Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Gorzów Wlkp.: Sądowy finał sprawy śledzenia kandydatów na radnych

0
Podziel się:

Sąd Rejonowy w Gorzowie Wlkp. oddalił w piątek w trybie
wyborczym skargę Ireny Sancewicz, która - z pomocą detektywa - próbowała wykazać, że dwaj kandydaci
do rady miasta powinni zostać skreśleni z list wyborczych, bo w nim nie mieszkają. Sancewicz jest
pełnomocnikiem komitetu wyborczego i asystentką prezydenta miasta.

Sąd Rejonowy w Gorzowie Wlkp. oddalił w piątek w trybie wyborczym skargę Ireny Sancewicz, która - z pomocą detektywa - próbowała wykazać, że dwaj kandydaci do rady miasta powinni zostać skreśleni z list wyborczych, bo w nim nie mieszkają. Sancewicz jest pełnomocnikiem komitetu wyborczego i asystentką prezydenta miasta.

O decyzji sądu w tej sprawie poinformował PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. Roman Makowski. Dodał, że jest ona prawomocna.

Sancewicz, pełnomocnik komitetu wyborczego ubiegającego się o reelekcję prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka, a zarazem jego asystentka wynajęła detektywa, by obserwował i filmował mieszkania obu mężczyzn, którzy mają także domy w podgorzowskiej Kłodawie. Sancewicz potwierdziła w rozmowie z PAP, że zamierzała zebrać dowody na to, iż Robert Surowiec z PO i Mirosław Rawa z PiS nie mieszkają na stałe w Gorzowie i w tej sytuacji powinni zostać skreśleni z list kandydatów do radnych w tym mieście.

Nagrane przez detektywa filmy z obserwacji domów i sporządzone sprawozdanie Sancewicz przekazała komisji wyborczej. Ta jednak odrzuciła jej wniosek o skreślenie obu polityków z list wyborczych, uznając, że kandydaci nie złamali ordynacji wyborczej.

Tak samo postąpił prezydent miasta, który nadzoruje rejestr wyborców. Wówczas Sancewicz złożyła skargę w sądzie.

Sąd podtrzymał decyzję prezydenta miasta, który odmówił uwzględnienia reklamacji wnioskodawcy (Sancewicz) na ujęcie w rejestrze wyborców prowadzonym przez prezydenta Gorzowa Wlkp. Mirosława Rawy i Roberta Surowca.

"Sąd podzielił stanowisko prezydenta, który odmawiając skreślenia ich z rejestru uznał, że okres obserwacji (3-10 listopada br.) jest zbyt krótki, aby przyjąć, że obaj panowie nie przebywają w Gorzowie lub przebywają w tym mieście, ale bez zamiaru stałego pobytu" - powiedział PAP Makowski.

W czwartek lokalne gazety podały, że Sancewicz zleciła detektywowi obserwację i filmowanie domów dwóch kandydatów: Mirosława Rawy z PiS i Roberta Surowca z PO.

Mirosław Rawa i Robert Surowiec to liderzy list wyborczych w swoich okręgach i szefowie sztabów wyborczych, czołowi politycy lokalni swoich partii. W mijającej kadencji są radnymi. Obaj podkreślają, że pracują i są zameldowani w Gorzowie, nie zaprzeczają przy tym, że mają domy w Kłodawie.

W przesłanym PAP oświadczeniu Irena Sancewicz uznaje orzeczenie sądu i informuje, że nie będzie go komentować. Załączyła w nim również kilka art. ordynacji wyborczej, na które powoływała się w swoim wniosku.

Robert Surowiec komentując decyzję sądu powiedział, że teraz oczekuje przeprosin ze strony prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka i jego najbliższej współpracowniczki Ireny Sancewicz. Zdaniem Surowca, przeprosiny powinny być skierowane pod adresem jego żony i dzieci, które mocno przeżyły wiadomość, że były obserwowane przez detektywa.

Dodał, że nadal zastanawia się, czy podjąć kroki prawne w tej sprawie.

Jak powiedział PAP Mirosław Rawa, spodziewał się takiego rozstrzygnięcia sądu. Komentując sprawę powiedział: "Gorzów jest chyba jedynym miastem, gdzie ludzie prezydenta wynajmują detektywów i śledzą płacących podatki i działających na rzecz miasta, by wyrzucić ich z miasta. To rodzaj patologii w środowisku prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka".

Dodał, że nie wie jeszcze, czy zdecyduje się na podanie sprawy do sądu.

Prezydent Tadeusz Jędrzejczak powiedział PAP, że nie miał nic wspólnego z działaniami podjętymi przez jego asystentkę. Podkreślił, że sam podpisał decyzję o odrzuceniu jej protestu, a o wynajęciu agencji detektywistycznej dowiedział się w tym tygodniu, podczas rozpatrywania wniosku.

Jędrzejczak powiedział PAP, że nie zamierza wyciągać konsekwencji służbowych wobec Ireny Sancewicz, bo nie widzi ku temu podstaw.

"Jesteśmy demokratycznym państwem prawa i każdy obywatel ma prawo wnoszenia protestów. Dlatego przecież 4 czerwca 1989 r. zmieniliśmy ustrój, aby obywatel był podmiotem, a nie przedmiotem" - podkreślił Jędrzejczak. (PAP)

mmd/ ju/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)