Badanie skrzynki zajmie kilka dni. To tak zwany rejestrator szybkiego dostępu. Dziś wróci też do kraju kilku prokuratorów.
Pułkownik Jerzy Artymiak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej powiedział, że urządzenie pierwotnie miało być w kraju już wczoraj, ale nie udało się załatwić transportu.
Badanie skrzynki zajmie kilka dni. - _ Rejestrator szybkiego dostępu. Został skonstruowany w kraju i jest zapisem parametrów technicznych samolotu _ - wyjaśnił pułkownik Artymiak.
Dwie pozostałe czarne skrzynki - tak zwane rejestratory katastroficzne - są w Rosji. Z badań, które do tej pory przeprowadzono wynika, że piloci tuż przed wypadkiem zdawali sobie sprawę, że się rozbiją. Nikt z komisji badającej przyczyny katastrofy nie chce wypowiadać się na temat, czy o tym fakcie wiedziała tylko załoga czy również reszta pasażerów.
Prokuratorzy wracają
Z informacji przekazanych przez pułkownika Jerzego Artymiaka z Naczelnej Prokuratury Wojskowej wynika, że jeśli tylko będzie transport śledczy powinni być w Polsce późnym popołudniem.
Pułkownik Jerzy Artymiak podkreślił, że zebrane przez śledczych w Rosji dowody będą podstawą toczącego się w kraju postępowania.
Nie wykluczył, że prokuratorzy w przyszłości będą musieli jeszcze raz pojechać do Rosji. Przy tej okazji zaznaczył, że pomoc, jaką nasi śledczy dostają od rosyjskich kolegów, jest wyjątkowo skuteczna.
_ - Jestem pod wrażeniem prokuratorów z Federacji Rosyjskiej _ - podkreślił pułkownik Artymiak.
W Moskiwie będzie nadal pracował z rosyjskimi śledczymi szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pułkownik Krzysztof Parulski.