Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
tłum. Robert Susło
|

Amerykanie boją się zamachu na Obamę

0
Podziel się:

Ataku na kandydata do fotelu prezydenckiego spodziewa się 59 procent obywateli USA.

Amerykanie boją się zamachu na Obamę
(PAP / EPA)

59 procent obywateli USA - i 83 procentów Afroamerykanów - sądzi, że jest wielce prawdopodobne, że Obama może paść w trakcie bieżącego roku ofiarą jakiegoś zamachu.

W tej wyjątkowej amerykańskiej walce wyborczej z jej dążeniami do zmian i nadziei istnieje jednocześnie druga strona medalu, o której niewiele się mówi: obawa przed jedną kulą, która mogłaby zniweczyć wszystkie marzenia. Mimo, że rok 2008 jawi się wielu Amerykanom jako rok politycznego optymizmu, to właśnie teraz pojawia się wspomnienie o dwóch politycznych morderstwach roku 1968. Dokładnie przed czterdziestu laty ofiarą zamachu padł kandydat demokratów na prezydenta Robert _ Bobby _ Kennedy i pierwszy czarnoskóry laureat pokojowej nagrody Nobla, Martin Luther King. Jeżeli teraz Amerykanom towarzyszy uczucie ukrytego niesmaku, to nie mimo, lecz z powodu sukcesów kampanii wyborczej Baracka Obamy.

Istnieją głęboko zakorzenione obawy, że po raz kolejny przemoc mogłaby brutalnie zmienić bieg amerykańskiej historii. 59 procent obywateli USA - i 83 procentów Afroamerykanów - sądzi, że jest wielce prawdopodobne, że Obama może paść w trakcie bieżącego roku ofiarą zamachu. W minionym tygodniu zatrzymano mężczyznę, który groził Obamie śmiercią. Rasistowski Ku-Klux-Klan zapowiada, że prezydent Obama umrze niechybnie z rąk białego mieszkańca południa.

Czy Obama jest zaniepokojony czy nie - jest wielu ludzi, którzy się o niego obawiają. Już od maja ubiegłego roku o jego bezpieczeństwo dba wywiad; tak wcześnie państwowym programem ochrony nie był objęty jeszcze żaden kandydat na prezydenta.

Najpierw team Obamy nastawiony był na wynajęcie prywatnej ochrony. Dopiero, kiedy w mediach pojawiły się wątpliwości, co do kompetencji jego bodygardów, sztab Obamy poprosił o pomoc Departament Bezpieczeństwa Narodowego. Prośbę uznano za słuszną, ponieważ urząd uznał groźby przeciwko czarnoskóremu kandydatowi za wiarygodne.

Obecnie Obama korzysta z prawie takiej samej ochrony jak prezydent Bush. Jedna z brytyjskich gazet zauważyła niedawno, że opiekę nad Obamą sprawuje o wiele więcej osób, niż nad premierem Gordonem Brownem.

Mimo to rzekomo _ najlepsza ochrona na świecie _ jest dziurawa. W lutym wywiad był ostro krytykowany za to, że podczas wiecu w Dallas nie było w użyciu żadnych detektorów metalu.

Niepokojący z punktu widzenia bezpieczeństwa był również przypadek przedstawiany w dużej mierze anegdotycznie przez reporterkę Bild-Zeitung, do jakiego miało dojść podczas wizyty Obamy w Berlinie. Miała ona zbliżyć się nierozpoznana do Obamy podczas jego treningu fitness w hotelu. Zrobiła zdjęcie, jak kładzie rękę na biodrze Obamy a ochroniarze kandydata na prezydenta nawet jej wcześniej nie skontrolowali.

Przykłady te brzmią może niegroźnie, lecz jeśli chodzi o bezpieczeństwo Obamy, stawka jest duża. Gdyby Barack Obama znalazł się naprawdę w niebezpieczeństwie, następstwa tego byłyby nieprzewidywalne.

A jednak od czasu zamachów na Johna F. Kennedego, jego brata Roberta oraz na Martina L. Kinga. W latach sześćdziesiątych wiele się zmieniło. Nawet, jeżeli morderstwa te nie zostały jeszcze do dziś ostatecznie wyjaśnione, jedno można powiedzieć z pewnością: kipiąca nienawiść, która doprowadziła do zamachów, nadeszła ze środka społeczeństwa, głęboko podzielonego kulturowo i politycznie.

Oczywiście skrajny radykalizm pojawia się także dzisiaj gdzieś na krańcach politycznego spektrum, jednak Barack Obama powiedział już w 2004 roku: _ Nie ma jednej liberalnej i drugiej konserwatywnej Ameryki, są, tylko Stany Zjednoczone Ameryki _." Jest to prawdopodobnie najlepsza ochrona, jaką może sobie życzyć kandydat na prezydenta.

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)