Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polisolokaty to problem wart 50 mld zł. PiS zapowiada uwolnienie z niewoli

0
Podziel się:

W polisolokaty uwierzyło prawie sześć razy więcej ludzi niż w kredyty we frankach. Wielu z nich twierdzi, że zostali oszukani. Wierzy im Rzecznik Finansowy, prezes PiS wyciąga pomocną dłoń, żeby mogli odzyskać swoje 50 mld zł, a politycy z prawej strony wygrażają komisją śledczą. Trwa polowanie, nie wiadomo tylko czy na ubezpieczycieli, czy na KNF.

Polisolokaty to problem wart 50 mld zł. PiS zapowiada uwolnienie z niewoli
(Stefan Maszewski/REPORTER)

W polisolokaty uwierzyło prawie sześć razy więcej ludzi niż w kredyty we frankach. Wielu z nich twierdzi, że zostali oszukani. Wierzy im Rzecznik Finansowy, prezes PiS wyciąga pomocną dłoń, by mogli odzyskać 50 mld zł, a politycy z prawej strony zapowiadają komisję śledczą. Trwa polowanie, nie wiadomo tylko, czy na ubezpieczycieli, czy na KNF - z Sopotu dla money.pl relacjonuje Agata Kołodziej.

- Niektórzy prezesi nie założyli dziś krawatów, pewnie dlatego, żeby klienci z polisolokatami nie ciągnęli ich za nie – żartował podczas swojego wystąpienia na otwarciu IV kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń w Sopocie Grzegorz Bierecki, przewodniczący senackiej Komisji Budżetu i Finansów. Nikt się jednak nie śmiał. Może dlatego, że senator Bierecki, wcześniej związany ze SKOK-ami, brzmiał raczej jak wilk pośród stada owiec, który wygraża palcem.

Niespełna miesiąc temu wywodzący się z tego samego środowiska Janusz Szewczak, niegdyś główny ekonomista SKOK, dzisiaj wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, zapowiedział, że nie wyklucza powołania komisji śledczej w sprawie polisolokat.

Szewczak powiedział wówczas agencji ISB News, że "o ile w pułapce tzw. kredytów frankowych szacuje się, że znalazło się ok. 700 tys. osób na kwotę około 138 mld zł, o tyle w przypadku dojrzewającej do wybuchu afery polisolokat, czyli tzw. ubezpieczeń z funduszem kapitałowym, w pułapkę wpadło około 4 mln ludzi na około 50 mld zł".

W tym procesie dojrzewania udział ma też prezes PiS Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie dla tygodnika "wSieci" zapowiedział, że trzeba rozwiązać sprawę polisolokat. "Ludzi nie można oszukiwać, a państwo ma obowiązek ludzi przed lichwą i takim wyzyskiem bronić. I obiecuję, że bez względu na różne opory i płacze, zapewne także w naszym obozie, uwolnimy Polaków z tej niewoli" - zapewniał prezes PiS.

Niewola z UFK

Czy rzeczywiście 5 mln Polaków znalazło się w niewoli? Raport Rzecznika Finansowego z marca tego roku jednoznacznie stwierdza, że ubezpieczenia z Ubezpieczeniowym Funduszem Kapitałowym praktycznie nie dawały klientom szans na zarobek, a poziom ich skomplikowania był tak wysoki, że nie powinny być oferowane przeciętnemu konsumentowi. Biuro rzecznika stwierdza, że ewentualne zyski pochłaniane były przez liczne opłaty: za zarządzanie, opłaty operacyjne, opłaty aktywacyjne od każdej składki, za ryzyko czy za konwersję.

Najwięcej kontrowersji wzbudziły opłaty likwidacyjne. Okazało się, że chcąc przed wygaśnięciem produktu zerwać polisolokatę i wycofać swój kapitał, klient tracił nawet 90 proc. środków z tytułu opłaty likwidacyjnej. Jeszcze większy problem polegał na tym, że często myślał, że zawiera umowę o lokatę, a nie polisolokatę, nie wiedział zatem, że nie może zerwać umowy przed czasem, inaczej straci niemal wszystkie swoje pieniądze. A umowy zawierane były często na 10, 15, a nawet 30 lat.

Owszem, opłata likwidacyjna z każdym rokiem się zmniejszała, żeby w ostatnim roku obowiązywania produktu spaść niemal do 0 proc., lecz wielu ubezpieczycieli z góry zakładało, że większość klientów wycofa się przed czasem i właśnie na tym będą zarabiać. Podczas jednego z procesów pracownik Skandii, która sprzedawała polisolokaty przyznał, że plan tego produktu zakładał, że aż 70 proc. klientów zerwie umowę w ciągu 5 lat.

Rzecznik Finansowy w raporcie potwierdza, że sprzedaż "toksycznych polisolokat" planowano świadomie. Tak wygląda ta niewola, o której mówił prezes Kaczyński.

Polowanie na winnego

Podczas Kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń oficjalnie nikt nie chciał komentować wystąpienia senatora Biereckiego. Nieoficjalnie? Owszem. - To wcale nie jest polowanie na ubezpieczycieli, ale na KNF - powiedział money.pl jeden z przedstawicieli branży ubezpieczeniowej. - Do tej pory Bierecki mówił o wszystkich ubezpieczycielach, dzisiaj już złagodził ton i powiedział, że tylko niektórzy mają coś na sumieniu - dodał.

