Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Pomocna dłoń państwa jak pazerna łapa

0
Podziel się:

Można nie znać się na ekonomii, ale zdrowy instynkt podpowiada, że prywatne jest lepsze

Winiecki: Pomocna dłoń państwa jak pazerna łapa

Korespondentowi _ Gazety Wyborczej _ z Waszyngtonu zwierzył się niedawno jeden z jego kolegów, że porzucił dotychczasowego dostawcę i kupił Forda. _ - Nie będę przecież kupować samochodu od państwa! _ - powiedział. Warto zastanowić się nad tym stwierdzeniem, z którym niewątpliwie znacznie częściej spotkać można się w Stanach niż w Europie.

Bierze się ono nie tylko z różnic w historii, w tym większej skłonności Amerykanów niż Europejczyków do decydowania o swoim losie i nie oglądaniu się za pomocą dłonią państwa.

Bierze się ono z wyższego niż w Europie rozumienia ekonomii. I chociaż także w USA nie brak mitów ekonomicznych, to ekonomiczny zdrowy rozsądek przejawia się w USA wyraźnie częściej niż na starym kontynencie.

Ów dziennikarz może nie zna ekonomii, ale zdrowy instynkt podpowiada mu, że prywatne jest lepsze. Przyciśnięty pytaniami, oświadczyłby zapewne, że to oczywiste, że prywatny samochód będzie tańszy i lepszy niż państwowy.

Bo przecież prywatny właściciel będzie bardziej dbać o najniższe koszty, gdyż jest to droga do wyższych zysków. Tymczasem dyrektor państwowej firmy będzie mieć różne, często sprzeczne cele. Zysk owszem, ale też np. utrzymanie miejsc pracy. W końcu dlaczegorząd prezydenta Obamy wspiera GM i Chryslera!?

Na zarzut, że wyższe zyski mogą pochodzić z obniżania jakości odpowie, że do tego nie dopuści konkurencja. Konkurencja nie będzie zaś oddziaływać tak silnie na firmy państwowe. Bowiem doświadczenie podpowiada dyrektorom firm państwowych, że w razie _ wpadki _, czyli groźby bankructwa, państwo znów wyciągnie swą _ pomocną dłoń _ (pełną pieniędzy zabranych podatnikom...). I jakość będzie mogła nadal być bylejakością.

Zauważmy, że ten zdrowy ekonomiczny rozsądek przebija się w Ameryce pomimo trwającej od ponad dwóch lat antykapitalistycznej ofensywy. Już dziś widać, że nie grozi Amerykanom ucieczka do dżungli w stylu Majów, których władcy uwierzyli swoim kapłanom, iż królestwu zagraża straszliwe niebezpieczeństwo i jedyną ucieczką jest właśnie schronienie się w dżungli. I - dodajmy - nieuchronny powrót ekonomicznego (i nie tylko) barbarzyństwa.

Arcykapłani antykapitalizmu, którzy tak nabrali wiatru w żagle, mogą, rzecz jasna, jeszcze wiele zagrozić, ale katastrofalna zmiana ustrojowa Amerykanom (i nam!) już raczej nie grozi. Szykuje, więc, nam się okres wzmożonych regulacji, co per saldo przyniesie więcej szkód niż korzyści.

Dowody empiryczne są tu niezbite. W teorii ekonomii konkurują ze sobą od dwóch-trzech dekad dwa podejścia do regulacji. Jedno, znacznie starsze, które na ponad pół wieku zdominowało ekonomię, to podejście do regulacji jak do pomocnej dłoni wyciąganej przez państwo.

Państwo, w interesie konsumentów i innych grup, musi utrzymywać kontrolę nad prywatnymi firmami, bo nie prowadziły działań szkodliwych dla klienta. Drugie podejście nazywa regulacje działaniem pazernej łapy.

Z badań empirycznych wynika bowiem niezbicie, że gospodarki krajów o wysokiej częstotliwości i zasięgu regulacji funkcjonują znacznie gorzej. Ponieważ regulacje nie służą najczęściej konsumentom, podatnikom i innym, tylko politykom i biurokratom, więc takie przeregulowane gospodarki są mniej przedsiębiorcze, innowacyjne - i w efekcie rozwijają się wolniej.

Będziemy więc rozwijać się wolniej, choć nie tylko z tego powodu. Ale zwolenników _ państwochwalstwa _ rozczaruję i tym razem, gdyż przyczyny też są związane z działalnością państwa, tylko z zastosowaniem innych środków niż regulacje.

Autor jest profesorem ekonomii, członkiem Rady Polityki Pieniężnej

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)