Krytyk muzyczny Bogusław Kaczyński wspomina zmarłego włoskiego tenora Luciano Pavarottiego jako legendę XX- wiecznej opery, a jednocześnie ciepłego, kontaktowego człowieka.
"To za mało powiedzieć, że Pavarotti był wielkim śpiewakiem światowej sceny operowej - on był legendą opery XX wieku. Łączył w sobie wszystkie niezbędne cechy wielkiej gwiazdy - piękny głos, zdumiewające opanowanie włoskiej szkoły belcanta i niepowtarzalną, kolorową osobowość. To wszystko w połączeniu dawało efekt najwyższej klasy mistrzostwa. Jego kreacje, tworzone na scenach całego świata, przeszły do historii muzyki operowej" - powiedział PAP Kaczyński.
"Widziałem go na wielu scenach. Jego role były nieskazitelne, wyjątkowo piękne. Pavarotti miał wręcz magnetyczny wpływ na publiczność - po wyjściu z opery mówiono zawsze właściwie tylko o nim. Tłumy ludzi z całego świata zjeżdżały się, aby oglądać jego kreacje artystyczne. Osobiście najbardziej cenię jego role w +Napoju miłosnym+, +Tosce+ i +Rigoletcie+" - zaznaczył krytyk.
Według Kaczyńskiego, Pavarotti spopularyzował operę, występując na masowych koncertach w plenerze, organizowanych na stadionach i w parkach, np. w Hyde Parku w Londynie czy Central Parku w Nowym Jorku.
"Wielokrotnie z nim rozmawiałem. Śpiewanie traktował jak posłannictwo. Prywatnie był bardzo kontaktowy. Wbrew obiegowym opiniom o grymaśnych gwiazdach, on był bardzo ludzki, szalenie przystępny" - wspominał Kaczyński. Krytyk przypomniał, że Pavarotti przyznawał się do inspiracji Janem Kiepurą, którego płyt słuchał podobno przez całe dzieciństwo.(PAP)