Wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych zwiększyłoby odpowiedzialność posłów przed wyborcami, usprawniło polską politykę i ograniczyło korupcję wśród parlamentarzystów i samorządowców - uważają uczestnicy sobotniej konferencji "50/50 czy 3x1 - jaka ordynacja w IV RP".
Konferencję zorganizował Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
Prof. Witold Kieżun za konieczność uważa wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, bo - jak mówi - większość przedstawicieli klasy politycznej jest obecna w polityce od 17 lat, więc potrzebna jest "rotacja".
"Działanie polityczne w tej chwili jest absolutnie niesprawne. Jedyną drogą do usprawnienia Polski jest całkowita wymiana kadry politycznej" - zaznaczył Kieżun. Jego zdaniem, jedynie ordynacja większościowa umożliwi wprowadzenie nowych osób do działalności politycznej.
Ordynacja większościowa zakłada podział kraju na jednomandatowe okręgi wyborcze. W każdym okręgu zwycięża kandydat, który uzyskał największą liczbę głosów.
W ocenie politologa prof. Kazimierza Kika, przy dobrej woli większości partii politycznych nie trzeba byłoby zmieniać konstytucji, aby wprowadzić ordynację większościową. Zgodnie z konstytucją, w Polsce obowiązuje ordynacja proporcjonalna. Jak zauważył Kik, przeprowadzenie referendum ogólnopolskiego mogłoby przesadzic za jaką ordynacja opowiadają sie Polacy.
Zdaniem posłanki PO Julii Pitery, gdyby w wyborach parlamentarnych obowiązywały jednomandatowe okręgi wyborcze skład Sejmu byłby "całkowicie odmienny", bo większe szanse mieliby kandydaci lokalnych komitetów wyborczych.
Pitera zaznaczyła, że dzięki ordynacji większościowej "dużo łatwiejsze byłoby zawiązywanie koalicji", a także tworzenie rządów bez konieczności wchodzenia w koalicje.
Według Pitery, zmiana ordynacji wyborczej wpłynęłaby także na ograniczenie korupcji w państwie. "Poseł jako jedyny wybrany w okręgu, znajduje się pod obstrzałem mieszkańców swojego okręgu, którzy bardzo pilnują jego sposobu funkcjonowania" - wyjaśniła posłanka Platformy.
PO chce wprowadzenia 460 jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu. Z każdego okręgu do Sejmu dostawałaby się tylko jedna osoba, ta na którą zagłosowałoby najwięcej wyborców w danym okręgu. (PAP)
ajg/ mag/