Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Nieszczęścia dotykają Polskę parami - najpierw zima stulecia, teraz ptasia grypa

0
Podziel się:

Produkcja mięsa drobiowego ulega stopniowemu załamaniu. Ceny pikują w dół osiągając już poziom daleko niższy niż koszty produkcji, a premier rządu i prezydent Torunia korzystają z okazji spożywając wspólnie publiczny obiad z drobiem na talerzu.

Nieszczęścia dotykają Polskę parami - najpierw zima stulecia, teraz ptasia grypa

Jak już jakieś nieszczęście dotknie Polskę, to nie dość, że nachodzi na nas parami, to jeszcze musi mieć wymiar iście symboliczny.

Najpierw, około 20 listopada nadeszła zima stulecia (XXI stulecia). A w tej zimie było już wszystko, i śniegi, i mrozy, i braki dostaw gazu, i dziury w jezdniach. Nadszedł marzec, a zima jak trzymała, tak trzyma dalej. Więc żeby nam się nie nudziło otrzymaliśmy w prezencie na dokładkę ptasią grypę. Za kilkanaście dni, kiedy mrozy i arktyczne powietrze odejdą w niebyt i przybędzie wreszcie upragnione ocieplenie, wówczas zacznie zagrażać nam powódź, gdyż śnieg będzie topił się szybko, a zmarznięta ziemia w sposób ograniczony będzie absorbować wodę. Dawno w Polsce nie było powodzi...

I to właśnie zagrożenie powodziowe należy traktować poważnie, bo to zagrożenie dla Torunia o wiele niebezpieczniejsze, niż jakieś stadko zakatarzonych łabędzi. Histeria, jaką obecnie nakręcają media na spółkę z rządem, przypomina podobną akcję parę lat temu związaną z prionami i wołowiną. Wówczas też w wielu miejscach pojawiały wściekłe krowy, które rzekomo miały wywołać światową epidemię świrowania u ludzi. Albo epidemii nie było i media się pomyliły, albo ludzkość do reszty już ześwirowała i po prostu nie sposób zauważyć rozprzestrzeniającej się epidemii.

Bo czego my się boimy? Ewentualności, że jakiś ptasi wirus zmutuje się w taki sposób, że nie dość że ludzie będą na niego chorować, nie dość że będą zarażać się od siebie nawzajem, to jeszcze będzie on bardzo złośliwy, śmiertelny, szybki jak błyskawica i niemożliwy do pokonania przez naszą medycynę, lekarzy i leki? Oczywiście jest to możliwe, ale gorzej już z prawdopodobieństwem zaistnienia, np. przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie udało się mu tak zmutować.

Ale przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie urządzaliśmy jako władający globem gatunek takiej hecy, jak kwarantanny, wybijanie hodowlanego drobiu w obrębie kilkudziesięciu kilometrów, eksterminację kotów (bo jeden w Niemczech się zaraził), gołębi (które są specyficznym gatunkiem ptaków naturalnie odpornym na ptasią grypę), wróbli, łabędzi i co tam jeszcze podleci pod nasze domostwa. Jednym słowem nie tworzyliśmy ekstremalnych warunków dla wirusa, który nie musiał szukać dróg przetrwania w niespotykanych mutacjach, tylko spokojnie trwał między dzikim ptactwem. To tak jak z wirusem żółtaczki, czy innymi wirusami w szpitalach, które w wyniku zachowania wyjątkowych środków higieny musiały uodpornić się na antybiotyki, środki czystości, czy temperaturę wrzenia wody by przetrwać. I udało im się.

Póki co, produkcja mięsa drobiowego ulega stopniowemu załamaniu. Ceny pikują w dół osiągając już poziom daleko niższy niż koszty produkcji. Premier rządu i prezydent Torunia korzystają z okazji spożywając wspólnie publiczny obiad z drobiem na talerzu. W razie czego zażyją Tamiflu... – taki strategiczny lek na ptasią grypę, którego niewielkie rezerwy rząd posiada, ale bynajmniej nie dla obywateli... My możemy jedynie liczyć na własny zdrowy rozsądek.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)