Rzeczywiście, senator Bierecki w wystąpieniu podkreślił, że nie wszyscy prezesi firm ubezpieczeniowych muszą się obawiać zakładania krawatów. - Niektórzy prezesi mogą spojrzeć swoim klientom twarz - przyznał senator.

Ale w KNF przecież nie uderzał. - Może to dlatego, że na sali był wiceprzewodniczący Komisji i nie chciał tego robić wprost - wyjaśnia anonimowo przedstawiciel branży. Ale KNF z pewnością jest na celowniku. - Chodzi głównie o dorwanie Jakubiaka (przewodniczącego KNF - przyp. red.) - wielu mówi w kuluarach, ale nikt nie chce rozmawiać na ten temat oficjalnie.

Oficjalnie za to mówi zarówno senator Bierecki, jak i Janusz Szewczak. Ich zdaniem KNF powinna znacznie wcześniej zareagować i nie dopuścić do sprzedawania toksycznych polisolokat. Tego samego zdania jest Rzecznik Finansowy. W swoim raporcie stwierdza, że bierność regulatorów pozwoliła na "drenowanie portfeli klientów".

"Choć czar prysł, to instytucje rynku ubezpieczeniowego - Polska Izba Ubezpieczeń, a także nadzór ubezpieczeniowy - pomimo wyraźnych sygnałów ostrzegawczych pochodzących od klientów i Rzecznika Ubezpieczonych oraz wbrew doświadczeniom płynącym z krajów Europy Zachodniej, nie były w stanie zareagować na czas i przeciwdziałać negatywnym skutkom wywołanym dystrybucją ubezpieczeń inwestycyjnych" - pisze Rzecznik w raporcie na temat polisolokat.

Może dlatego żaden z przedstawicieli biura Rzecznika nie pojawił się na kongresie PIU w Sopocie. Wie, że mocno uderzył, a nawet owce mogą być groźne, jeśli występują w stadzie.

KNF: to wina ministerstwa

Komisja Nadzoru Finansowego odpiera zarzuty. Jej przedstawiciele twierdzą, że ostrzegali już w 2010 r. przed polisami z UFK i wystąpili w tej sprawie do ministerstwa finansów. - My przecież nie możemy stanowić prawa, nie mamy takich uprawień, to ministerstwo finansów powinno te sprawę rozwiązać odpowiednią ustawą, ale oni nic przez ten czas nie zrobili - mówi przedstawiciel Komisji, również nieoficjalnie.

Ostatecznie za rozwiązanie problemu zabrał się UOKiK. W październiku 2014 roku Urząd nałożył w sumie 50 mln zł kary na cztery towarzystwa ubezpieczeniowe za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Dostało się Aegon TU na Życie, Idea Bankowi, Open Finance i Raiffeisen Bank Polska.

17 innym firmom UOKiK zarzucił, że stosując opłaty likwidacyjne, przerzucali na klientów koszty początkowe zawarcia ubezpieczenia. 16 firm uległo i w wyniku postępowania UOKiK dobrowolnie zobowiązało się do obniżenia opłat. Na placu boju pozostała tylko Skandia Życie.

Jednak to wciąż nie rozwiązuje problemu, bo UOKiK może badać tylko wzory umów obowiązujące aktualnie lub wycofane z użycia najdalej sześć miesięcy wcześniej. A ubezpieczyciele często zmieniali druki, nawet bez zmian treści umowy. Przez to dziś ugody miedzy UOKiK a ubezpieczycielami wielu klientów nie dotyczą.

UOKiK ma związane ręce, a klienci walczą o odzyskanie pieniędzy w sądach, indywidualnie i grupowo. Wiele z nich już się zakończyło na korzyść konsumentów. Ale muszą walczyć sami.

Wilk zakłada owczą skórę

- Fala skarg klientów na polisy z UFK opada, to efekt porozumień z towarzystwami ubezpieczeniowymi – mówił podczas kongresu PIU Lesław Gajek, wiceprzewodniczący KNF.

Właściwie można odnieść wrażenie, że branża uznaje ten problem za rozwiązany. Ubezpieczyciele trochę biją się w piersi, a trochę mówią: sami już to załatwiliśmy, są przecież porozumienia z UOKiK, a w razie czego klienci mogą przecież iść do sądu. W komisję śledczą mało kto wierzy. Za mało konkretów, na razie władza wypuszcza tylko straszaki.

- Przemawiam teraz do ludzi, którzy dwukrotnie wpłynęli na zmianę rządu. Pierwszy raz, kiedy Włodzimierz Cimoszewicz powiedział rolnikom, że "trzeba się było ubezpieczać", a drugi raz, kiedy rolnik, któremu huragan zniszczył uprawę papryki, zapytał ówczesnego premiera Donalda Tuska "jak żyć?" - mówił podczas kongresu PIU Grzegorz Bierecki. W ten sposób wilk starał się założyć owczą skórę. Ta jednak była chyba jednak ciut przykusa. Wilka zdradził ton wypowiedzi z kongresowej mównicy. To był ton wilka, który wie, że rządzi w okolicy.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)