Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Gdy zwierzęta mówią, a Lepper traci głos

0
Podziel się:

Karpie uniknęły na razie lustracji, więc bez obaw można je umieścić wśród wigilijnych potraw, przyrządzone w galarecie albo po żydowsku, jak kto woli. Nie wiadomo jak będzie za rok.

Płaskoń: Gdy zwierzęta mówią, a Lepper traci głos

Karpie uniknęły na razie lustracji, więc bez obaw można je umieścić wśród wigilijnych potraw, przyrządzone w galarecie albo po żydowsku, jak kto woli. Nie wiadomo jak będzie za rok.

Jedna z rozgłośni ujawniła właśnie, że karp jest uwikłany w PRL, ponieważ klasa robotnicza była zmuszona kupować go z powodu braku innych ryb. Przymus ogarnął też warstwy inteligenckie, które mając do wyboru radziecki kawior, decydowały się na swojskiego słodkowodniaka, ze względów patriotycznych rzecz jasna. Tak oto - wedle młodej dziennikarki i wspierającej jej odkrycie specjalistki w zakresie kulinariów - zrodziła się komunistyczna tradycja wigilijna.

Co prawda rozmaite źródła historyczne podają, że rybę tę pałaszowano w Polsce w dużo wcześniejszych wiekach, ale przecież nie jest tajemnicą kto opracowywał źródła. Jak się dobrze poszuka w archiwach IPN, to się znajdzie związki autorów z karpiem. Potem już tylko pozostanie sejmowi przyjęcie stosownej uchwały i karp wyląduje na śmietniku historii. W parlamencie opanowanym przez rzadkiej proweniencji myślicieli można przecież uchwalić wszystko, a próba powołania na króla IV RP Dzieciątka, które rodzi się w wigilijną noc, dowodzi jedynie, że minister zdrowia powinien czym prędzej wyasygnować z budżetu specjalne środki na pomoc medyczną dla niektórych posłów.

Delektujmy się więc karpiem i życzmy sobie, żebyśmy zdrowi byli, na co mimo wszystko mamy większe szanse niż inne narody, gdyż nie od dziś wiadomo, że śmiech poprawia krążenie krwi.

Niech nam się szczęści w pracy jak Marcinkiewiczowi, który dopiero co twierdził, że chce trochę odpocząć, a tu już państwo wzywa do nowej roboty, nie bacząc na porę świątecznego rozleniwienia. Pójdź Kazik do PKO - mówi premier - bo ja cię od polityki wolę trzymać z daleka. Niepotrzebnie różni detaliści czepiają się, że pan Kazimierz nie posiada kwalifikacji do kierowania bankiem. Zdolny jest, to się szybko nauczy. Sławny kandydat na prezydenta Białegostoku Krzysztof Kononowicz też niby nie umie śpiewać, a właśnie nagrał teledysk. Jak mu się poszczęści, zgarnie dużo większe apanaże niż dostałby w ratuszu.

W magicznym grudniu wszystko jest możliwe. Kiedy zwierzęta zaczynają mówić, to Andrzej Lepper wraz ze swoim sztabem akurat stracił tę umiejętność. Z oświadczenia, jakie wydał szef Samoobrony, nie wynika, czy przypadłość jest długodystansowa czy też po Wigilii głos im powróci i będziemy się mogli dowiedzieć ile jest prawdy w zeznaniach kolejnej partyjnej branki, zapewniającej jakoby wódz miał opaleniznę tylko na twarzy, zaś od kołnierzyka do pięt przypomina piekarza po szychcie. Jakkolwiek by nie było, życzmy sobie, abyśmy dożyli czasów, kiedy dla wybrańców narodu jedynym wyjściem z trudnych sytuacji nie będzie ucieczka w milczenie.

I nie obawiajmy się, że odwołają nam grudniowe święta. Artykuł w „L'Osservatore Romano", wskazujący na taką możliwość wobec narastającej komercjalizacji Bożego Narodzenia, był jedynie publicystyczną prowokacją, na którą dał się nabrać chyba tylko polski eurodeputowany z kręgu Rodzin Katolickich. Poseł Witold Tomczak rozsyła alarmujące maile, w których ostrzega, że „świat chce zabrać nam Boże Narodzenie i wymazać jego zbawczy sens". Spokojnie, panie pośle. Doczesny świat opiera się na brzęczącym wynalazku Fenicjan, niezależnie od wyznania. A grudzień w naszym kręgu religijnym był od wieków dobrą porą dla biznesu, niezależnie od tego kto ten biznes robi.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)