Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Miskiewicz
|

Borowski: Poseł może oszukać fiskusa, ale dużo ryzykuje

0
Podziel się:
Borowski: Poseł może oszukać fiskusa, ale dużo ryzykuje

Money.pl: Wielu Polaków nie wierzy, że to, co politycy piszą w oświadczeniach majątkowych, to prawda. Tym bardziej, że posłowie notorycznie się mylą. Dokumenty za 2007 rok musiało poprawić blisko 50 posłów. Albo robią to celowo, albo nie przykładają do wypełniania oświadczeń większej wagi. Może mają tak luźny stosunek do oświadczeń, bo nie boją się konsekwencji ze strony Komisji Etyki Poselskiej, która sprawdza oświadczenia?

*Marek Borowski, były marszałek Sejmu, poseł SPDL-Nowa Lewica: *To nie jest do końca tak, że Komisja może tylko wytknąć jakieś błędy i żądać ich poprawienia. Od pewnego czasu do oświadczeń majątkowych posłowie dołączają również PIT, którego wprawdzie się nie ujawnia, ale komisja nim dysponuje.

Dysponuje nim też Urząd Skarbowy. Jeżeli dopatrzy się on, że poseł ukrywa jakieś dochody i i poinformuje o tym Komisję, wtedy stwierdza ona, że w swojej deklaracji majątkowej poseł podał nieprawdę i kieruje sprawę do prokuratora. A to może skutkować możliwością skazania na karę więzienia.

Jeżeli z PIT-u wynika określony przyrost dochodów w ciągu roku, a w oświadczeniu majątkowym przyrost jest dużo większy, to jeżeli poseł tego nie wyjaśni, to konsekwencje są podobne. Odkąd wprowadzono nakaz dołączania PIT, to przepisy są bardziej rygorystycznie przestrzegane.

Na czym może polegać oszustwo ze strony posła? Między innymi na tym, że ukrywa dochody i nie wykazuje ich ani w dochodach, ani w majątku. To oczywiście może robić każdy obywatel, czyli próbować wyprowadzić w pole fiskusa. Tyle tylko, że jeśli zostanie nakryty zapłaci grzywnę. A poseł może pójść do więzienia.

Mieliśmy przypadki, kiedy były jakieś niezgodności. Posłowie je wyjaśniali, ale widać było, że byli mocno przestraszeni. Ten czynnik psychologiczny działa. Cały mechanizm funkcjonuje znacznie lepiej niż się wydaje.

Jednak jeszcze w 2006 roku NIK uznała, że składający oświadczenia robią to pobieżnie. Reakcje tych, którzy mają je sprawdzać są niewystarczające. Czy to się zmieniło?

To mogły być słuszne uwagi, ale nie sądzę, by Komisja Etyki ich nie uwzględniła.Jednak gdy ktoś chce oszukać, to zawsze oszuka, poseł też. Bo żeby nie wiem jakie wprowadzać rygory, to zawsze gdzieś są granice kontroli.

Załóżmy, że poseł ma _ lewe _ dochody i nie wykazuje ich, a pieniądze wpłaca sobie na konto. Żeby to wykryć i temu zapobiec możemy wprowadzić nakaz ujawnienia stanu kont - oczywiście nie publicznie, ale np. przed sejmową komisją. Ale wtedy powstaje pytanie: czy taki poseł ujawni wszystkie konta? Przecież Komisja nie może biegać po bankach i sprawdzać. A jak będzie trzymał gotówkę w domu? Wówczas jest to kompletnie nie do sprawdzenia.

To, co się robi teraz, to jest maksimum tego, co można. Posłowie zaczęli być bardziej ostrożni w lekkim traktowaniu tej sprawy. Także jeżeli chodzi o majątek trwały, czyli nieruchomości, samochody, itp.

No właśnie niektóre wyceny nieruchomości w oświadczeniach majątkowych wydawały się mocno kontrowersyjne...

Wycena nieruchomości jest kompletnie bez sensu. Co z tego, że ja ją tak wycenię, a nie inaczej. Zawsze, ktoś mi zarzuci, że zrobiłem to źle. Więc to nie ma żadnego sensu.

