aktualizacja: 10:01
Polak, pracownik ONZ zginął w trzęsieniu ziemi na Haiti. Na Karaibach są już polscy ratownicy. Musieli jednak lądować w Dominikanie. 300 kilometrów od miejsca, w którym mają ratować ofiary trzęsienia ziemi.
W Sygnałach Dnia w Programie Pierwszym Polskiego Radia Mariola Ratschka z polskiego Ośrodka Informacji ONZ powiedziała, że mężczyzna pracował w jednej z ONZ-owskich misji.
POSŁUCHAJ MARIOLI RATSCHKI:
Mariola Ratschka przypuszcza, że mężczyzna, który zginął, miał podwójne obywatelstwo:
POSŁUCHAJ MARIOLI RATSCHKI:
_ - Ciało Polaka, pracownika ONZ, który zginął w wyniku trzęsienia ziemi na Haiti, rodzina zabiera do Kanady _- poinformował rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.
Paszkowski powiedział PAP, że na Haiti jest syn nieżyjącego Polaka, który zabierze ciało ojca do Kanady, gdzie mieszka rodzina.
Siedmiu z ośmiu przebywających na Haiti Polaków jest bezpiecznych, ale - według informacji MSZ - na razie nie wyrazili oni chęci powrotu do kraju. Paszkowski zapewnił w sobotę, że w razie potrzeby polskie władze są gotowe pomóc przy organizacji transportu.
Polscy ratownicy nie mogli wylądować
Jak informuje TVN24 polscy ratownicy, którzy wczoraj wylecieli z Warszawy rządowym samolotem musieli wylądować na Dominikanie. 300-kilometrową droge d ostolicy Haiti pokonają lądem.
Powodem zmiany miejsca lądowania był zbyt duży tłok panujący na lotnisku w Port au-Prince.
Ofiar może być 200 tysięcy
Panamerykańska Organizacja Zdrowia oszacowała w piątek, że we wtorkowym trzęsieniu ziemi na Haiti mogło zginąć od 50 do 100 tys. ludzi. Minister spraw wewnętrznych Haiti mówi o tym, że ofiar może być 200 tysięcy.
Przedstawiciele ONZ podali w czwartek, że w trzęsieniu ziemi zginęło co najmniej 36 pracowników ONZ. Od 150 do 200, w tym szef misji na Haiti Hedi Annabi, jest wciąż zaginionych - podała w czwartek organizacja.