Minister obrony USA Robert Gates ostrzega władze irackie, że amerykańskie zaangażowanie nie jest nieskończone i naciska na większe postępy w wysiłkach ku politycznemu pojednaniu.
Gates powiedział, że polityczna wrzawa w Waszyngtonie wokół finansowania amerykańskiej obecności militarnej w Iraku pokazuje, że zarówno Amerykanie, jak i administracja George'a Busha tracą cierpliwość z powodu tej wojny.
Podkreślił, że Irakijczycy muszą stworzyć ramy prawne pojednania politycznego i podziału dochodów z ropy.
Minister Gates zaznaczył, że takie ustawy nie zmienią sytuacji natychmiast, lecz sama możliwość ich opracowania sygnalizowałaby chęć współpracy.
Po wylądowaniu w Bagdadzie Gates udał się śmigłowcem do Faludży na briefing z naczelnym dowódcą wojsk amerykańskich w Iraku generałem Davidem Petraeusem i przewodniczącym Kolegium Szefów Sztabów generałem Peterem Pace`em.
Faludża, gdzie amerykańska piechota morska ma najwięcej swych ludzi, to były bastion rebeliantów w prowincji Anbar.
To trzecia wizyta Gatesa Iraku od kiedy stanął na czele Pentagonu, lecz pierwsza po decyzji prezydenta Busha o wysłaniu do Iraku dodatkowych 30 tysięcy żołnierzy.
Fala przemocy w Iraku na tle wyznaniowym nie maleje. Codziennością są zamachy i ataki.
Tuż przed przybyciem ministra Gatesa do Bagdadu w wybuchu samochodu pułapki w tym mieście zginęło 11 osób, a ponad 20 odniosło obrażenia.
W środę - jak wynika z podanego w czwartek rano bilansu policji irackiej - w samym Bagdadzie zginęło w czterech zamachach co najmniej 190 ludzi, z czego 140 na uczęszczanym głównie przez szyitów targowisku w dzielnicy Bagdadu Sadrija. Pod względem liczby ofiar był to największy zamach bombowy w Bagdadzie od czasu wkroczenia tam wojsk amerykańskich w kwietniu 2003 roku.