Czesi kończą dziś półroczną prezydencję Unii Europejskiej, przekazując przewodnictwo Szwecji. Wieczorem premier Jan Fischer spotka się z urzędnikami odpowiedzialnymi za przebieg prezydencji.
Opinie na temat dokonań czeskiego przywództwa są podzielone. Część polityków nad Wełtawą twierdzi, że merytorycznie Praga była dobrze przygotowana i zdała egzamin dojrzałości. Jak zaznaczają, prezydencja była bardzo trudna i rozpoczęła się w niezwykle skomplikowanej sytuacji - podczas narastania kryzysu ekonomicznego i kryzysu gazowego w Europie.
Czescy komentatorzy twierdzą, że Czesi mieli ambitne cele, a przeciw nim były zachodnie media. Inni uważają, że kłótnie polityczne, które doprowadziły do obalenia liberalno-prawicowego rządu premiera Mirka Topolanka, skompromitowały czeskie przewodnictwo.
Premier Jan Fischer podkreśla, że Czesi skutecznie wynegocjowali porozumienie o zakończeniu konfliktu gazowego Rosja-Ukraina. Jak wyliczał, czescy urzędnicy alarmowali o potrzebie zróżnicowania źródeł energii i skutecznie walczyli z protekcjonizmem Paryża.
Do sukcesów Fischer zaliczył również inicjatywę Partnerstwa Wschodniego.
-_ Nie mamy się czego wstydzić. Przekazujemy przewodnictwo Szwedom w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku _ - mówił premier.
Krytycy mówią natomiast o niedojrzałości czeskiej demokracji, wskazują na spór wokół Traktatu Lizbońskiego, eurosceptyczne wypowiedzi prezydenta Vaclava Klausa i _ zmarnowany kapitał czeskiej prawicy _.
Po Słowenii, Czechy były drugim krajem postkomunistycznym, który przez pół roku przewodniczył Wspólnocie.