Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Król informatycznych przejęć. Nawet wejście na giełdę sobie kupił

11
Podziel się:

To zdecydowanie najbardziej wyluzowany prezes spółki notowanej na warszawskiej giełdzie. Swoje podejście do życia Grzegorz Czapla przenosi na biznes. I to skutecznie. Jego Indata jest polskim liderem w informatyzacji miast. Plany ma jednak znacznie większe.

Król informatycznych przejęć. Nawet wejście na giełdę sobie kupił
(materiały prasowe EY)

Czapla to typowy chłopak z sąsiedztwa. Tyle, że nie tego z warszawskiego czy wrocławskich, ale amerykańskiego. To tam ukończył studia, na których dorabiał ucząc gry w tenisa dzieci milionerów z Seattle.

Dziś gdy siada w fotelu, to nigdy prosto. Marynarka i koszula tak, ale z rozpiętym na górze guzikiem, a nie krawatem. Co chwilę wybucha śmiechem. Sposobem mówienia bardziej przypomina rapera niż giełdowego inwestora. A zarządzania dobrego wujka ze Stanów niż polskiego prezesa. Gdyby nie zmiana biura, to swoim pracownikom udostępniłby basen z wodą ogrzewaną dzięki energii wytwarzanej przez firmowe serwery.

Jego pierwszymi sukcesami były wyspecjalizowane portale internetowe - waluty.com.pl czy kantory.pl To on stoi też za serwisem Inwestycje.pl. Później Czapla stworzył fundusz inwestycyjny Beyond Investments, który do dziś inwestuje w spółki internetowe, a także doradza startupom.

Kilka lat temu Czapla postanowił jednak zainwestować w oprogramowanie dla samorządów, bo tam dostrzegł pieniądze. Głównie unijne, które miasta i gminy w całym kraju musiały gdzieś wydać. Założył jedną spółkę, aby szybko dokupić kolejną. To właśnie świetnie przeprowadzone akwizycje wyróżniają Czaplę jako menadżera. Nawet na giełdzie znalazł się dzięki nim.

- To nie było wejście na NewConnect. Po prostu chcieliśmy się tam dostać, więc kupiliśmy spółkę, która już tam była. Połączyliśmy obie i tak powstała Indata – opisuje.

Jeszcze cztery lat temu firma „szczyciła” się zatrudnianiem przekraczającym 20 osób. Dziś to spółka notowana na GPW z aspiracjami podbicia zagranicznych rynków. Czapla przyznaje, że między innymi dlatego potrzebuje dziś giełdy. Ta daje mu zaufanie klientów i większą rozpoznawalność.

W branży IT największym problemem nie są jednak klienci, bo tych znaleźć stosunkowo łatwo. Problemem jest brak informatyków i programistów. Czapla zamiast zatrudniać agencje headhutnerskie postanowił pracowników poszukać samemu. Jak? Oczywiście kupując ich razem z innymi spółkami.

- Pierwszą spółką jaką kupiliśmy było gliwickie Software House. Paradoksalnie łatwiej było kupić ją niż rekrutować nowe teamy. To pomogło nam rosnąć i się rozwijać – wyjaśnia.

Obecnie cała Grupa Indata to 12 podmiotów. W 2016 przychody przekroczą już 150 mln zł. Firma nie ma jednego głównego produktu, który sprzedaje. Czapla przyznaje, że zdecydował się na działanie na konkretnych projektach, bo to przynosi dużo większą marżę niż jeden produkt.

- To też dużo bardziej skomplikowane. Każdy projekt ma swoje ryzyka, żyje swoim życiem. Przyzwyczailiśmy się, że oczekiwania klienta są zupełnie inne na początku niż na końcu. I na to są jednak sposoby – opisuje.

Jednym z nich jest praca według Manifestu Agile. W skrócie polega to na tym, że klient nie mówi co chce dokładnie dostać. Produkt przy jego współpracy powstaje na bieżąco i jest uzupełniany od dodatkowe funkcjonalności. Ostatnio Indata zabrała się też za obsługę koncernów energetycznych: Tauronu czy Energii.

