Wiceminister zapewnia, że proponowana liczba wojska w zupełności wystarczy do realizowania zadań, jakie ma wykonywać armia. Piątas przekonywał też, że mniej liczne wojsko jest mimo wszystko kilka razy lepsze, niż duża armia składająca się w połowie z żołnierzy zasadniczej służby wojskowej.
W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk poinformował, że rząd przyjął program profesjonalizacji wojska na lata 2008-2010. Szef rządu zapowiedział wówczas, że armia zawodowa będzie liczyć 120 tysięcy żołnierzy - z czego 90 tysięcy będzie w służbie czynnej, a 30 tysięcy w rezerwie. Jeszcze wcześniej MON mówił przez długi czas, że armia będzie liczyć 150 tysięcy mundurowych.
Wiceminister obrony Czesław Piątas wytłumaczył, że rozbieżności w tych liczbach biorą się z tego, że inną sprawą jest liczba etatów - a tych jest i będzie nadal 150 tysiecy - a czym innym realna liczba żołnierzy. Piątas podkreślił, że dokładną liczebność armii zawodowej poznamy w grudniu.
Wiceminister poinformował również, że obecnie Sejm pracuje nad dwoma aktami prawnymi, które mają usprawnić proces przechodzenia naszych wojsk na zawodowstwo. Są to tzw. małe nowelizacje ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Jedna jest już po drugim czytaniu w komisji obrony narodowej, druga będzie procedowana we wrześniu. Czesław Piątas zaznaczył też, że wszelkie szczegóły dotyczące planu profesjonalizacji będą spisane w oddzielnym dokumencie, nad którym obecnie pracuje Sztab Generalny.
Pierwszym z etapów dochodzenia do wojska zawodowego jest zniesienie poboru. Na jesieni tego roku z jednostek wyjdą ostatni żołnierze ze służby zasadniczej. Zawieszenie poboru ogłosił osobiście premier w ubiegły wtorek.
Polska armia liczy obecnie ok. nieco ponad 124 tysiące żołnierzy. Prawie połowa z nich to żołnierze zawodowi.