Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Lepiej wyprowadzić na chodniki policjantów niż sfrustrowany tłum na ulice.

0
Podziel się:

Tylko patrzeć jak na internetowych listach dyskusyjnych zaczną się pojawiać roszczenia: Kaczor, oddaj moją chałupę! Prezydent elektryk też obiecywał i do dzisiaj lud nie może mu tego zapomnieć. Oddaj, Lechu, sto milionów - upomina się nadal tu i ówdzie pamiętliwy elektorat, nie przyjmując do wiadomości, że przedwyborcza retoryka musi być zazwyczaj obiecywaniem bananów na palmie kokosowej.

Lepiej wyprowadzić na chodniki policjantów niż sfrustrowany tłum na ulice.

Tylko patrzeć jak na internetowych listach dyskusyjnych zaczną się pojawiać roszczenia: Kaczor, oddaj moją chałupę! Prezydent elektryk też obiecywał i do dzisiaj lud nie może mu tego zapomnieć. Oddaj, Lechu, sto milionów – upomina się nadal tu i ówdzie pamiętliwy elektorat, nie przyjmując do wiadomości, że przedwyborcza retoryka musi być zazwyczaj obiecywaniem bananów na palmie kokosowej.

Kampanie polityczne nie różnią się bowiem niczym od dobrze zaplanowanych i jeszcze lepiej przeprowadzonych strategii reklamowych. Trzeba tak zadziałać na wyobraźnię odbiorcy, aby uwierzył, że polewając głowę koncentratem dwa w jednym, będzie miał bardziej puszyste i lśniące włosy niż myjąc je zwykłym szamponem pokrzywowym. Gdyby mamidło mogło wygrać z rozumem, nawet absolwent wieczorowej podstawówki byłby w stanie policzyć przed oddaniem głosu, że obiecane przez Lecha Kaczyńskiego trzy miliony mieszkań w ciągu kadencji są tak samo prawdopodobne jak lądowanie Rosjan na Marsie w czasie prezydentury Putina. Traktując obietnicę serio, należałoby od 23 grudnia, czyli od chwili zaprzysiężenia brata bliźniaka, oddawać codziennie w Polsce do zasiedlenia 1644 mieszkania. Takiego tempa nie było nawet w czasie dekady Gierka, po której, jakby jej nie oceniać, pozostała większość dzisiejszych osiedli mieszkaniowych.

Wraca Kubuś Puchatek do przyjaciół w lesie i mówi, że Krzyś dał mu dziesięć słoików miodu, czyli po siedem dla każdego. Jak to po siedem – dziwią się mieszkańcy lasu – skoro nas jest razem piętnastu? – Ja tam nie wiem, ja swoje siedem już zjadłem – oświadcza bez zająknięcia misiaczek. PiS jest właśnie w trakcie konsumpcji, choć oblizywanie się słodyczą zwycięstwa może potrwać zaledwie dwa tygodnie po kategorycznym stanowisku PO o braku zainteresowania pozostałymi słoiczkami. Zwłaszcza że miodzik w nich okazuje się przedwcześnie zjełczały.

Na zwycięską partię, jak dowodzą socjolodzy, głosowali przede wszystkim ludzie z niższych szczebli drabiny ekonomicznej. W pierwszych dniach sprawowania władzy rząd Kazimierza Marcinkiewicza zafundował nie tylko im radykalne zmiany w kierownictwie tzw. resortów siłowych, choć oni pewnie czekali na podwyżkę rent i emerytur. Wymiana kadr była jak najbardziej uzasadniona, ponieważ każda zwycięska partia obsadza ważne stanowiska w państwie swoimi zaufanymi ludźmi. Znacznie mniej zasadna jest wiara premiera, że ruch ten spowoduje poprawę bezpieczeństwa Polaków. Żeby to nastąpiło, trzeba zmienić kilka ustaw i technologię pracy policji, chociaż obietnica wyprowadzenia na chodniki większej ilości funkcjonariuszy brzmi zdecydowanie bardziej optymistycznie niż perspektywa wyprowadzenia na ulice sfrustrowanych tłumów.

Na frustrację dobrze robi poczucie humoru. Śmiejmy się więc z trzech milionów mieszkań, tak jak kiedyś rechotalismy ze stu milionów w starej walucie dla każdego obywatela. I róbmy swoje – co zalecał klasyk kabaretu. Następne wybory odbędą się za cztery lata, a może dużo wcześniej, ale tak naprawdę sami sobie przyrządzamy codzienną wieczerzę. Z miodem albo z goryczką, jak kto woli.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)