Andrzej K. - oskarżony w aferze gruntowej, był pracownikiem wywiadu - twierdzi _ Wprost _.
Magazyn powołuje się na źródła w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu oraz na szefa dużej państwowej firmy, który w 2004 roku na polecenie szefów wywiadu miał się kontaktować z Andrzejem K.
To właśnie perturbacje związane z aferą gruntową doprowadziły do głosowania nad samorozwiązaniem Sejmu oraz do wyborów, które Prawo i Sprawiedliwość przegrało.
Zdaniem informatorów Wprost, afera gruntowa może być związana z działaniami służb sprawdzającychAndrzeja Lepperai jego relacje z osobami, które miały związki z rosyjskimi tajnymi służbami. Jak ustalił tygodnik, kontakty te badał kontrwywiad ABW we współpracy z Agencją Wywiadu.
Informator Wprost twierdzi ponadto, że Andrzej K. używał obecnego nazwiska w ośrodku kształcenia kadr wywiadu w Kiejkutach, a to oznacza, iż jest ono wyłącznie nazwiskiem operacyjnym, a prawdziwe jego nazwisko jest inne.
Tygodnik Wprost pisze, że Andrzej K., jeden z oskarżonych w aferze gruntowej, pracował w 2007 roku dla Agencji Wywiadu. Magazyn powołuje się na źródła w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu oraz na szefa dużej państwowej firmy, który w 2004 roku na polecenie szefów wywiadu miał się kontaktować z Andrzejem K.