Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Stopy w górę, żagle w dół? Czy gospodarka zaczyna zwalniać?

0
Podziel się:

Oficjalnie ostatnia podwyżka stóp procentowych ma nie mieć zbytniego wpływu na osłabienie tempa wzrostu gospodarczego. Jednak moim zdaniem najlepsze co miało być w polskiej gospodarce mamy już za sobą. Teraz natomiast będziemy płacić za rozdmuchany wzrost na glinianych nogach.

Stopy w górę, żagle w dół? Czy gospodarka zaczyna zwalniać?

Wszyscy udają zaskoczonych. Jak to się stało, przecież miało być inaczej. Na wszelki wypadek w świat (czyli do tzw. opinii publicznej) puszczane są uspokajające informacje. Oficjalnie ostatnia podwyżka ma zbytnio nie wpłynąć na osłabienie tempa wzrostu gospodarczego. Czyżby? Moje zdanie gdzieś pewnie zagubi się w tym tumulcie i wrzasku pełnym uspokojenia. Ale jeszcze raz powtórzę (jakiś miesiąc, dwa temu pisałem że jesteśmy w na szczycie górki koniunktury i przed nami obecnie tylko spadek) najlepsze już mamy za sobą, teraz będziemy płacić za rozdmuchany wzrost na glinianych nogach.

Obecny poziom stóp procentowych to od 5,0% w przypadku stopy depozytowej do 8% w przypadku stopy lombardowej. Restrykcyjne nastawienie RPP (nawet takiej lewicowej) musi skutkować takimi podwyżkami – w sumie 3 ostatnie podwyżki dają łącznie 125 punktów bazowych. A jeśli powracający po wakacjach posłowie skutecznie podgrzeją temperaturę to na wszelki wypadek do końca roku jeszcze jedna 50-punktowa podwyżka może mieć miejsce.

Gospodarka powoli zaczyna zwalniać. Widać to po stopniowym obniżaniu się tempa wzrostu produkcji przemysłowej. W sierpniu wzrost wyniósł tylko 6%, podczas gdy jeszcze nie tak dawno nawet przekraczał 15%. Nie bez znaczenia dla wyników gospodarki III kwartału, zwłaszcza eksportu, będzie umocnienie złotego mające miejsce w lipcu bieżącego roku. Należy spodziewać się w dalszej kolejności spadku tempa wzrostu eksportu.

Wzrost stóp banku centralnego też zrobi swoje, wzrosną raty już zaciągniętych kredytów, a po nowe nie będziemy sięgać już tak ochoczo. Nie wydaje się więc, aby tempo wzrostu sprzedaży na rynku krajowym mogło dalej oscylować w okolicach 8-9% w skali roku. Jeśli więc nie eksport i nie popyt wewnętrzny to co?

Inwestycje, których wzrost pojawił się dopiero w II kwartale 2004 ponownie zostaną zahamowane, a wyniki budownictwa sięgną już dna zupełnego. Jakąś złudną nadzieją pozostają dotacje z Unii Europejskiej – jednak ich efektywność alokacyjna pozostawia wiele do życzenia. Możemy po prostu zmarnować te środki na sportowe hale, dziwną infrastrukturę, rolnictwo.

Właśnie rolnictwo i przetwórstwo rolne przeżywa obecnie sztuczny boom związany z wkładaniem weń masy niepotrzebnych i niezweryfikownych przez rynek inwestycji. Przed akcesją mieliśmy już znaczącą nadprodukcję, teraz trwa nasza ekspansja produktów rolnych na rynki UE – tzn. że albo część rolnictwa UE musi ulec ograniczeniu, albo - co bardziej prawdopodobne – będzie ono musiało być dodatkowo w ukryty sposób dotowane.

Boję się następującego scenariusza – włożymy jako kraj masę pieniądza w zwiększenie naszego potencjału produkcji rolnej, nieprzystającego już zupełnie do naszych potrzeb, przy czym ta produkcja jest całkowicie nie dostosowana do rynkowych cen żywności na świecie. Z chwilą kiedy UE mocno ograniczy subwencje na rolnictwo (a zrobi to w ciągu 10 lat z braku środków finansowych oraz w wyniku liberalizacji handlu w ramach WTO) zostaniemy sami z niewydajnym, mocno niekonkurencyjnym molochem. Coś jak w przypadku górnictwa węgla kamiennego.

Coraz atrakcyjniejsze stają się obligacje i wszelkie papiery dłużne. Nawet w USA zapowiadany jest powolny wzrost stóp procentowych – który obecnie powstrzymuje jedynie wysoki poziom cen surowców – zwłaszcza energetycznych. Nasza giełda doskonale to rozumie – indeksy drepczą w miejscu gdzieś od początku roku, coraz więcej analityków przebąkuje o początku bessy, nawet inwestorzy kontraktowi są ostrożni i obecna baza nie należy do tych optymistycznych.

Zadaję więc pytanie, czy obecnie nie nadeszła najlepsza pora na chowanie inwestycyjnych żagli przed naciągającą gospodarczą i finansową burzą. Póki co, na niebie widać tylko niezbyt okazałe charakterystyczne chmurki. Doświadczeni żeglarze wiedzą jednak w co takie chmurki potrafią się przepoczwarzyć. A wy Drodzy Czytelnicy – dostajecie już charakterystycznej „gęsiej skórki”, czy też z pełnym determinacji obliczem planujecie kolejne zakupy na kredyt?

Autor jest doktorem nauk ekonomicznych i wykładowcą w Instytucie Zarządzania Politechniki Łódzkiej.

gospodarka
wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)