Francuski prezydent, postawiony pod ścianą najpierw przez strajkujących rybaków, ostatnio zaś przez kierowców w Caen chce namawiać Unię na obniżenie drakońskich podatków, które kraje członkowskie nakładać muszą na paliwa.
Niestety, obniżki VAT nie da się przeforsować bez zgody krajów członkowskich. Czyżby na dzisiejszym spotkaniu z Tuskiem prezydent Francji chciał poprosić naszego premiera o wsparcie?
Zwłaszcza, że na pomysł Sarkozy'ego niemal natychmiast zareagowała Komisja Europejska. Oczywiście, negatywnie. - _ Zasygnalizowalibyśmy producentom ropy: możecie podnosić ceny surowca, my będziemy manipulować podatkami, a za wszytko zapłacą unijni konsumenci _ - powiedział rzecznik KE Ferran Tarradellas.
Przypomnę, że podatki stanowią w Unii średnio połowę ceny paliwa. Teraz nareszcie wyjaśniono mi, dlaczego są one takie wysokie: tylko i wyłącznie dla mojego dobra, by chronić mnie przed wyższymi cenami paliw.
A Unia jest wobec obecnego kryzysu bezradna. Do tej pory nie może uzgodnić polityki dotyczącej paliw odnawialnych, których obowiązkowym limitom sprzeciwiają się Francja i Wielka Brytania. Zamiast tego jako wielki sukces ogłasza druk ulotek z 10 trywialnymi radami dla kierowców, jak jeździć najoszczędniej.
Inne propozycje ograniczają się do chęci _ rozmów _ z producentami ropy, którzy dostarczają jej _ zbyt mało _. Unia jest zdecydowanie bardziej skłonna do zezwolenia na wsparcie poszczególnych grup, które strajkami wymuszą rządową pomoc niż na rozwiązania systemowe. A takich chce Sarkozy.
I obawiam się, że tu mu nie pomoże największa nawet miłość między Paryżem a Warszawą.
Licząc na wsparcie zmian, prezydent Francji srogo się na Tusku zawiedzie.
W końcu nie dalej, jak wczoraj dowiedzieliśmy się, że rząd zamierza nałożyć akcyzę na sprężony gaz ziemny - najbardziej ekologiczne i najtańsze samochodowe paliwo na rynku. A nieco wcześniej wyjaśniał, że objęcie akcyzą węgla i koksu wynika z zasady powszechności opodatkowania wszystkich produktów energetycznych.
Autorka jest dziennikarką Money.pl