Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział w piątek, że nie zamierza kierować Traktatu Lizbońskiego do Trybunału Konstytucyjnego przed złożeniem swojego podpisu pod dokumentem. Taką możliwość daje prezydentowi konstytucja.
Traktat z Lizbony trafił do trybunałów konstytucyjnych w Czechach i Niemczech.
W Czechach po pozytywnym orzeczeniu trybunału traktat czeka obecnie na ratyfikację w parlamencie, w Niemczech - traktat, ratyfikowany przez parlament, został zaskarżony do trybunału, od którego decyzji zależy podpis prezydenta.
"Ja z tej drogi nie zamierzam w Polsce korzystać, choć mam takie konstytucyjne uprawnienia, ponieważ nie mam najmniejszych wątpliwości, że polski Trybunał Konstytucyjny uznałby Traktat Lizboński za zgodny z konstytucją, czyli żadnych wątpliwości na przyszłość tutaj nie ma" - oświadczył prezydent podczas konferencji prasowej w Brukseli.
Jednocześnie Lech Kaczyński powtórzył zdecydowanie, że Polska nie zamierza być przeszkodą w ratyfikacji traktatu.
W ocenie prezydenta, podczas zakończonego w piątek szczytu UE "stworzono warunki, które zwiększają szanse na sukces w przyszłorocznym referendum irlandzkim".
"Myślę, że zwiększają ten sukces bardzo znacznie" - podkreślił Kaczyński.
Zdaniem prezydenta, na szczycie uczyniono bowiem "olbrzymi krok" ku temu, aby 1 listopada 2009 roku Traktat Lizboński wszedł w życie. (PAP)
eaw/ ann/ ro/