Na razie jeszcze na to za wcześnie, bo nasza giełda w poniedziałek nadrabiała po prostu dystans do innych rynków.
Nasi gracze, w odróżnieniu od kolegów z Ameryki i Europy Zachodniej, nie mieli wcześniej możliwości, by zdyskontować lepsze od oczekiwań dane z gospodarki amerykańskiej - wyższy wzrost PKB w pierwszym kwartale 2008 r. i niższe bezrobocie.
To właśnie dlatego podczas pierwszej po weekendzie sesji WIG20 poszedł w górę o niemal 2 proc., zbliżając się do granicy 3000 pkt.
Jest to o tyle dobra wiadomość, że w czasie poniedziałkowego handlu indeksy w Europie Zachodniej spadały, do czego przyczyniła się decyzja amerykańskiego giganta Microsoftu, który wycofał się z planów przejęcia innego potentata Google. Wieczorem polskiego czasu indeksy w USA straciły po ok. 0,5 proc.
Niestety, indeksy mniejszych spółek mWIG i sWIG zyskały tylko 0,5-1 proc., zaś obroty były żenująco niskie, nie przekraczając nawet miliarda złotych. Stąd mówić już teraz o nadchodzącym przełomie byłoby sporą przesadą.