Jarosław Horak nie wykluczył, że na pokładzie Airbusa mogło być więcej Polaków, wciąż nie są bowiem znane dane dwudziestu pasażerów.
Większość pasażerów zaginionego samolotu Air France to Brazylijczycy, na pokładzie jest także co najmniej 40. Francuzów i 20. Niemców. Władze innych państw podają też, że wśród pasażerów było sześciu Duńczyków, pięciu Włochow, trzech Marokańczyków, dwóch Libańczynków oraz Portugalczyk. W sumie w Airbusie znajdowało się 228 osób, w tym 12-osobowa załoga.
Maszyna leciała z Rio de Janeiro do Paryża. Ostatni kontakt z załogą udało się nawiązać około godziny 4 rano. Następnie, o godzinie 4:14, samolot wysłał automatyczny sygnał o awarii systemu elektronicznego na pokładzie.
Jeden z brazylijskich ekspertów twierdzi, że zaginiony samolot Air France rozbił się w rejonie wysp Fernando de Norohna na Atlantyku. Ekspert, Gustavo Adolfo Franco Ferreira, sądzi też, że jeśli pilot próbował wodować, to część pasażerów mogła przeżyć katastrofę. Ekspert od spraw bezpieczeństwa ruchu lotniczego, uważa, że samolot spadł do oceanu nie dalej, niż 300 kilometrów na wschód od wysp Fernando de Norohna. Jeśli pilot próbował wodować, to, zdaniem eksperta, ktoś mógł przeżyć katastrofę. Woda w tym rejonie Atlantyku jest bowiem stosunkowo ciepła i rozbitkowie mogą w niej przebywać dłuższy czas.