989 r. dziennikarze spierają się o wolność i niezależność prasy.

Pole tego sporu wyznaczają ramiona nożyc, z których jedno stanowią ci wszyscy, którzy podnieśli w ostatnich miesiącach wrzawę przestrzegając przed upolitycznieniem mediów publicznych i próbami kneblowania bądź zastraszania prywatnych wydawców i/lub nadawców.

Drugie ramię to ci, którzy w działaniach PiS podejmowanych w obszarze mediów (zmiana składów KRRiT, rad nadzorczych i zarządów TVP, Polskiego Radia i jego spółek regionalnych, rozszerzenie ustawy lustracyjnej na dziennikarzy i wydawców medialnych, odtajniania dowodów współpracy agenturalnej znanych redaktorów z tajnymi służbami PRL) upatrują nadziei na długo oczekiwaną dekomunizację i lustrację środowiska dziennikarskiego.

ZOBACZ TAKŻE:

Ci pierwsi, którzy jak Monika Olejnik, Andrzej Morozowski czy Tomasz Lis, poczuli się zagrożeni działaniami polityków PiS, nigdy wcześniej w minionych 17 latach od upadku komunizmu w Polsce, nie alarmowali tak głośno o zagrożeniu wolności słowa. Nie przypominam sobie ich troski o niezależne media w naszym kraju w 1997 r., kiedy prokuratura wszczęła gigantyczne śledztwo w sprawie szkalowania głowy państwa (tj. Aleksandra Kwaśniewskiego) przez autorów artykułu “Wakacje z agentem” opublikowanego na łamach nieistniejącego już dziennika “Życie”.

Gdzie byli wszyscy dzisiejsi koryfeusze swobody w debacie publicznej, gdy ubeckimi metodami zastraszano świadków pobytu latem 1994 r. w Centralnym Ośrodku Sportu w Cetniewie Aleksandra Kwaśniewskiego i Władimira Ałganowa? Czy nie przyszło im na myśl, że świadkowie poddani takiemu “konwejerowi” (vide: Wiktor Suworow, “Akwarium”) w trakcie procesu cywilnego wytoczonego dziennikarzom “Życia” przez prezydenta Kwaśniewskiego zapadną na amnezję albo wycofają się z wcześniejszych zeznań złożonych redakcji w formie pisemnej na użytek sądu?

“Gazeta Wyborcza” dzierżąca wtedy niekwestionowany rząd dusz nie kryła oburzenia na dziennikarzy i wydawcę, którzy poważyli się na postawienie głowie państwa zarzutu utrzymywania kontaktów z rosyjskich szpiegiem? Czy jednak haniebne milczenie tuzów dziennikarstwa III RP w tamtej sprawie iZOBACZ TAKŻE:

innych podobnych, daje beneficjantom rządów PiS zajmującym teraz posady w mediach publicznych prawo do upatrywania w każdej krytyce nowego porządku ręki mitycznego “układu”, o którym tak często mówią bracia Kaczyńscy, szczególnie obecny premier?

Od dworskiego gięcia się w lansadach w antyszambrach Aleksandra Kwaśniewskiego łatwo wpaść w pułapkę bezkrytycznej pochwały dla tych, którzy postanowili po zwycięstwie wyborczym w 2005 r. przewietrzyć zatęchłą szafę z molami, jaką przypominały TVP, Polskie Radio i jego sieć kilkunastu stacji regionalnych.

Stare francuskie powiedzenie głosi, że “les extremes se touchent” (“Przeciwieństwa się stykają, spotykają”). Obserwując to, co się obecnie dzieje w Polsce w materii sporu o wolność prasy, można czasem odnieść wrażenie, że nastąpiła zamiana miejsc. Dawni baronowie i baronessy z programów publicystycznych mediów z udziałem Skarbu Państwa zostali zastąpieni przez tych, którzy atakowali skamielinę komunistyczną bądź postkomunistyczno-liberalną w państwowych publikatorach.

Strąceni z panteonu bóstw redaktorzy przeszli natomiast do mediów prywatnych, gdzie odkryli w sobie, nierzadko z gorliwością prozelity, polemiczną pasję w dyskusji z przedstawicielami władzy. Władzy reprezentowanej przez PiS, rzecz jasna.

Ci, którzy zajęli ich miejsce, wypowiadają się natomiast niekiedy jakby rola komentatora i publicysty pomyliła im się z posadą rzecznika czy doradcy medialnego rządu. Wygląda to niestety tak, jakby paru kolegów z koleżankami uznało, iż teraz właśnie nadeszła ich kolej, by zabezpieczyć na amen zdobyty dopiero co przyczółek.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)