Po ewentualnym irlandzkim "nie" dla Traktatu z Lizbony, o kontynuowaniu procesu ratyfikacji dokumentu mogą zdecydować jedynie przywódcy państw członkowskich UE - powiedział PAP prof. Jan Barcz
Profesor Barcz jest kierownikiem Katedry Prawa Międzynarodowego i Prawa UE w Kolegium Prawa Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego.
W czwartek w Irlandii odbywa się referendum w sprawie przyjęcia Traktatu Lizbońskiego. Irlandia jest jedynym spośród 27 krajów Unii, który zadecyduje o ratyfikacji traktatu w drodze ogólnonarodowego referendum. W pozostałych krajach decydują parlamenty.
Prof. Barcz podkreślił, że Traktat Lizboński może wejść w życie 1 stycznia 2009 roku jedynie pod warunkiem jego ratyfikowania przez wszystkie kraje członkowskie UE.
"Odrzucenie traktatu w jednym z krajów, oznacza nie wejście Traktatu w życie. Oczywiście, proces ratyfikacji byłby zapewne kontynuowany, co byłoby ważnym sygnałem politycznym, podkreślającym znaczenie kompromisu osiągniętego w Traktacie z Lizbony. Rozwiązanie problemu leży natomiast w ręku państw członkowskich, a konkretnie szefów i państw lub rządów zebranych w Radzie Europejskiej" - zaznaczył profesor.
Jak dodał, jeśli Traktat Lizboński nie wejdzie w życie, "w rozumieniu ściśle prawnym nie będzie jakiejś tragedii, a z pewnością Unia się nie zawali". Obowiązywać będą bowiem zapisy Traktatu z Nicei.
"Niemniej - zwrócił uwagę ekspert - trzeba pamiętać, że co najmniej dwa problemy staną się aktualne.
Po pierwsze, już od listopada 2009 r. trzeba będzie zmniejszyć liczbę komisarzy w stosunku do liczby państw członkowskich (przewiduje to Traktat z Nicei), co budzi kontrowersje w wielu państwach.
Po drugie, pakiet instytucjonalny Traktatu z Nicei jest zamknięty, czyli obliczony na 27 państw członkowskich. Przyjęcie każdego, kolejnego państwa będzie więc wymagało również trudnych negocjacji instytucjonalnych".
Zdaniem Barcza, zablokowanie ratyfikacji Traktatu z Lizbony może więc mieć "niedobry wpływ" na strategię rozszerzenia UE.
Poza tym - jak dodał - odrzucenie Traktatu osłabiłoby spójność Unii, a tym samym umocniłoby pokusę różnicowania wewnątrz UE lub nawet jej fragmentacji.
"Aktualności nabrałyby propozycje - które pojawiły się już w związku z Traktatem konstytucyjnym - aby państwa, które nie są w stanie związać się nowym traktatem rewizyjnym nie hamowały tych państw, które są gotowe do pogłębiania procesu integracji" - przewiduje ekspert.
"Dla nowych i słabszych państw członkowskich byłaby to więc wyjątkowo niedobra nowina" - uważa Barcz. Podkreślił jednak, że tego rodzaju rozwiązanie wymagałoby jednak uprzedniej zgody wszystkich państw członkowskich. (PAP)
agt/ par/ jbr/