Piątek przyniósł uspokojenie i wychłodzenie nastrojów na warszawskim parkiecie. Można odnieść wrażenie, że tylko komentarz „Siedem powodów, dlaczego hossa się nie skończy” zamieszczony na Money.pl i ewentualna dymisja Zyty Gilowskiej rozpalały inwestorów. Dziś można spodziewać się kontynuacji wzrostów. Dlaczego? Choćby z tego powodu, że trudno znaleźć więcej powodów niż „siedem” na potwierdzenie teorii, że nadchodzi bessa.
Dziś rynek będzie żył jednak głównie publikacją wyników kwartalnych. Spośród największych spółek, poda je PKN i Grupa Lotos, TVN, Prokom i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. W przypadku tej pierwszej spółki istnieje dość duże ryzyko, że podane dane nie będą po myśli inwestorów. Spółka już ostrzegła akcjonariuszy, że jej wyniki za pierwszy kwartał mogą okazać się słabsze od oczekiwań rynkowych. Być może nawet te publikacje zdominują handel na dzisiejszej sesji? Póki co jednak mamy pojedynek komentatorów, co do głębokości korekty. Otóż w depeszy Reutersa czytamy, że: "Patrząc po poziomie obrotów i porównując skalę spadków do wczorajszych wzrostów, nic nie wskazuje, by nazywać dzisiejsze zniżki czymś więcej niż korektą. Trend wzrostowy nie wydaje się zagrożony. Nic się nie zmienia, jeśli chodzi o napływ środków do funduszy, który od kilku miesięcy są siłą sprawczą wzrostów". Tak sytuację oceniał zarządzający w Credit Suisse, Mariusz Błachut.
W pewnej opozycji do tych słów, jawi się komentarz z depeszy ISB: „Myślę, że korekta będzie kontynuowana”- powiedział Mirosław Saj, makler DM BISE. Według maklera, głębsza korekta, która sprowadziłaby indeks WIG 20 poniżej 3.000 pkt przydałaby się rynkowi. „Taka głębsza korekta byłaby bardzo zdrowa” – podkreślił.
Piątek dał nauczkę tym inwestorom, którzy święcie wierzyli, że póki cena miedzi będzie rosła, póty indeksy na WGPW będą podążały ich śladem. Cóż wygląda na to, że teraz przyszedł czas na paliwa i ceny ropy.