Kupującym na dzisiejszej sesji sił wystarczyło tylko na pierwsze pół godziny. Potem popyt wygasł, ktoś tam sprzedał i w rezultacie mamy wyraźny spadek przy małych obrotach.
Można by powiedzieć, że bezpośrednim powodem do porannego odwrotu indeksów były dane makro z Niemiec: gorszy od oczekiwań odczyt indeksu Ifo. Co prawda GPW rzadko przejmuje się takimi danymi, ale spadała cała Europa, więc i warszawski parkiet podążał tym torem.
Problem jednak w tym, że nasi sąsiedzi szybko podnieśli się z opresji, a GPW nurkowała jeszcze głębiej. I znów z prawie 2 proc. spadkiem na WIG20 jesteśmy w tyle Europy. Brakuje nam popytu wewnętrznego, który zacząłby agresywniej kupować akcje.
Jednak o taką agresję może być ciężko, jeśli indeksy przebiły ważne wsparcia, a atmosfera na rynku dalece odbiega od optymizmu spowodowanego _ ogólną taniością _.
Dzisiejszy wynik sesji nieco dziwi, gdyż zbliża się koniec półrocza, czyli czas, gdy istnieje duże prawdopodobieństwo wyciągania indeksów w górę przez TFI.
Warto było obserwować dziś (jak i przez ostatnie dni) akcje Lotosu, który spadł już w piątek poniżej wartości w debiucie, a dziś walory kosztowały nawet poniżej 27 złotych. W wyraźnym trendzie spadkowym jest także PKN Orlen, choć tu można pokusić się o rysowania wsparć.
Ciekawa informacja pojawiła się z DM IDMSA - spółka chce zmotywować swoją kadrę menedżerską poprzez buy-back akcji po 5 zł lub emisję z prawem poboru. W przypadku przegłosowania tej pierwszej decyzji kurs z pewnością ruszyłby w górę. Póki co poziom 3 złotych wydaje się silnym wsparciem dla walorów spółki.
Cóż - można mieć nadzieję, że dzisiejsza sesja była jeszcze związana z piątkowymi trzema wiedźmami, a od jutra rynek odzyska nieco optymizmu. Do tego być może będzie trzeba przymknąć nieco oko na dane z USA, które mogą się inwestorom nie spodobać.