Alaksandr Atroszczenkau, dawny rzecznik b. kandydata na prezydenta Białorusi Andreja Sannikaua, ujawnił w wywiadzie, opublikowanym w poniedziałek w opozycyjnej gazecie "Nasza Niwa", że od 2 miesięcy przebywa w Polsce. Sam Sannikau uzyskał azyl w W. Brytanii.
31-letni Atroszczenkau, działacz inicjatywy obywatelskiej "Europejska Białoruś", opisał w wywiadzie swoją drogę do Polski, do której dostał się 3 września z Rosji, gdzie był na międzynarodowej konferencji. Gdy zorientował się, że w pociągu na terytorium Białorusi jest śledzony, zadzwonił do żony oraz do szefowej opozycyjnego portalu internetowego "Karta-97" Natalli Radzinej, uprzedzając, że może być aresztowany. Jednak udało mu się zgubić śledzące go osoby. Nie wrócił wtedy do domu i zdecydował się opuścić kraj.
Nie ujawnił, w jaki sposób przedostał się do Polski, gdyż - jak powiedział - chce, aby z jego drogi skorzystali inni. Wraz z nim w Polsce jest od niedawna żona i syn - powiedział w wywiadzie zrelacjonowanym też przez telewizję "Biełsat".
Pytany przez dziennikarza "Naszej Niwy", czy poprosi o azyl polityczny w Polsce, zaprzeczył.
"Na razie traktuję swój pobyt w Warszawie jako wyjazd na długoterminową delegację" - podkreślił. Dodał, że zajmuje się obecnie działalnością obywatelską na korzyść Białorusi.
Jak przypomina opozycyjny portal "Biełorusskij Partizan", Atroszczenkau został swego czasu relegowany ze studiów na uniwersytecie w Mińsku za działalność polityczną. W latach 2001-2006 był członkiem opozycyjnej organizacji młodzieżowej "Żubr"; niejednokrotnie zatrzymywano go w czasie akcji opozycji. Przez 10 lat pracował jako dziennikarz "Karty-97".
Aresztowano go 20 grudnia 2010 roku w mieszkaniu, dzień po wyborach prezydenckich. W marcu 2011 roku został skazany na cztery lata pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym reżimie za rzekome wszczynanie niepokojów społecznych. We wrześniu 2011 roku został ułaskawiony przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę, choć nie poszedł w ślady Sannikaua i Źmiciera Bandarenki i nie zwrócił się do prezydenta z prośbą o ułaskawienie.
Sannikau potwierdził w poniedziałek w wywiadzie dla niezależnego Radia Swaboda, że otrzymał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii, przekonując, że tylko za granicą będzie mógł pracować dla dobra swego kraju.
W maju 2011 roku Sannikau został skazany na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek. Wyrok na Sannikaua był jednym z najwyższych w serii procesów wytoczonych po wyborach opozycyjnym kandydatom i uczestnikom demonstracji. Podczas procesu opozycjonista poinformował, że KGB groził mu zabiciem żony i małego syna. (PAP)
jo/ kar/ jbr/
int.