52-letni krakowski lekarz-ginekolog odpowie przed sądem za nielegalną aborcję. Akt oskarżenia przeciw niemu skierowała we wtorek do sądu Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Krowodrzy - poinformował PAP prok. Waldemar Starzak.
Lekarza obciążają zeznania pacjentki, bilingi telefoniczne i wystawione przez niego recepty. Biegli uznali bowiem, że po upływie czasu nie są w stanie stwierdzić, czy pacjentka w ogóle była w ciąży, a tym bardziej - czy doszło do aborcji lub poronienia.
Fakt nielegalnej aborcji ujawniła zatrzymana listem gończym Katarzyna B. Kobieta w trakcie zatrzymania skarżyła się na dolegliwości ginekologiczne. Została przewieziona do szpitala. Tam w wywiadzie lekarskim podała, iż 6 tygodni temu przeszła nielegalną aborcję.
W toku postępowania zeznała, że do lekarza Tomasza K. trafiła z ogłoszenia w gazecie. Za zabieg zapłaciła 2,5 tys. zł, potem nie czuła się dobrze i ponownie korzystała z pomocy lekarza, który przepisał jej środki przeciwzapalne i przeciwbólowe.
Swe zeznania pięciokrotnie podtrzymała. Prokuratura zabezpieczyła bilingi telefoniczne, potwierdzające jej kontakty z lekarzem. Zabezpieczyła tez recepty wypisane przez Tomasza K. dla Katarzyny B.
Sam lekarz nie przyznał się do winy. Zarzutom zaprzeczył także podczas konfrontacji z pacjentką.
Prokuratura, oprócz dokonania nielegalnej aborcji, zarzuciła lekarzowi także przechowywanie dokumentów, do posiadania których nie był uprawniony, oraz wyłudzenie 32 zł refundacji na szkodę NFZ. Pacjentka nie była bowiem ubezpieczona, a lekarz wystawił recepty dla pacjenta z ubezpieczeniem.
Za dokonanie nielegalnej aborcji lekarzowi grozi kara do 3 lat więzienia, za poświadczenie nieprawdy na receptach i wyłudzenie 32 zł - do 8 lat. (PAP)
hp/ pz/ gma/
