W wielu rumuńskich sądach nie ma rozpraw, a terminy posiedzeń są wyznaczane na przyszły rok. Rozpatrywane są jedynie sprawy dotyczące nieletnich i osób aresztowanych. Co więcej, sędziowie grożą bojkotem nadchodzących wyborów prezydenckich.
Protest, który rozpoczął się w Bukareszcie, szybko rozprzestrzenia się na cały kraj. Sędziowie są niezadowoleni z ustawy, która zrównuje ich wynagrodzenia z płacami innych urzędników. Zdaniem Rumuńskiego Stowarzyszenia Sędziów i Prokuratorów, takie rozwiązanie godzi w niezawisłość przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Żądają oni powrotu do starych rozwiązań, w których sędziowie i prokuratorzy otrzymywali pieniądze z wydzielonej puli w budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości.
Rząd Rumunii przeforsował ustawę o jednolitych wynagrodzeniach pracowników budżetówki, by ograniczyć wydatki w związku z kryzysem. Opinia publiczna odnosi się do protestu sędziów bardzo krytycznie - podkreśla się, że sędziowie walcząc o pieniądze z rządem działają na szkodę zwykłych obywateli.