Jeżeli już mam jakieś mieszkanie, to je mam. Ale jeżeli kupuję nowe to wtedy powinienem podać jego wartość według ceny zakupu. Wówczas można sprawdzać, czy mnie na to stać, skąd wziąłem na to pieniądze i czy to się odbiło na stanie moich oszczędności.

Tu rachunek jest prosty. Jeżeli ktoś zarobił 200 tys. zł, miał oszczędności 100 tys. zł, a kupił mieszkanie za 600 tys. zł, to powinien wykazać kredyt. Jeżeli tego nie zrobił, to znaczy, że coś jest nie tak. Tak samo powinno być z samochodem, działką czy domem.

Jeżeli poseł kupił którąś z tych rzeczy i tego nie wykazał, to bardzo ryzykuje. Oświadczenia są jawne i są w internecie. Każdy może zajrzeć, np. sąsiad. A ludzie są jacy są. I zaraz idzie anonim do odpowiednich służb. Posłowie o tym wiedzą. Nie ma sensu ryzykować. Trzeba wykazywać majątek. A jak się wykazuje, to trzeba mieć pokrycie.

Po tzw. sprawie MisiakaPO chciała stworzyć listę posłów biznesmenów. Ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu, ale z oświadczeń wynika jednak, że posłowie PO odchodzą z różnych stowarzyszeń i fundacji. Tak zrobili m.in. posłowie Chlebowski i Cichoń. Ale z firm już tak chętnie nie rezygnują. Da się to jakoś rozwiązać?

Jestem zwolennikiem, by poseł był posłem zawodowym i nie zajmował się niczym innym. Odpowiada mi model amerykański. Kongresmen czy Senator nie zasiada w radach nadzorczych. Nie prowadzi żadnych firm. Jak ma kancelarię prawną - bo to są w większości prawnicy - to ją przekazuje lub zawiesza jej działalność. Zajmuje się tylko sprawami publicznymi.

Ale ważne jest to, że jak nie zostaje wybrany albo kończy karierę polityczną, to może spokojnie wrócić do biznesu, zasiadać w radach nadzorczych i nikomu to nie przeszkadza. U nas wszystko stoi na głowie i od razu pojawiają się podejrzenia. Więc człowiek siedzi w tym Sejmie i trzęsie się, że jak go nie wybiorą, to może roboty nie mieć. Więc trzyma ten biznes na wszelki wypadek.

Problemem są też uposażenia osób, które odeszły z czynnej polityki. Poseł Palikot, chce by, jak określił byłego prezydenta,_ wielki elektryk _Lech Wałęsa, dostawał wyższą emeryturę, by nie musiał jeździć na spotkania z Ganleyem.Może to, co proponuje lubelski poseł Platformy to jest kierunek, w którym powinniśmy iść?

Ja jestem autorem obecnie obowiązującej ustawy, dotyczącej uposażeń byłych prezydentów. Zaproponowałem ją w 1996 roku po tym jak Wałęsa przegrał wybory. Byłem przeciwnikiem Wałęsy, ale uważałem, że prezydent nie może, po tym jak przestaje być prezydentem, iść do stoczni na wydział K-2 i pracować jako elektryk.

Proponowałem, żeby emerytura prezydenta wynosiła tyle, ile wynosi uposażenie posła czy senatora. Czyli na dzisiaj ok. 10 tys. zł. W trakcie prac sejmowych, część posłów, którzy nie lubili Wałęsy i nie rozumieli, że nie chodzi o niego, ale o zasady, pomniejszyli to o połowę.

Byłem zwolennikiem większych kwot. Ale żeby nie wiem ile zapłacić byłym prezydentom, to zawsze będą jeździć i dawać wykłady. Problem jest tylko w tym komu je dają. Nie możemy zapisać w ustawie, że damy panu 50 tys. zł, ale nie będzie pan dawał wykładów Libertasowi. Tego nie rozwiążemy systemowo.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)