Iracki trybunał sądzący Saddama Husajna za ludobójstwo na Kurdach wysłuchał w czwartek świadka, który w 1989 roku dotarł do samego dyktatora w poszukiwaniu członków swej rodziny, zabranej przez wojsko podczas krwawej pacyfikacji Kurdystanu.
57-letni wieśniak Abdullah Husajn powiedział, że żonę i siedmioro ich dzieci zatrzymano w 1988 roku, gdy armia prowadziła Operację Anfal (Łupy Wojenne), aby rozprawić się z partyzantką kurdyjską.
Rok później, po staraniach u władz lokalnych, Husajn uzyskał posłuchanie u Saddama.
"Powiedziałem mu: +Panie, aresztowano członków mojej rodziny+. Saddam zapytał mnie, gdzie, a ja odparłem: +W mojej wsi+. Saddam powiedział na to: +Zamknij się. Twoja rodzina przepadła w Anfalu+" - opowiadał wieśniak.
Abdullah dodał, że odważył się powiedzieć Saddamowi, iż Anfal to nazwa sury Koranu usprawiedliwiającej walkę z niewiernymi, wobec czego wojsko nie powinno było podjąć operacji Anfal przeciwko Kurdom, bo są muzułmanami.
Według świadka, Saddam krzyknął wtedy: "Zamknij się. Zamilcz. Wynoś się stąd".
Abdullah powiedział, że dopiero dwa lata temu lokalne władze w jego wiosce powiadomiły go o znalezieniu szczątków trzech członków jego rodziny w masowym grobie. Do dziś nie wie, co się stało z pięcioma pozostałymi.
Sąd, który od poniedziałku słuchał przejmujących zeznań świadków oskarżenia o tym, jak armia iracka bombardowała wsie kurdyjskie i zabijała wieśniaków, także gazem trującym, odroczył proces do 18 września.
Saddam i jego sześciu pomocników bronią się, argumentując, że Operacja Anfal była wymierzona w partyzantów kurdyjskich, którzy wszczęli powstanie, gdy kraj prowadził wojnę z Iranem. Jednak według aktu oskarżenia wojsko stosowało taktykę spalonej ziemi i zabiło około 180 tysięcy ludzi, w tym kobiety, starców i dzieci.
W trakcie czwartkowej rozprawy przewodniczący składu sędziowskiego Abdullah al-Amiri powiedział nieoczekiwanie, iż nie sądzi, aby Saddam był dyktatorem.
Stało się to, gdy Saddam zakwestionował zeznanie wieśniaka Abdullaha Husajna i powiedział, że "zastanawia się, dlaczego chciał się on ze mną spotkać, skoro byłem dyktatorem".
Sędzia powiedział na to: "Nie był pan dyktatorem. To ludzie i system wokół pana fabrykowali dyktatorów".
Uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony Saddam usiadł i powiedział: "Dziękuję".
W środę główny prokurator na procesie Saddama, Munkis Farun zażądał, aby sędzia Amiri zrezygnował z prowadzenia sprawy, bo jest za łagodny wobec byłego prezydenta i 6 współoskarżonych.
Farun zarzucił Amiriemu, że daje Saddamowi czas na składanie "oświadczeń politycznych", które nie mają związku z rozprawą.
Amiri, iracki szyita, oddalił wniosek prokuratora i bronił swego postępowania, powołując się na swoje 25-letnie doświadczenie sędziowskie. Powiedział, że wszystkim stronom procesu należą się równe prawa. Przypomniał też, że jeden z następców proroka Mahometa pozwalał oskarżonym przedstawiać swoje racje.
Saddamowi i współoskarżonym grozi kara śmierci. Za miesiąc były prezydent może też usłyszeć wyrok śmierci w innej sprawie - o masakrę 148 szyitów z miejscowości Dudżail w odwecie za zamach na niego w 1982 roku. Postępowanie sądowe w tej sprawie dobiegło końca w lipcu i sąd zapowiedział ogłoszenie wyroku 16 października. (PAP)
xp/ ap/
2889 3079 3455 3746 3804 4350
15:16 06/09/14