Uprzejmie donoszę, że dwóch moich znajomych oraz pozostająca z jednym z nich w konkubenckim związku kobieta zamierzają w najbliższym czasie podjąć akcję polityczną mającą na celu obalenie rządzącej koalicji i tym samym skierowanie na powrót Rzeczpospolitej z peronu nr IV na peron nr III.
Zawiązany przez nich spisek będzie polegał na zerwaniu ze zgubnym nałogiem nikotynizmu, a sprowokowany został znaczącą podwyżką cen papierosów, wynikłą z podniesienia stawek akcyzy. W ostatnim czasie paczka fajek zdrożała o złotówkę i niebawem ma znów podrożeć, o czym w konspiracji poinformował moich znajomych zaprzyjaźniony kioskarz. Jeśli uderzą oni w budżet państwa w okolicach 15 sierpnia, wybór terminu nie będzie przypadkowy, bo to przecież narodowe święto. Zawiadamiam więc o ich zamiarach z odpowiednim wyprzedzeniem, żeby później nie mogli wykręcić się sianem. Jak pielęgniarki, które rozbiły miasteczko namiotowe pod kancelarią premiera w okresie szczytu w Brukseli i udają, że nie ma to nic wspólnego z polityką.
A przecież ma. Skoro PKB rośnie, gospodarka się rozgrzewa, płace zwyżkują, bezrobocie spada, zaś rząd odnosi same sukcesy, to o co tym kobietom chodzi? PiS w kampanii wyborczej nie zapowiadał, że polepszy się konkretnej siostrze Basi czy Zosi, tylko że nastąpi globalny sukces. I następuje. Mówią o tym z telewizorów od rana do zmierzchu uśmiechnięty poseł Cymański z posłem Gosiewskim, przy wtórze posłanki Szczypińskiej, nota bene pielęgniarki z zawodu. Po co więc było blokować Aleje Ujazdowskie, jeśli wiadomo, że w polskiej tradycji, kiedy ludzie wychodzą na ulicę, jest to bez dwóch zdań akt polityczny. Tyle, że trzydzieści lat temu Jarosław Kaczyński stał po przeciwnej stronie niż ZOMO, a teraz kierunki jakby się pomieszały. Na szczęście minister policji wyjaśnił, że podczas przesuwania pielęgniarek na trawnik mundurowi mieli ręce założone do tyłu. Nie wiadomo jednak, czy spięte kajdankami.
Harmider panujący od kilku dni w Alejach sprawia, że zaczynam rozumieć premiera i prezydenta, którzy za swoją dziejową misję uznali przeoranie przeszłości stylem radzieckiego buldożera, a różni tacy nieustannie im w tym przeszkadzają.
Prawie dwa lata mozolnej pracy w kierunku awansowania esbeckich teczek do rangi najważniejszego świadectwa kwalifikacji zawodowych poszły na marne, ponieważ w Trybunale zebrało się nieodpowiednie towarzystwo. Jeśli teraz szef rządu inauguruje kampanię rozliczenia Niemców za straty, jakie ponieśliśmy w II wojnie światowej, to służba zdrowia zawraca mu głowę jakimiś duperelami. Jakby mało było reakcji przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (ciekawe, że też wykształciuch), który śmie twierdzić, iż takie żądania nie przystoją politykowi u progu XXI wieku. Prezydent ledwie zaczął uświadamiać świat, że Lech Wałęsa w ogóle nie istniał, zaś komunizm tak naprawdę obalił on z bratem, a już mu pismaki od lewa do prawa robią koło pióra, z wyjątkiem ojca dyrektora. Ten, korzystając z okazji, chce upiec jakąś własną pieczeń. Zaproponował szybkie spotkanie i nawet się nie obawia, że przebywając ciągle w szambie, prezydent może cuchnąć.
Resumując zatem, pragnę zwrócić uwagę służb odpowiadających za bezpieczeństwo państwa, aby zainteresowały się osobnikami, którzy akurat teraz rzucają palenie. Jakby nie mogli tego zrobić w III RP. Premier mówił niedawno, że jest przeciwny ograniczeniu puszczania dymka w miejscach publicznych, gdyż byłoby to działanie przeciwko demokracji, zatem w obszarze nikotynizmu zaprezentował się jako pełnej klasy cywilizowany Europejczyk. Komu więc zależy na tym, żeby pomniejszać wpływy do budżety z tytułu akcyzy, a tym samym uszczuplać finanse państwa? No komu!
Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu
i redaktorem naczelnym „Panoramy Opolskiej