- To są jednak nudy. Teraz staram się stawiać na projekty innowacyjne – stwierdza bez wahania.

W Katowicach spółka wdrożyła autorskie oprogramowanie smart city. Teraz w uproszczeniu to komputer a nie człowiek sprawdza, co dzieje się w mieście dzięki sieci 240 kamer monitoringu. Jeśli algorytm zauważy, że ktoś gdzieś się przewrócił, trwa bójka albo auto jedzie pod prąd, to zaalarmuje dyspozytora, a ten zadecyduje o wysłaniu tam policji czy karetki.

- Najważniejsza kwestia to sztuczna inteligencja, która uczy się rozpoznawać niebezpieczne zdarzenia. Jeśli dyspozytor zareaguje na informację zaproponowaną mu przez komputer, to komputer będzie wiedział, żeby podsyłać więcej tego typu zdarzeń. Człowiek nie będzie już potrzebny – wyjaśnia.

Jego oprogramowanie uczy się więc, że jeśli na plac zabaw wchodzi grupa dzieci, to nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Jeśli jednak są to osoby wyższe, większe i starsze to warto sprawdzić co mają w rękach. I poinformować o tym dyspozytora.

Do systemu podpiąć będzie można nie tylko kamery, ale także inne czujniki. Dzięki temu odpowiednie służby dowiedzą się, że rośnie poziom wody w rzece albo zapełniają się studzienki kanalizacyjne. W przyszłości możliwa będzie też kontrola zanieczyszczenia powietrza.

Indata intensywnie pracuje też nad inteligentnymi czujnikami czy termostatami. Jednym z takich produktów będzie żarówka-ochroniarz. Gdy wyjdziemy z domu, ta będzie dawać światło przypominające telewizor i odstraszać potencjalnych złodziei.

- Nasz największy projekt dotyczy jednak leków. Koszt to ponad 8 mln zł. Działamy tu na styku informatyki, chemii, biologii i farmacji. Brzmi to dziwnie, ale w uproszczeniu chcemy zastąpić ludzi siedzących przed mikroskopami. Naszym zdaniem ich pracę może zastąpi komputer, który sam wybierze potencjalnie ciekawe zjawiska. Nie potrzeba tu człowieka - chwali się Czapla.

Firma liczy, że dzięki temu poszukiwania nowych leków będą szybsze i tańsze. Testy już teraz pokazują, że to nad czym naukowiec siedzi miesiąc, dzięki oprogramowaniu Indaty można zrobić w jeden dzień.

Czapla czeka też na oprogramowanie zastępujące jego programistów. Sam nie boi się też takiego, które będzie pozwalało zarządzać firmą lepiej niż jemu jako prezesowi.

- Nie boję się. Najwyżej będziemy mieli wtedy jeszcze więcej hipsterów zarabiających na social media - stwierdza ze śmiechem.

wiadomości
gospodarka
ey przedsiębiorca roku
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(11)
Katowice
6 lat temu
Gdzie teraz jest Pan Czapla ?.....przekręciarz i tyle
jot
7 lat temu
Wydaje mi się, że to "niedźwiedzia przysługa" te portalowe "ochy" i "achy". Pan od Optimusa, po takich "ochach" stracił firmę i parę lat pracy gdy dobrali się do niego ci, którym dobro (cudze) na sercu leży i " z urzędu" zrobili z niego "przestępcę".
Jacek47
7 lat temu
Co on tak naprawdę wytwarza, robi? Chyba nic, nawet dobrego wrażenia ...
Karol
7 lat temu
Królem przejęć jest asseco, comarch. Kazda z ich kupionych spółek kosztowała prawie tyle ile indata razem wzięta. (50mln). Śmieszne.
inflant
7 lat temu
CZapla POlyka male rybki i tyle skoro tak dorze idzie a tak nawiasem mowiac ciekawe komu dje w lape zeby te samorzady kupowaly jego oprorogramowanie bo ta z ulicy to moze tylko pogrzebac w spodniach