Namawiam władze Prawa i Sprawiedliwości, a może nawet cały klub parlamentarny, do wyprawy w kierunku Pcimia. Przynajmniej na weekend.
Przed tygodniem wyłuskałem w tym miejscu przypadek wójta Pcimia, który zapowiedział podjęcie zdecydowanych kroków prawnych z powodu użycia nazwy jego wsi w reklamie zagranej przez popularnego angielskiego aktora.
Wójt uznał film za kpinę i był śmiertelnie obrażony. Radziłem mu więc ze szczerego serca, żeby obrócił całą sprawę w żart, co wyjdzie na dobre jemu oraz gminie. I wójt posłuchał.
- ZOBACZ TAKŻE:
Oto fragment mojego felietonu: _ Gazety przedstawiają groźby wójta z pełną powagą, ale nie chce mi się wierzyć, żeby nawet w Pcimiu można było aż tak się nadąć z powodu, który każda inna miejscowość natychmiast wykorzystałaby do własnej promocji. Zaprosiłaby twórcę Latającego Cyrku Monty Pythona na posiedzenie rady gminy, postawiłaby mu obiad i piwo, a może nawet nadała honorowe obywatelstwo. Bo to przecież wymarzona gęba na bilbordy, marketingowo nieporównanie ciekawsza niż zwierzak utrwalony w herbie Pcimia _.
A to cytat z wczorajszej _ Polski - Gazety Krakowskiej _: _ Władze Pcimia postanowiły wykorzystać popularność, jaką tej wiosce przyniosła reklama jednego z banków. W ciągu miesiąca przy wjeździe i wyjeździe do wioski pojawią się bilboardy z zarysem sylwetki angielskiego komika Johna Cleese'a. Władze gminy szukają też ciotki komika. Wszak w reklamie mówi on: Moja ciotka mieszka w Pcimiu. Wójt Obajtek zadeklarował, że jest gotów zameldować Johna Cleese'a pod własnym dachem, by ten mógł zaciągnąć upragniony kredyt w polskim banku. - Chociaż w ten sposób będziemy mogli się odwdzięczyć za darmową reklamę naszej miejscowości - mówi wójt. - Cieszymy się, że spośród znakomitych konkurentów, jak Kraków czy Warszawa, pan Cleese wybrał właśnie Pcim _".
Zachęcony tak szybkim podjęciem felietonowej sugestii oraz metamorfozą, która dzięki temu nastąpiła, usilnie namawiam władze Prawa i Sprawiedliwości, a może nawet cały klub parlamentarny, do wyprawy w kierunku Pcimia. Przynajmniej na weekend. Jeśli wójtowi błyskawicznie się odmieniło, to może we wsi panoszy się jakaś dobra zaraźliwa choroba.
Miło byłoby usłyszeć w poniedziałek, że całe zamieszanie wokół Traktatu Lizbońskiego to był tylko żart, strachy na Lachy, takie przedwielkanocne jaja.
W przeciwnym bowiem razie najbardziej zapadłe krainy Europy nie pojmą, jak to możliwe, że największy sukces braci Kaczyńskich po kilku miesiącach staje się ich hańbą, którą trzeba neutralizować przy pomocy preambuły.
- ZOBACZ TAKŻE:
Najtężsi dyplomaci nie zrozumieją, jak można jednostronnie modyfikować umowy, które akceptowało się dobrowolnie i z szerokim uśmiechem. Nasi komentatorzy już się pogubili. Przez cały czwartek próbowali rozwikłać zagadkę, ale się nie udało. Puścili prognozę pogody i poszli spać.
W najbliższy weekend w Pcimiu ma być wiosennie. Prezes Kaczyńskibędzie mógł przechylić kufelek, a potem na konferencji prasowej zetrzeć pianę z ust i oświadczyć, że z tym piwem w bibliotece uniwersyteckiej, które żłopią studenci, wpatrując się w internetowe fiku miku, to też był tylko żart.
- ZOBACZ TAKŻE:
W Pcimiu mają internet, więc miniony premier będzie mógł osobiście sprawdzić, czy to faktycznie jest siedlisko wszelkiego zła i rozpusty.
Ktoś już dawno temu zauważył, że notoryczny pobyt w Warszawie niektórym ludziom bardzo źle robi. Dlatego warto czasem pojechać do Pcimia.
Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu
i redaktorem naczelnym "Panoramy Opolskiej".