Czwartkowe osunięcie głównych amerykańskich indeksów, pogorszenie nastrojów w Azji, ale również naturalna presja na realizację zysków po dwóch dniach wyraźnej zwyżki, zwłaszcza ze strony krótkoterminowych graczy, którzy kupowali akcje w czasie zeszłotygodniowej paniki, przynosi dziś cofnięcie popytu na warszawskiej giełdzie.
Szanse na mocniejsze spadki są jednak iluzoryczne. Poprawa klimatu inwestycyjnego, ale również i sytuacji technicznej, jaka nastąpiła w czasie środowej euforycznej zwyżki (WIG20 wzrósł o 4,5 proc., najwięcej od czerwca 2006) jest na tyle duża, że jeszcze w przyszłym tygodniu powinno się utrzymywać niewielkie prawdopodobieństwo mocnej przeceny.
Zachowanie giełd amerykańskich, które przed tygodniem zdecydowanie zawróciły, żywiąc się nadziejami, że Fed uratuje rynki przed kryzysem na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku, wspiera powyższa tezę.
Ewentualna kontynuacja wzrostów na GPW, które w tej chwili są tylko odreagowaniem spadków z końca lipca i pierwszej połowy sierpnia, nie oznacza powtórki z 2006 roku, kiedy to po załamaniu na przełomie maja i czerwca, miesiąc później warszawska giełda odrobiła straty i dalej rosła. To wymagałoby utrzymania wzrostowej tendencji na światowych parkietach, a co za tym idzie, wymagałoby założenia, że kryzys na rynku kredytów hipotecznych w USA, będący źródłem spadków został zażegnany.
To zbyt śmiała teza. O godzinie 11:22 indeks największych spółek tracił 0,1 proc. testując poziom 3534,37 pkt. Do końca dnia powinien on oscylować blisko wczorajszego zamknięcia z lekka tendencją do spadku. Potencjalne momenty zwrotne w dniu dzisiejszym to publikowane o godzinie 14:30 dane o amerykańskich zamówieniach na dobra trwałego użytku oraz 1,5 godziny później o sprzedaży nowych domów w USA. Ryzyko istotnych zmian w reakcji na te raporty jednak nie jest duże.