Ostatni tydzień przed gwiazdką inwestorzy na warszawskiej giełdzie zaczynają w dość minorowych nastrojach. Zamiast koncentrować się na świątecznych prezentach muszą bowiem zastanawiać się czy przypadkiem nie jesteśmy świadkiem formowania się dłuższej bessy.
Obawy o wzrost inflacji, i to nie tej w Polsce a raczej tej w USA, przekładają się już na trzeci kolejny dzień ostrych spadków na rankach wschodzących, nie wyłączając warszawskiego parkietu. Kilka dotychczasowych poziomów wsparcia na wykresie WIG20 zostało bez najmniejszych problemów pokonanych i zmierzamy w kierunku listopadowego dołka w okolicy 3440 pkt.
Koniec marzeń o rekordach
Globalny charakter przeceny każe jednak skoncentrować się na notowaniach akcji za oceanem. Obrona formacji podwójnego szczytu na wykresie indeksu S&P pod koniec listopada przyniosła zwyżki rzędu 8% nie tylko w USA (z 1400 w okolice 1520 pkt.) , ale również na parkietach europejskich. Motywem do wzrostów cen akcji były dość agresywne oczekiwania dotyczące obniżek stóp procentowych, których miał dokonać Fed.
Tańszy pieniądz miał pomóc amerykańskiej gospodarce, a w szczególności sektorowi finansowemu, po kryzysie na rynku kredytów hipotecznych. Wszystko wskazywało więc na to, że zarządzający będą mogli pochwalić się niezłymi wynikami za 2007 rok, a w Warszawie rosło nawet prawdopodobieństwo pobicia rekordu przez indeks WIG20.
Publikowane w czwartek i piątek dane dotyczące inflacji w USA (przypomnę że w skali roku wskaźnik cen konsumentów wzrósł powyżej 4%, zaś producentów 7%) utwierdziły jednak rynek w przekonaniu, że Fed postąpił słusznie zachowując dozę ostrożności przy podejmowaniu decyzji w grudniu. Co więcej, wobec coraz silniejszej presji inflacyjnej obniżki w styczniu może w ogóle nie być.
To oznacza, że gospodarka nie otrzyma dodatkowego impulsu ze strony polityki monetarnej i w związku zasadnicze motywy mini-hossy z przełomu listopada i grudnia straciły swoją aktualność.
Impuls musi przyjść z zagranicy
Do końca roku nie będą już publikowane dane na tyle istotne aby móc przyczynić się do gwałtownej zmiany sentymentu wśród inwestorów. Na krajowym rynku czekamy jeszcze na decyzję dotyczącą stóp procentowych, jednak nie ma wątpliwości, iż warszawskie indeksy (w szczególności WIG20)
, zależeć będą od nastrojów na giełdach w USA.
Kluczowym jest poziom 1400 pkt. na wykresie S&P, będący najpoważniejszym wsparciem nie tylko dla notowań na Wall Street, ale również na inych rynkach.
Jego ewentualne przełamanie dało by mocny sygnał do sprzedaży i ze zwiększoną mocą przełożyło się na notowania w Warszawie (ponieważ inwestorzy zagraniczni tracą również na osłabieniu złotego). Obecny poziom indeksu jest jednak jeszcze 5% ponad wspomnianym wsparciem, więc do końca roku wydaje się ono być w miarę bezpieczne.