Miejsca, na które spadła większość pocisków moździerzowych, zabezpieczono już następnego dnia po ostrzale. Jak ujawnia dziennik, oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmerii Wojskowej znaleźli tam miedzy innymi amunicję, którą porzucili afgańscy bojownicy. Zdjęcia i dokumenty na ten temat znajdują się w SKW.
Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, generał Marek Dukaczewski, podkreśla na łamach "Rzeczpospolitej", że te informacje stawiają w innym świetle działania polskich żołnierzy w tamtym rejonie. Tłumaczy, że - w jego opinii - świadczą one o tym, iż Nangar Khel to miejsce, z którego talibowie wyprowadzali ataki partyzanckie na konwoje koalicji.
Polscy żołnierze, którzy służyli w Afganistanie, opowiadają na łamach "Rzeczpospolitej", że wiedzieli, iż mieszkańcy Nangar Khel współpracowali z talibami. Gazeta dodaje, że potwierdzają to też informacje amerykańskiego wywiadu, według których mieszkańcy wioski pomagali bojownikom organizować zasadzki na żołnierzy sił sojuszniczych, w tym również na Polaków.
Więcej o kolejnych ustaleniach w sprawie ostrzelania przez Polaków afgańskiej wioski Nangar Khel - w "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita"/as/kk